Martyna Wojciechowska: Płakałam za moim życiem!
None
Martyna Wojciechowska
Cztery lata po tym, gdy na świat przyszła jej córka Marysia, dziennikarka przyznaje otwarcie, że do roli mamy przyzwyczajała się bardzo długo. Martyna Wojciechowska po raz kolejny opowiada o tym, jak łączy bycie rodzicem z samorealizacją. Mimo że wiele kobiet wstydzi się do tego przyznać, podróżniczka wyznaje, że nie od razu była szczęśliwą matką.
Dopiero osiem miesięcy po urodzeniu córki zakochałam się w niej bezwarunkowo - mówi szczerze w wywiadzie dla miesięcznika Pani.
I choć Martyna planowała kiedyś urodzić dziecko, to w tamtym momencie wiadomość o tym, że jest w ciąży, była dla niej niemal jak wyrok.
Martyna Wojciechowska
Wojciechowska, która od zawsze prowadziła aktywny tryb życia, wiedziała, że będzie musiała zwolnić tempo. Martyna wcześniej wielokrotnie ryzykowała zdrowie i życie podczas licznych podróży do najbardziej niebezpiecznych zakątków świata oraz podczas uprawiania sportów ekstremalnych.
Martyna Wojciechowska
Przed urodzeniem dziecka nie musiała się jednak martwić o nikogo. Dziennikarka z trudem przewartościowała swoje życie i uświadomiła sobie, że traci niezależność.
Płakałam, płakałam, płakałam za moim życiem. Pytałam, gdzie ono jest - żali się w rozmowie z Pani.
Martyna Wojciechowska
Po rozstaniu z ojcem dziewczynki Wojciechowska musiała dodatkowo stawić czoła wychowywaniu dziecka w pojedynkę. Obecnie pomaga jej w tym zatrudniona na stałe zaufana niania.
Martyna Wojciechowska
Dzięki temu Martyna może prowadzić styl życia sprzed ciąży. Dziennikarka stara się nie przejmować panującym mitem Matki Polki – intensywnie pracuje i w pełni realizuje swoje największe pasje.
Martyna Wojciechowska
Kiedy Marysia miała zaledwie osiem miesięcy, Martyna już wyruszała w jedną ze swoich wypraw. Dziecko zostało wtedy pod opieką babci i ojca. Nie brakowało wówczas wielu krytycznych głosów. Martyna bardzo to przeżyła, dziś już nie przejmuje się jednak głosami wścibskich ludzi. Cieszy się po prostu z każdej chwili spędzanej z czteroletnią dziś córeczką.