Meghan i Harry prosili o darowizny na cele charytatywne. Goście nie zastosowali się do instrukcji
"Para osobiście wybrała 7 organizacji, które działają na rzecz spraw, w które jest zaangażowana”, napisał przed ślubem rzecznik Pałacu Królewskiego w oficjalnym komunikacie do którego dołączono listę fundacji.
Jak się jednak okazuje niektórzy przeoczyli list albo celowo próbowali wyłamać się z dworskiej etykiety. Narzeczeni prosili o wpłatę darowizn na rzecz organizacji:* wspierających kobiet w Bombaju, walczących z wirusem HIV czy pomagającym osobom bezdomnym.* Tymczasem to, co otrzymali z pewnością spełnia warunek nietrafionych ślubnych prezentów, a mianowicie, dalekie jest od użyteczności.
Największe faux pas popełnili politycy. Malcolm Turnbull, premier Australii podarował parze dwa australijskie kapelusze; Emmanuel Macron, prezydent Francji przesłał zestaw ekskluzywnych piór i długopisów spod znaku Jamesa Bonda marki S.T Dupont, a Justin Trudeau, premier Kanady, owszem wpłacił darowiznę na cele charytatywne w wysokości 50 tys. dolarów, z ale... nie na organizację, która była na liście.
Na tym nie koniec. Para książęca Lesotho wykazali się kreatywnością i podarowała nowożeńcom afrykańskie torby do gotowania bez elektryczności i przystrojone ich podobizną. Dyrekcja zoo w Australii poszła o krok dalej i nazwała parę misiów koala imionami Harry’ego i Meghan.
Jednak największy prezent (dosłownie!) podarowała parze królowa Elżbieta II.* A był to zamek myśliwski w jednej z jej posiadłości w Sandringham oraz tytuły księcia i księżnej Sussex.* Na podobny gest zdobyła się podczas ślubu starszego wnuka.
Naszym zdaniem gościem i oficjele, którzy zamiast wpłat ofiarowali parze nietypowe prezenty, pogubili się w spisie zasad jakich należało przestrzegać podczas ceremonii. A tych było aż siedem stron! Każdy by się pogubił.