Michael Bublé nie przechodzi na emeryturę. Jest oficjalny komentarz
W najnowszym wywiadzie artysta miał wyznać, że robi sobie długą przerwę od muzyki. Menadżerka Bublé zaprzeczyła doniesieniom tabloidów, które donosiły, że oznacza to koniec kariery piosenkarza.
Michael Bublé kilka lat temu zrobił sobie przerwę od muzyki. Kiedy w listopadzie 2016 roku została ujawniona informacja o chorobie nowotworowej 3-letniego syna artysty – Noah, muzyk postanowił odłożyć karierę na bok aby zająć się rodziną. Na szczęście synek Bublé pokonał raka wątroby, ale muzyk nie ukrywa, że choroba dziecka była dla niego bardzo trudna. - Przechodziliśmy przez najgorszą możliwą rzecz, jaką można usłyszeć jako rodzic, a może nawet jako i człowiek – powiedział ostatnio w wywiadzie dla "Today Show".
Trudne doświadczenia ostatnich lat spowodowały, że piosenkarz przewartościował swoje życie. Przemyśleniami podzielił się w najnowszym wywiadzie. - Kiedy mój syn zachorował na raka, całe może życie się zmieniło. (...) To mój ostatni wywiad. Odchodzę z tego biznesu. Zrobiłem doskonałą płytę i mogę odejść, będąc na szczycie – powiedział w rozmowie z „Daily Mail”.
Miał wspomnieć też, że najnowsza płyta, "Love", ma być jego ostatnią. Wypowiedź od razu wywołała lawinę komentarzy wśród fanów. Kolorowa prasa podchwyciła nawet, że „przejście na emeryturę” muzyka ma tez podtekst polityczny. - Czuję, że świat się kończy. Nie tylko to moje własne piekło, ale też Ameryka i rozpadająca się Europa. To nie jest dobry czas na muzykę – wyznał wokalista.
Jak się jednak okazuje, podawane informacje o końcu kariery Buble były nadinterpretacją słów piosenkarza. Michelle R. Larsen, menadżerka wokalisty, zdementowała krążące w mediach doniesienia. - Plotki i doniesienia, według których Michael Buble rezygnuje, są zupełnie fałszywe. Prosimy, by nie powielać tych tabloidowych informacji – zdementowała w rozmowie ze stacją CTV News.
Najnowsza płyta Michaela Buble ukaże się 16 listopada. Muzyk udostępnił wcześniej pierwszy singiel z albumu, pt. "Love You Anymore".