Jest gwiazdą w USA. Nie gryzła się w język, opowiadając o Polsce
Dagmara Domińczyk jest dziś prawdziwą gwiazdą w Stanach. Zagrała w nominowanej do Oscara "Córce", obsypanej nagrodami "Sukcesji". Teraz promuje nowy serial o policjantach. A w wywiadzie opowiada o polskiej milicji.
Dagmara Domińczyk to Polka, która jako dziecko trafiła z rodziną do USA. Miała 7 lat, gdy jej rodzice zostali zmuszeni do emigracji. Ojciec Dagmary – Mirosław Domińczyk – był działaczem opozycyjnym. Należał do Solidarności, był przewodniczącym związku regionu świętokrzyskiego. 13 grudnia 1981 r. Mirosława internowano, następnie przerzucano do kilku zakładów karnych. Został częściowo zwolniony w październiku 1982 r., by na początku 1983 r. zmuszono do opuszczenia kraju. Rodzina Domińczyków trafiła najpierw do RFN, a potem do USA. Po latach Dagmara ukończyła prestiżową szkołę artystyczną, została aktorką. Rozpoznawalność przyniosła jej jednak dopiero rola w obsypanej nagrodami, fenomenalnej "Sukcesji".
Teraz Domińczyk, prywatnie żona Patricka Wilsona (seria "Obecność"), dostaje rolę za rolą. Promuje swoją najnowszą produkcję - "Miasto jest nasze", którą od 25 kwietnia można oglądać na HBO. To historia o kulisach pracy jednostki specjalnej Departamentu Policji Baltimore. W wywiadzie dla "Vanity Fair" Domińczyk opowiadając o działaniach policji, opisała amerykańskiej dziennikarce to, jak polska milicja przed laty potraktowała jej ojca.
Zobacz: "Sukcesja" HBO. Serialowy Logan Roy często słyszy od fanow zaskakującą prośbę
W wywiadzie dziennikarka "Vanity Fair" zapytała Domińczyk, czy ta, przygotowując się do roli, myślała o tym, jak funkcjonuje policja w USA. Aktorka postanowiła jednak opisać ze szczegółami swoją przeszłość w Polsce. - W tamtym czasie gliniarze w Polsce, pracujący dla opresyjnego rządu, nazywani byli "milicją", nawet nie mówiło się na nich "policja". To byli "bad guys", ale swoi. To byli polscy mężczyźni, którzy opowiedzieli się po złej stronie historii. Byliśmy narodem marionetek, naprawdę, dla Związku Radzieckiego - powiedziała.
- Dorastałam w przekonaniu, że gliniarze zabrali mi tatę, że byli skorumpowani. To wpłynęło na moje dorastanie. Zawsze bałam się policji, bo to wydarzenie tak wryło się w moją psychikę. Dobrze pamiętam noc, gdy przyszli i zabrali tatę - wspomina. Przyznała, że zdaje sobie doskonale sprawę z brutalności amerykańskiej policji, szczególnie wobec osób czarnoskórych. - Jestem biała i byłam traktowana jak biała osoba, mimo że jestem imigrantką i nie znałam angielskiego. Tak jak i moi rodzice. Doświadczyli dyskryminacji, ale nie w takim stopniu jak czarnoskórzy obywatele tego kraju. Nie chcę tu siedzieć i udawać, że wiem, czego doświadczają. Ale chcę, żeby otwarcie się o tym mówiło - dodała.
Mówiąc o skandalach wokół brutalności policji, Domińczyk nie ugryzła się w język i przyznała, że takie historie, jakie można zobaczyć także w serialu, pokazują "pierd...ony upadek Ameryki".