Na planie "Dynastii" nie potrafił zapamiętać kwestii. Wszyscy podejrzewali alkoholizm. Prawda była znacznie gorsza
Oświadczenie Rocka Hudsona odczytane na konferencji w Paryżu okazało się punktem zwrotnym lat 80. W jednej chwili legł jeden z największych mitów amerykańskiej popkultury.
Co przez 30 lat ukrywał jeden z symboli Hollywood? Czemu jego niespodziewana śmierć odbiła się tak szerokim echem? Na te i wiele innych pytań odpowie film w reżyserii Grega Berlantiego, autora hitowego "Riverdale" Netflixa.
Scenariusz zostanie oparty na książce "All That Heaven Allows: A Biography of Rock Hudson", która trafi do amerykańskich księgarń na początku grudnia. Już teraz biografia autorstwa Marka Griffina wzbudza wiele emocji. I trudno się temu dziwić.
Beztalencie z krzywymi zębami
Aby zrozumieć skalę szoku i niedowierzania, jakie przetoczyły się przez USA, trzeba uzmysłowić sobie, kim przez lata był dla Amerykanów Rock Hudson.
Naprawdę nazywał się Roy Harold Scherer Jr. Tuż po wojnie przeprowadził się do Los Angeles, gdzie uczęszczał na zajęcia z aktorstwa. Bez większych sukcesów. Przełomem okazało się zdjęcie wysłane w 1948 r. znanemu łowcy talentów, Henry’emu Wilsonowi. Ten podjął się karkołomnego zadania.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Bo choć Roy dysponował fantastycznymi warunkami, nie mógł pochwalić się ani charyzmą, ani tym bardziej talentem aktorskim. Zanim stanął przed kamerą, musiał brać lekcje grania, dykcji, śpiewu oraz wyprostować zgryz.
Początki były do przewidzenia. Legenda głosi, że podczas zdjęć do debiutu sceny ze swoim udziałem powtarzał aż 38 razy, a poprawnie udało mu się powiedzieć zaledwie jedną kwestię. To jednak nie zraziło ani Rocka Hudsona – bo taki pseudonim przyjął Roy – ani Wilsona. Doskonale wiedział, że trafił na żyłę złota.
Wystarczyło kilka lat, aby jego podopieczny dostał nominację do Oscara, a cała Ameryka uznała go za ucieleśnienie męskości. Był jednak pewien "problem".
Homo czy hetero?
Dla przeciętnego kinomana Rock Hudson był uosobieniem macho. Samcem alfa, który jednym spojrzeniem zrywa ubranie z każdej kobiety.
Wysoki, muskularny i kipiący testosteronem brunet. Wizerunek umacniał kolejnymi kreacjami kowbojów, żołnierzy czy kochanków w komediach romantycznych, w których z czasem się wyspecjalizował. Jednak ulubieniec publiczności skrywał sekret. Był gejem.
Z uwagi na konserwatywne przekonania opinii publicznej oraz w trosce o interesy studia Hudson przez 30 lat był zmuszony odgrywać ekranową rolę też w życiu prywatnym.
Oczywiście w branży od początku krążyły słuchy o jego orientacji. Jednak miliony widzów prawdę miały poznać dopiero chwilę przed śmiercią idola.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Produkt studia filmowego
Kiedy plotki o jego homoseksualizmie zaczęły nabierać na sile, włodarze studia zareagowali natychmiast… aranżując małżeństwo Hudsona z Phyllis Gates, sekretarką jego agenta.
Związek przetrwał zaledwie 3 lata. Gates długo utrzymywała, że na początku nie miała pojęcia o preferencjach męża.
- Studio filmowe angażujące Hudsona zadbało o odpowiednią reklamę, stwarzając w wyobraźni kinomanów postać aktora mającego ciągłe romanse ze swoimi partnerkami filmowymi. Robiono w tym celu specjalne serwisy fotograficzne, publikowane potem skrzętnie we wszystkich czasopismach - pisała Yola Czaderska-Hayek w 1987 r.
W czerwcu 2013 r. "The Hollywood Reporter" opublikował zapis potajemnie nagranej rozmowy. Gates w dość bezceremonialny sposób pyta Hudsona, czy jest gejem, wyrzucając mu, że "podrywa chłopców na ulicy".
