Marzena Kipiel-Sztuka znów zakochana. Wcześniej pochowała kilku mężów
[GALERIA]
Marzena Kipiel-Sztuka należy do grona aktorek, które zostały zaszufladkowane. Kiedy 19 lat temu wygrała casting do "Świata według Kiepskich", nawet w najśmielszych snach nie przypuszczała, że zostanie gwiazdą popularnej produkcji Polsatu. Dziś trudno sobie nawet wyobrazić ekranową Halinkę w innym wcieleniu.
Ekranowa żona Ferdynanda Kiepskiego sprawdza się nie tylko w roli doskonałej gospodyni domowej, ale również kochającej małżonki i matki dwójki dzieci. Niestety, w życiu prywatnym nie zaznała tyle szczęścia, co grana przez nią bohaterka. Poznajcie zawiłe losy Marzeny Kipiel-Sztuki.
Zawiłe losy
Poznała już smak sławy, przeżyła wielkie dramaty i poniosła wiele porażek. Kilkukrotnie wychodziła za mąż, ale każde uczucie przerywała nagła śmierć partnera.
- Pochowałam kilku mężów. Wierzę w jakąś energię, która krąży dookoła. Uczestnicy programu chcą mi jakąś fajną energię przekazać, zadbać o mnie, bo sama siebie nie kocham - wyznała w programie "Dom Wróżek: ponad zmysłami".
Mimo wielu prób gwiazda długo nie mogła zaznać spokoju, poczucia bezpieczeństwa i prawdziwej miłości.
Pierwsze małżeństwo
Aktorka nie ukrywa, że jest osobą kochliwą. Jak twierdzi, "jest permanentnie zakochana". Jej pierwszym mężem był Konrad Sztuka. Jednak niezgodność charakterów doprowadziła po dziesięciu latach do rozwodu. Aktorka wzięła na siebie całą winę za rozpad małżeństwa.
- Byłam zafascynowana pracą. Teatr był dla mnie najważniejszy. Nie umiałam też zdecydować się na dziecko. Jak wielu artystów, za bardzo skupiałam się na sobie - powiedziała w "Na Żywo".
Znów się nie udało
Po krótkim czasie jej serce mocniej zabiło do kolegi z serialu. Aktorka zakochała się w Mariuszu Piesiewiczu, który na planie "Świata według Kiepskich" był operatorem. To uczucie wymagało od pary pokory i zaufania, bowiem jej nowy wybranek miał żonę i dzieci. Mimo wielu przeszkód postanowili razem iść przez życie. Niestety, ta historia również nie miała szczęśliwego zakończenia.
Pomogła jej praca
Związek Kipiel-Sztuki i Piesiewicza był bardzo burzliwy. Para niejednokrotnie rozstawała się i wracała do siebie. Gdy oboje w końcu wychodzili na prostą, ukochany zmarł niespodziewanie na planie serialu. Aktorka długo nie mogła pogodzić się z tym dramatem. Nie była w stanie zrozumieć, dlaczego los tak okrutnie ją ukarał. Najlepszą terapią okazała się praca.
Wyjechała, by zapomnieć
W końcu gwiazda zaczęła spotykać się z pewnym koszykarzem. Jednak pomiędzy tym dwojgiem nie zaiskrzyło na tyle, aby mogli stworzyć szczęśliwy związek. Zdecydowali się pozostać na stopie przyjacielskiej. Aby odpocząć od natłoku spraw i przykrych wspomnień, aktorka wyjechała na Sylwestra do ośrodka rehabilitacyjnego w Kołobrzegu.
Jak grom z jasnego nieba
Nad morzem miała wiele czasu na powrót do pełni sił i równowagi psychicznej. Aktorka uczęszczała na zabiegi i masaże, aż w końcu... wpadł jej w oko jeden z rehabilitantów. Często powtarzała, że miłość spada na człowieka niespodziewanie niczym uderzenie pioruna - tak też było, gdy spotkała na swojej drodze Przemysława Buksakowskiego.
Nie spodziewała się kolejnej tragedii
Skromny, trochę nieśmiały i spokojny - tego oczekiwała od ukochanego mężczyzny i dokładnie takie cechy posiadał Buksakowski. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Kipiel-Sztuka postanowiła od razu rzucić wszystko dla ukochanego. Para pobrała się w 2007 r., ale ich szczęście nie trwało jednak zbyt długo.
Nagła śmierć
Pewnego styczniowego dnia, kiedy aktorka wyszła z psem na spacer, zauważyła pod blokiem karetkę pogotowia i policję. Nie spodziewała się, że leżący na chodniku mężczyzna, to jej mąż. Podjęte próby reanimacji okazały się bezskuteczne. Jak stwierdzili lekarze, powodem śmierci Buksakowskiego była niewydolność oddechowo-krążeniowa.
- Ktoś spytał mnie, czy mogę zidentyfikować Przemka. Czyściutki, nie okradziony, ze wszystkimi dokumentami - wspominała z żalem w głosie w jednym z wywiadów.
Dostała od życia w kość
Chociaż Marzena Kipiel-Sztuka postrzegana jest jako kobieta twardo stąpająca po ziemi, tragiczne przeżycia w jednej sekundzie zawaliły cały jej świat. Życie dało jej w kość, a ona nie była w stanie dłużej walczyć. Wpadła w depresję. W jednej chwili wszystko straciło dla niej sens. Na szczęście nie została sama ze swoimi problemami. Okazało się, że jeszcze ma na kogo liczyć.
- Trochę trwało, zanim odzyskałam równowagę po śmierci Przemka. Nie obeszło się bez terapii, psychiatry, pobytu w ośrodku, ale wiem, że bez ludzi z mojego otoczenia, którzy cały czas byli przy mnie i wspierali mnie, nigdy nie wyszłabym z depresji. (...) Za każdym razem wydawało mi się, że to będzie do końca życia. Trudno, jestem życiowym frajerem. Dostaję po tyłku, bo kompletnie nie mam nosa do ludzi - przyznała w jednym z wywiadów.
Jak informuje "Na Żywo", aktorka znów jest zakochana. Trzymamy kciuki, aby tym razem wszystko zakończyło się szczęśliwie.