"Myślałam o śmierci i o tym, co będzie z moim dzieckiem". Joanna Górska o trudnej walce z rakiem piersi
Chorobą dziennikarki Polsatu żyła cała Polska. Ona o raku nie bała się mówić i nie dawała a wygraną. Po roku walki z nowotworem oznajmiła, że jest już zdrowa. "Szkoda życia na pierdoły" - mówi dzisiaj przyjaciołom Górska.
Joanna kilka miesięcy temu poinformowała za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych, że wykryto u niej nowotwór piersi. W chorobie wspierał ją mąż Robert, syn Kacper, koledzy z pracy i kilka milionów widzów Polsatu. Leczenie potraktowała jak walkę. Rodzinie obiecała, że się nie podda .Górska 27 kwietnia zakończyła radioterapię, po której oznajmiła, że jest zdrowa.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Jej największą siłą okazała się nadzieja i troska, jaką otoczył ją mąż. - Widział mnie w tak wielu strasznych, obrzydliwych sytuacjach, że niejednemu by się odechciało. Jemu nie. Zawsze mogę na niego liczyć, on na mnie też. Cudownie, że na siebie trafiliśmy. Przeprowadziliśmy się rok temu, zaczęliśmy budować życie na nowo, urządzać się - wyznała Joanna Górska w rozmowie z Vivą.
Największy problem pojawił się wtedy, kiedy o swojej chorobie musiała poinformować 11-letniego syna. - Kiedy już były wyniki biopsji, usiedliśmy we trójkę po turecku, chwyciliśmy się za ręce, powiedziałam, że nie jest dobrze. Skupiliśmy się na technicznych sprawach, aby Kacper wiedział, że jest plan, że będziemy go realizować. Robert dodał, że leczenie potrwa około roku, że będzie trudno, ale damy radę i mamy duże szanse, bo rak został szybko wykryty. Powiedzieliśmy, że będę potrzebować pomocy, że stracę włosy, będę słaba fizycznie, czasem nawet bez kontaktu. Powiedziałam też, że się nie poddam. Kacper przyjął to do wiadomości i mówi do Roberta: „Pokaż mi, jak nastawia się pranie” (śmiech). Ustalili, że będą dzielić się obowiązkami domowymi - wspominała dalej dziennikarka.
Dzięki dobrym warunkom i stałej opiece, Górska nie musiała rezygnować z pracy. Teraz, kiedy jest już zdrowa, wraca na antenę Polsatu ze zdwojoną siłą.
- Do pracy już wróciłam. Pracowałam również w czasie chemioterapii. Jak tylko lepiej się poczułam, wskakiwałam na grafik. To była namiastka „normalnego życia”. Poniedziałek, wtorek, środa do pracy, a od czwartku do niedzieli dochodzenie do siebie. Tak funkcjonowałam przez wiele tygodni. Super, że stacja mi na to pozwoliła - mówi w rozmowie z Vivą.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Mimo dzielnej walki z chorobą i pozytywnego nastawienia, dziennikarka sama przyznaje, że miała chwile zwątpienia. Pod zdjęciem na swoim profilu na Instagramie napisała: tak, myślałam o śmierci i o tym co będzie z moim dzieckiem. Wpadłam na pomysł napisania listów, na każde urodziny. Później pomyślałam, że to bez sensu, bo listy nie przekażą emocji. Więc może filmy, tak jakby siedział naprzeciwko mnie. Zostawić wskazówki na życie i wszystkie mądrości, jakie matka powinna przekazać dziecku - piękne i proste, myślałam, że to wręcz genialne. Na szczęście ten okres czarnych myśli minął, wzięłam się w garść. Porzuciłam pomysł "nękania" rodziny zza grobu.
Dzisiaj Joanna Górska zaczyna liczyć lepszy czas. O raku prędko nie zapomni, ale ma nadzieje, że już więcej do niej nie wróci.