Mąż wspomina Alinę Janowską. Opowiedział o pierwszym spotkaniu i ostatnich chwilach
[GALERIA]
Gdy się poznali, on był popularnym sportowcem, a ona rozpoznawalną aktorką, która dorabiała jako dziennikarka sportowa. To on pierwszy wpadł jej w oko, jednak był już żonaty. Spotkali się ponownie po latach, oboje po przejściach i nieudanych związkach.
Wojciech Zabłocki i Alina Janowska pobrali się w 1963 r. Gdy aktorka zachorowała na Alzheimera, mąż opiekował się nią z oddaniem do samego końca. Teraz architekt i olimpijczyk postanowił opowiedzieć o związku z gwiazdą i jej ostatnich chwilach. Taka miłość się nie zdarza?
Ostanie chwile
Wojciech Zabłocki udzielił obszernego wywiadu "Dobremu Tygodniowi", z którym już wcześniej rozmawiał kilka razy. Mąż zmarłej aktorki opowiedział o jej ostatnich chwilach - Około godziny trzeciej w nocy 13 listopada. Alina odeszła spokojnie, umarła podczas snu - powiedział w rozmowie z tygodnikiem. Dodał też, że wkrótce mieli z Janowską obchodzić 54. rocznicę ślubu.
Miłość od pierwszego wejrzenia?
To on pierwszy wpadł jej w oko. - Żona opowiadała, że pierwszy raz zobaczyła mnie na zdjęciu w prasie sportowej. Sama pisała artykuły do "Sportowca". Podobno gdy usłyszała, że jestem żonaty, przestała być zainteresowana wywiadem ze mną - przyznał Zabłocki w wywiadzie. - Potem spotkaliśmy się na bankiecie pożegnalnym sekretarza włoskiej ambasady. Oboje byliśmy już po rozwodach. Alina poprosiła pisarza Leopolda Tyrmanda, by nas sobie przedstawił. Po przyjęciu zaprosiła mnie do kina - dodał.
Pierwsza randka, sprzątanie i pusta spiżarnia
Mąż Janowskiej przyznał też, że na początku nie wiedział kim ona jest, ponieważ nie widział żadnego jej filmu. Co więcej, pomylił Alinę Janowską z Mieczysławą Ćwiklińską. A jak wyglądała ich wcześniej wspomniana randka w kinie?
- Pojechaliśmy do kina. Po seansie Alina zaproponowała: "Może poszlibyśmy na kolację". Odmówiłem. "Wie pani, ja jutro muszę iść o ósmej do pracy, po południu mam trening, za tydzień ważne zawody. Niech mnie pani zawiezie do domu" poprosiłem, bo Alina miała samochód. Nie była obrażona, może to się nawet jej spodobało. Powiedziałem, że zadzwonię po zawodach. Kiedy odwiedziła mnie na Hożej, natychmiast zaczęła sprzątać mieszkanie. Zajrzała też do spiżarni, a że było pusto, zaprosiła mnie do siebie na obiad - wspominał Zabłocki.
Była dla niego ideałem
Wojciech Zabłocki przyznał, że Janowska zrobiła na nim ogromne wrażenie. - Miała wszystkie zalety: ładna, zgrabna, sympatyczna, inteligentna, pełna energii, taka do tańca i do różańca. Pomyślałem, że jako żona byłaby idealna - wymieniał zalety aktorki.
Były sportowiec opowiedział też, jak wyglądały ich nietypowe zaręczyny. Presja otoczenia była ogromna.
Nie było pierścionka
- Planowałem to zrobić po igrzyskach w Tokio, po których chciałem się wycofać z czynnego uprawiania sportu, czyli w 1965 r. Los jednak spłatał nam figla. W jakimś wywiadzie dziennikarz zapytał Alinę o osobiste plany. Odpowiedziała mu żartobliwie: "No cóż, Zabłocki jeszcze mi się nie oświadczył". Na drugi dzień dostałem kilka telefonów z zapytaniem, dlaczego jeszcze nie poprosiłem takiej gwiazdy o rękę. Zaprosiłem Alinę na spacer na wydmy. Pierścionka nie miałem, ale zerwałem polne kwiatki i oświadczyłem się - powiedział w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
Tragiczna diagnoza
Na Alzheimera Janowska zachorowała kilka lat temu. Aktorka doskonale wiedziała, jak ciężkie jest to schorzenie, ponieważ zmarł na nie jej brat Witek, którym się opiekowała. Gdy gwiazda zachorowała, czuwał nad nią mąż.
- Postanowiłem, że dopóki mogę, jej nie oddam [do placówki opiekuńczej przyp. red.]. To byłoby nie fair, niezgodne z zasadami olimpijskimi, nie mówiąc już o mojej miłości do niej. Ciężko? Nie! Jestem zorganizowany. W domu była gosposia z dyplomem pielęgniarskim, przychodzili rehabilitanci i lekarze. Bardzo pomagał mi Michał. Żona miała dobrą opiekę. Do końca była przytomna, słyszała, rozumiała, ale już mnie nie wołała - podsumował Wojtek Zabłocki.
Mąż zmarłej gwiazdy przyznał, że w trudnych chwilach pocieszeniem jest dla niego rodzina. Wkrótce po raz drugi zostanie dziadkiem.