Trwa ładowanie...
Natalia Kuśmierz
31-10-2016 10:04

Marika powraca w zupełnie nowej odsłonie: "chciałabym zdążyć zrobić coś sensownego"

W wywiadzie dla Wirtualnej Polski Marta Kosakowska (Marika) opowiedziała o drodze, jaką musiała przejść, aby spełnić swoje muzyczne marzenia. Wspomniała również o uczestnikach programu "The Voice of Poland", którzy zrobili na niej największe wrażenie oraz zdradziła, iż niedawno została pisarką i opublikowała swoją książkę. Sprawdźcie, czego jeszcze o niej nie wiedzieliście.

Marika powraca w zupełnie nowej odsłonie: "chciałabym zdążyć zrobić coś sensownego"Źródło: Materiały prasowe, fot: Maciej Kaniuk
d2n2et1
d2n2et1

Natalia Kuśmierz: Jak wspominasz swoje muzyczne początki? Od zawsze wiedziałaś, że chcesz związać przyszłość z muzyką, czy może miałaś na siebie zupełnie inny plan?
Marika: - Już jako sześcioletni kajtek zaczynałam śpiewać i grać na pianinie, ale potem zepchnęłam muzykowanie do rangi hobby. Myślałam, że będę mieć porządne biurko w jakiejś redakcji i że będę pisać o teatrze. Takie właśnie skończyłam studia. Życie zweryfikowało jednak te pomysły. Okazało się, że za biurkiem wytrzymałam dwa lata. Nosiło mnie. Muzyka mnie wreszcie dopadła.

Jakie jest twoje największe, muzyczne marzenie?
- Żeby moje piosenki przeżyły mnie i miały realny, pozytywny wpływ na tych, którzy ich posłuchają. Żeby im coś dobrego robiły.

Żałujesz jakiejś decyzji w swojej karierze zawodowej?
- Jakoś nieszczególnie. Jeśli już czegoś żałuję to bardziej tego, że zwlekałam z jakimiś decyzjami, że się do nich długo zbierałam.

Jak wspominasz pracę na planie programu "The Voice of Poland", który miałaś okazję prowadzić? Pamiętasz kto zrobił na tobie największe wrażenie?
- Przeważnie było świetnie i ekscytująco, praca na podwyższonej adrenalinie… Czasem bywało trudniej, kiedy coś trzeba było wielokrotnie powtarzać, np. numer sms-a, albo kiedy trzeba było pożegnać kogoś i to z nim jakoś przeżyć. Płakałam słuchając "Calling" Doroty Osińskiej, uwielbiałam charyzmę Natalii Sikory, najbardziej jednak chyba kibicowałam Kasi Dereń.

d2n2et1

Co czujesz czytając o sobie? Czy odkąd stałaś się popularna udało ci się uodpornić na medialne plotki?
- Mam świadomość, że publiczna krytyka jest ceną bycia popularnym i funkcjonowania w przestrzeni publicznej. Z pewnością nie jestem w stanie usatysfakcjonować wszystkich i nawet nie próbuję. Od niedawna wiem, że żeby zachować dystans do cudzej krytyki i fantazji, trzeba sobie zadać kilka podstawowych pytań: kto pisze i w jakim celu? Czy ja tych ludzi znam? Czy oni mnie znają? Czy powtórzyliby plotkę lub krytykę stojąc przede mną? Jakie są wartości, które uznają? To skutecznie studzi tygiel.

Zdarzyła ci się jakaś wpadka zawodowa, o której wolałabyś zapomnieć?
- Oczywiście! W ciągu piętnastu lat pracy scenicznej zdarzyła mi się masa wpadek, ale ja wcale nie chcę o nich zapominać. Dużo mnie one nauczyły i również dzięki nim jestem tu, gdzie jestem i wiem o sobie to, co wiem.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe, fot: Maciej Kaniuk

