Marzena Kipiel-Sztuka w życiu przeszła wiele. Jest gotowa na nową miłość?
GALERIA
Marzena Kipiel-Sztuka nigdy nie ukrywała tego, że los jej nie oszczędzał. Szczególnie wiele przeszła w życiu uczuciowym. Jak opowiadała w jednym z wywiadów, pochowała czterech mężów, w tym w 2009 roku Przemysława Buksakowskiego, z którym była po ślubie niespełna dwa lata, a w 2015 roku pożegnała Konrada Sztukę (reżysera cyklu "Na stojaka" w HBO), który przegrał walkę z rakiem. Zapytana o to, czy teraz jest gotowa na nową miłość, opowiedziała na łamach "Twojego Imperium":
- Za każdym razem, gdy idę na spacer z psem lub do sklepu, jakiś pan wpada mi w oko. Może uczucie czai się gdzieś za rogiem? Różne losy są przecież pisane ludziom. Jest cierpienie, miłość i zakochanie się. Dla mnie jednak najważniejsze są przyjaźń i lojalność.
Adoruje ludzi
To jednak nie wszystko. Aktorka walczyła z depresją i problemem alkoholowym, lecz wyszła z tej walki zwycięsko. Schudła, przeszła metamorfozę i z optymizmem patrzy w przyszłość.
- Już poczułam wiosnę. Wszystko budzi się do życia, więc może miłość też? Zdarza się, że adoruję ludzi dookoła, bez względu na płeć. Bo jeśli są życzliwi, mili, lubią siebie, lubią życie i lubią mnie, to dlaczego miałabym ich nie lubić? Nie interesują mnie jedynie ci, którym zależy tylko na tym, żeby się ze mną pokazać albo się mną pochwalić – stwierdziła w rozmowie z tygodnikiem.
Czerpie z życia
Chociaż do życia podchodzi roztropnie, dziś uczy innych, jak brać z niego pełnymi garściami.
- Szaleństwem jest nagle zakochać się lub pod wpływem impulsu polecieć szybowcem, mając lęk wysokości. Ja nic takiego nie planuję, bo jestem osobą rozważną. Chociaż kocham adrenalinę. Jak kiedyś mawiał Horacy, trzeba chwytać dzień. Zdałam sobie sprawę z tego, że zwracam uwagę ludziom, którzy narzekają na pogodę, chcą, żeby już przyszła wiosna albo lato. Pytam ich: po co? Żeby być starszym? - stwierdziła filozoficznie.
Wciąż pełna optymizmu
Nie da się ukryć, że aktorka odnalazła i spokój, i szczęście. Nie może narzekać na brak pracy, ale ścianek i salonów unika. Dlaczego? Jak przyznała z dystansem, ubiera się w sieciówkach i lumpeksach, za co od razu by ją w mediach wyśmiano. Skupia się więc na tym, co lubi robić najbardziej – na graniu.
- Muszę żyć z kalendarzem lub telefonem komórkowym w ręku. Inni ludzie wybierają stabilizację. Ale ja jestem szczęściarą, bo utrzymuję się z tego, co lubię robić. To daje siłę i młodość. Bo zmarszczki, które mam na twarzy, powstały od śmiechu – podsumowała.