Martyna Wojciechowska wspomina przyjaciela. Zmarł tragicznie 5 lat temu
Dziennikarka, której największą pasją są podróże i wspinaczka górska, już kilka razy musiała mierzyć się ze stratą bliskich osób, z którymi dzieliła te zainteresowania. Jednego z najlepszych przyjaciół pożegnała pięć lat temu. Pamięć o nim jest wciąż żywa.
Martyna i Artur Hajzer wielokrotnie wspinali się razem na najwyższe szczyty świata. W 2013 roku alpinista zginął podczas wyprawy na Gasherbrum. 7 lipca odpadł z jednej ze ścian Kuluaru Japońskiego i spadł około 500 m. Potwierdził to towarzyszący mu Marcin Kaczkan, który nie tylko widział spadającego Hajzera, ale także odnalazł go i zidentyfikował jego ciało.
Martyna do dziś nie pogodziła się z tą stratą.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
- Dzisiaj mija 5 lat odkąd Cię nie ma… 😢 07.07.2013 Artur Hajzer zginął podczas wspinaczki na Gasherbrum I. Był wybitnym himalaistą, moim trenerem, mentorem i najlepszym Przyjacielem. Zresztą nasza przyjaźń zaczęła się nietypowo - przed wyprawą na Everest dostałam od Niego odręcznie napisany list, w którym zaoferował swoją pomoc i wsparcie. Od tego momentu towarzyszył każdego dnia podczas mojej wspinaczki i przez kolejnych 7 lat... Niemal każdą decyzję konsultowałam z Nim, gdyby nie Artur nie zdobyłabym Korony Ziemi. Bez Jego motywacji, dyscypliny, wsparcia i czasem opieprzania. Troszczył się o mnie bardziej niż ja sama. W sytuacjach kiedy się waliło i paliło, także w moim życiu osobistym, mówił spokojnym, monotonnym głosem: „Nie ma bezpośredniego zagrożenia życia. Panika jest niewskazana”. I jak zawsze miał rację. Do dziś stosuję tę zasadę. Artur, Twoja obecność w moim życiu była dla mnie wielkim szczęściem i przywilejem. Dziękuję za wszystko - za każdy dzień, za każde Twoje słowo i każdy gest. Trzymaj się ciepło w naszych górach, Przyjacielu ❤ - napisała Wojciechowska.