Niedawno zdecydowałaś się na radykalną metamorfozę i ścięłaś swoje długie włosy. Czy taka sama przemiana dokonała się w tobie, jako artystce? A może po prostu miałaś ochotę trochę zaszaleć?
- Ta zmiana długo we mnie dojrzewała. To nie jest tak, że wstajesz rano i myślisz sobie, że od dziś zrywam ze wszystkim, co było do tej pory. Jeśli człowiek się zmienia, to najczęściej dojrzewa do tej decyzji, a na to z kolei składa się szereg wydarzeń w jego życiu, pociągających za sobą zmianę myślenia o sobie i świecie. Tak samo było w moim przypadku. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że pewne struktury, w ramach których funkcjonowałam, są sztuczne, niewygodne, nie moje i nie pozwalają mi swobodnie oddychać. A życie jest krótkie i chciałabym zdążyć zrobić z czasem, który mam, coś sensownego. To się nazywa po prostu dojrzewanie.

d2n2et1

W tym roku opublikowałaś swoją książkę "Antydepresanty". Co cię zainspirowało do jej napisania?
- Formalnie zainspirowały mnie ilustrowane albumy w księgarni Zamku Ujazdowskiego (CSW). Mój zamysł od początku był taki, by ta książka to była taka ładna rzecz do oglądania i do czytania: piosenki, czyli wiersze z ilustracjami. Wydawnictwo, pomysłodawca powstania książki, wniosło wizję nieco bardziej prozatorską. Czytelnik miał dostać trochę opowieści, które sprawią, że stanę się mu człowiekiem bliskim, z jakąś historią rodzinną, korzeniami. I ja na to przystałam. Jest poetycko, za sprawą moich tekstów i ilustracji Sylwii Wilk, ale są także i opowiadania. Książka ożywa za sprawą 9 filmów. W sumie 8 rozdziałów przygotowaliśmy wraz z Pawłem Janem Nowakiem w formie filmowej - czytam i mówię patrząc czytelnikowi w oczy. To taka tajemna furtka, przez którą wejdą do środka ci, którzy wolą przyswajać treść z ekranu, niż z zadrukowanych literami kartek. A dla tych, co kochają książki czytać klasycznie, będzie to dodatkowa atrakcja. Aplikacja nie odsyła do jakichś dodatkowych materiałów. Książka po prostu zaczyna się ruszać, mówić, uśmiechać na ekranie telefonu lub tabletu przyłożonego do strony.

Co dzisiaj sprawia ci najwięcej radości? Praca, tworzenie muzyki, a może coś zupełnie innego?
- Bardzo lubię ten moment, kiedy słowa piosenki spadają na mnie, jak sokół z nieba, ja je pośpiesznie zapisuje i z wypiekami czytam najbliższym. Ta chwila, kiedy powstaje coś z niczego jest wspaniała. Ale też spotkania z innymi ludźmi. Te prywatne i te koncertowe - z publicznością, która zawsze jest inna i ma inną energię. Właśnie tu, na styku z innymi, w relacjach z drugim człowiekiem dzieją się największe cuda. Te spotkania dają mi najwięcej radości.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Zamierzasz całkowicie poświęcić się muzyce, czy może powrócisz do telewizji?
- Uwielbiam pisać i śpiewać piosenki. Uwielbiam być w intensywnej, wyraźnej relacji ze słuchaczami. Obie strony czują wtedy, że coś wspólnie przeżyły. Jak dotąd żadne inne doświadczenie zawodowe tego nie przebija. A plany? Kontynuuję promocję książki serią spotkań autorskich, przygotowuję się do styczniowej trasy z zespołem TGD i do swoich własnych koncertów od lutego. Moja ostatnia płyta wyszła rok temu i jeszcze ją rozgrywamy. Robimy też dodruk, bo jej pierwszy nakład się rozszedł. Myślę nad koncepcją kolejnego albumu i piszę już nowe teksty. Jeśli się nie ma takich strzałów, jak "Jolka Jolka pamiętasz" i wydaje się płyty powiedzmy bardziej alternatywne, trzeba dbać o to, żeby one wychodziły regularnie. Ty wciąż działasz, myślisz, tworzysz, nie murszejesz i nie obrastasz mchem, a publiczność, kluby i festiwale dostają sygnał "mam coś nowego do powiedzenia, przekazania, chodźcie posłuchać i popatrzeć, spotkajmy się i zróbmy coś razem".

Zobacz także: Marika cała na biało śpiewa w "Dzień Dobry TVN"!

d2n2et1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2n2et1