Na koncerty przyciągała tłumy. Fani o niej nie zapomnieli. Odwiedziliśmy grób Ireny Jarockiej
[GALERIA]
Życie bez śpiewu nie miało dla niej najmniejszego sensu. Na scenie ostatni raz widzieliśmy ją w 2011 roku. Kolejne koncerty zmuszona była odwołać, żeby w tajemnicy przed światem toczyć walkę z rakiem. Zmarła rok później. I choć ostatnie chwile życia przebiegły jej w cierpieniu, nigdy nie użalała się nad swoim losem. Publicznie mówiła tylko o tym, jak bardzo kocha muzykę.
W dzień Wszystkich Świętych odwiedziliśmy grób Ireny Jarockiej. Rodzina, przyjaciele i fani nie zapomnieli o artystce. Zobaczcie zdjęcia.
Miejsce dla zasłużonych
Irena Jarocka zmarła w wieku 65 lat po długiej chorobie nowotworowej. Okazuje się, że piosenkarka celowo ukrywała przed światem fakt, iż walczy z guzem mózgu. O jej cierpieniu wiedzieli tylko najbliżsi. Przed swoimi fanami nie zdradziła się ani słowem. Wiadomość o śmiertelnej chorobie przyjęła ze spokojem.
I choć w zmaganiach z rakiem nie dawała za wygraną, zmarła 21 stycznia 2012 roku. Artystka pochowana została w Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach.
Fani pamiętają
W miejscu pochówku Jarockiej nie brakuje zniczy, kwiatów i upominków, które na jej grobie ciągle składają fani. Od jej śmierci minie niedługo 7 lat, ale wielu z jej wielbicieli ciągle nie może pogodzić się z utratą artystki.
Skromna, miła, ładna
Irena Jarocka była jedną z najbarwniejszych postaci polskiej sceny muzycznej. I choć ogromem swojego talentu i charyzmy mogłaby obdzielić wielu artystów, ona nigdy nie stawiała samej siebie na pierwszym miejscu.
Trudno w to uwierzyć, ale jako nastolatka miała kompleksy z powodu "mysiego" koloru włosów i zbyt chudych nóg. Dodatkowo przez większość życia czuła się gorsza od innych, ze względu na biedę, jaka panowała w jej domu. Jej ojciec, Henryk Jarocki, zmagał się z problemem alkoholowym, a mama chora na astmę i łuszczycę, często trafiała do szpitala.
Jarocka wraz ze swoimi braćmi, Waldemarem i Henrykiem, niejednokrotnie pieniądze pożyczali od sąsiadów, a ci niejednokrotnie zmęczeni ich nachalnością, zatrzaskiwali im drzwi przed nosem.
Zdolna uczennica
Pasja do muzyki kierowała jej życiem od dzieciństwa. Mimo tego, że w domu się nie przelewało, ale ona od zawsze miała świat, do którego mogła uciekać. W drodze na szczyt pomagała jej schorowana matka, która zapewniała jej lekcje śpiewu oraz gry na fortepianie. Swoje umiejętności wokalne doskonaliła w chórze Katedry Oliwskiej.
Wkrótce w Gdańskim Studium Piosenki okrzyknięto ją najlepszą uczennicą, a także wytypowano ją do udziału w "Tele-Echu" Ireny Dziedzic.
W młodości jednak Jarocka roztropnie podchodziła do życia. Oprócz śpiewu, myślała także o "poważnym" zawodzie. Ukończyła studium nauczycielskie. Jednak doceniana przez swój niebywały talent, coraz częściej dostawała propozycje koncertów.
Wielki debiut
Przysłowiowe 5 minut Ireny Jarockiej przypadło na rok 1967. Zadebiutowała wtedy na festiwalu w Opolu z piosenką "Sosna". Ale serca publiki podbiła rok później. W Sopocie wykonała utwór "Gondolierami znad Wisły" i wtedy już wiedziała, że do zawodu nauczyciela nie będzie musiała wracać.
Faceci się o nią bili
Jan Pietrzak tak wspomina debiut Ireny Jarockiej:
- W czarnej sukience z białym kołnierzykiem szła za rękę z mamą. Nie była świadoma swojego uroku - słyszymy w jednym z wywiadów.
Po latach mąż jednej ze znanych piosenkarek miał wyznać, że panowie zakładali się o to, któremu uda się spędzić noc z niedostępną pięknością. Dwa razy nawet musiała ratować się głośnym krzykiem przed natarczywymi zalotami.
Obsesja na punkcie Ireny Jarockiej narastała, a wielbicieli przybywało. Mężczyźni, których piosenkarka odtrącała, zaczęli wymyślać na jej temat niestworzone plotki. Jedna z teorii głosiła, że Jarocka jest lesbijką.
Pojechała na koncert, wróciła z mężem
Pierwszym mężem artystki był Marian Zacharewicz, z którym rozstała się po 4 latach małżeństwa. W Leningradzie, podczas jej trasy koncertowej w Rosji, poznała Michała Sobolewskiego, informatyka. Mężczyzna na dobre zawrócił jej w głowie, ale uczucie musiało poczekać.
Sobolewski pisał dla niej wiersze, a ona uskrzydlona miłością mogła skupić się na tworzeniu. Na jakiś czas ich kontakt jednak się urwał. Kiedy Jarocka myślała już, że nie ma szans na miłość, Michał postanowił ją zaskoczyć i czekał na nią po jednym z występów.
- Zanim się spostrzegłam nie wyobrażałam sobie życia bez niego - wyznała w jednym z wywiadów piosenkarka.
Zamieszkała z Michałem Sobolewskim krótko po wypadku samochodowym w 1976 r. Kilka lat później na świat przyszła ich córka Monika.
Powrót z dalekiego kontynentu
Tuż po narodzinach córki Moniki, Michał Sobolewski dostał propozycję pracy w USA i wyjechał. Wówczas Irena Jarocka została w Polsce sama. Musiała nadzorować wykończenie ich domu i pracować nad kolejną płytą. Rok później, z 8-letnią już córką dołączyła do swojego męża.
Początki nie były najłatwiejsze. Artystka nawet przeżyła załamanie nerwowe. Jednak wzięła się w garść i i zaangażowała się w działania na rzecz Polonii. Wtedy też wróciła do muzyki. Dla amerykańskiej publiczności śpiewała w 8 językach.
Po 18 latach w Stanach Zjednoczonych Irena Jarocka wróciła do Polski. Nie mogła doczekać się chwili, aż zostanie babcią. Niestety, wnukiem nacieszyła się tylko niecały rok. Zmarła 21 stycznia 2012 r., w Dniu Babci.
Fani ją kochali
Irena Jarocka słynęła z pogody ducha i optymizmu. Choć w jej życiu nie zawsze działo się dobrze, ona nigdy nie traciła nadziei. Fani uwielbiali ją za podejście do życia i umiejętność godzenia się z losem.
Na kilka lat przed swoją śmiercią w swojej autobiografii napisała:
- Nie mogę uwierzyć, że Bóg dał mi tak piękne i ekscytujące życie, pełne miłości, twórczych działań i wyzwań - czytamy.