Później Hudson miał być związany m.in. ze scenarzystą Armisteadem Maupinem. Jego biografka Sara Davidson w rozmowie z krytykiem Rogerem Ebertem określiła Hudsona jako "niepoprawnego romantyka, który zawsze wierzył, że gdzieś istnieje ta jedyna wyjątkowa osoba mu pisana. Zawsze jej szukał i zawsze ją znajdował."
Swędząca szyja
O chorobie dowiedział się przypadkowo. Uporczywe swędzenie szyi zaczęło być tak irytujące, że zgłosił się do dermatologa. Diagnoza okazała się bezlitosna. Niegroźne, jak myślał, zmiany na skórze były pierwszymi objawami mięsaka Kaposiego.
Choć choroba szybko postępowała, aktor utrzymywał ją w ścisłej tajemnicy. Czas dzielił między pracę, a wizyty we francuskiej klinice. Szukał lekarstwa, które choć trochę spowolniłoby proces wyniszczania organizmu. Próbował też rozpaczliwie skontaktować się z byłymi kochankami i anonimowo ich ostrzec.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Kiedy pokazał się na konferencji z Doris Day, z którą miał poprowadzić program telewizyjny, dziennikarze zaniemówili. Amant wszech czasów był żałosnym cieniem idola, którego tak kochała Ameryka.
''Rzuć to psom''
21 lipca 1985 r. Hudson stracił przytomność w paryskim Hotelu Ritz. Jego rzecznik oświadczył, że aktor cierpi na raka wątroby. Było to dość wiarygodne, zważywszy, że od kilku lat zmagał się z uzależnieniem.
Jednak cztery dni później lekarze postawili ultimatum: albo wyda oficjalne oświadczenie o prawdziwym stanie zdrowia, albo zrobi to szpital.
Kiedy sekretarz sporządził pismo i przeczytał je Hudsonowi, zrezygnowany gwiazdor powiedział tylko: "Śmiało, i tak ukrywałem to za długo. Tak musi być, teraz rzuć to psom."
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Choć wiedział, że to koniec, reakcja fanów i mediów bardzo go zaskoczyła. Okładka "Newsweeka", który sprzedał się w rekordowej liczbie egzemplarzy, prawie 30 tys. listów z wyrazami solidarności i nagłe zainteresowanie badaniami nad AIDS na pewno pomogły mu w ostatnich dniach.
Prawda wychodzi na jaw
Zmarł we śnie w swoim domu w Beverly Hills 2 października 1985 r. Jego ciało poddano kremacji, a prochy rozsypano nad oceanem. Jedną z ostatnich osób, jakie go odwiedziły, była długoletnia przyjaciółka, Elizabeth Taylor.
Tuż po jego śmierci magazyn "People" opublikował słynny artykuł, gdzie opisano chorobę w kontekście homoseksualizmu. Ukrywana przez lata prawda stała się faktem.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Hudson był pierwszym celebrytą, który publicznie przyznał, że jest nosicielem wirusa HIV. Dokonała się pewnego rodzaju "nobilitacja" choroby, uzmysławiając, że jej ofiarą może paść każdy, nawet największa gwiazda Hollywood. Przy okazji nastąpiło odkłamanie stereotypu homoseksualisty, często wiązanego z półświatkiem.
Śmierć Rocka Hudsona zwróciła uwagę opinii publicznej na ogromne zagrożenie, jakie niesie ze sobą HIV. Sprawiła, że zaczęto przeznaczać większe środki na profilaktykę i badania. Przyczyniła się też do pogłębienia społecznej świadomość. Co nie znaczy, że proces nastąpił natychmiast.
- Cena wystawionego na sprzedaż domu zmarłego na AIDS aktora Rocka Hudsona od samego początku spadła z 7 do 2,9 mln dol. Potencjalni nabywcy, podczas oględzin domu, zachowywali się nerwowo, wielu z nich nie chciało niczego dotknąć - pisał Michał Bołtryk w "Ekspresie Reporterów" w 1988 r.
Wypowiedzi Yoli-Czaderskiej Hayek oraz fragment reportażu Michała Bołtryka pochodzą z książki "Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u" autorstwa Krzysztofa Tomasika.