Na początku było jajko. "Cirque du Soleil" zachwyca barwną sztuką o zabawnych owadach
Ovo, tłumaczone z łaciny, to jajko. I cały spektakl skupia się wokół tytułowego jajka właśnie. To ono było kością niezgody wśród małych owadów, a także przyczynkiem romansu między Biedronką a cwaną Muchą.
Tym razem artyści postanowili przedstawić nam swoją wizję mikroświata, w której toczy się walka o przetrwanie, kwitnie miłość i ewoluuje nadzieja. A wszystko zaczęło się od tego, że pewna sprytna Mucha przytargała jajo na polanę. Ale że świat owadów rządzi się brutalnym prawem natury, to jej mieszkańcy: chrząszcze, gąsienice i motyle miały na niego chrapkę. Tu do akcji wkroczył owad, który miał odciągnąć Muchę od zdobyczy. Piękna i kształtna Biedronka zawracała w głowie insektowi, podczas gdy reszta jej drużyny wyniosła jajo głęboko w trawę.
Jak się jednak okazało, to co początkowo było ledwie spiskiem, zamieniło się w dramat rozpisany na trzy akty. *Biedronka zaczyna bowiem odwzajemniać uczucia Muchy, nie zważając na swego wcześniejszego, również krągłego wybranka. *
Kto kiedykolwiek widział którąś ze sztuk "Cirque du Soleil”, ten wie, że artyści więcej mają wspólnego z teatrem niż cyrkiem. Tak jak inne tytuły, również "Ovo” zachwyca feerią barw i skocznych melodii, które cieszą oko tak małych widzów jak i dorosłych.
Nigdy wcześniej nie widziałam przedstawienia, które byłoby tak obfite w różnorodność elementów przykuwających uwagę i cieszących oko. Te dwie godziny sprawiły, że moje zmysły oszalały z radości! Bo w sztuce zachwycają nie tylko niezwykłe akrobacje, ale również artystyczna gimnastyka, śpiew na żywo, komediowa gra aktorska, precyzyjnie wykonane stroje czy charakteryzacja.
Co ciekawe, artyści bywają także technikami. Aranżację na scenie zmieniają bowiem sami podczas krótkiej nieuwagi widzów. Wszystko tu jest dopięte na przysłowiowy ostatni guzik i nie ma miejsca na pomyłkę czy przypadek. Doskonale wyuczona choreografia oraz akrobacje nad ziemią sprawiają wrażenie, jakby aktorzy pozbawieni byli żywej tkanki, która przecież przesądza o byciu człowiekiem. Tu jednak mamy do czynienia z artystami wielkiego formatu, którzy własne ciało oraz jego ruch opanowali do perfekcji.
Inscenizacja ma związek z przyrodą i ekosystemem. Pomysłowa gimnastyka nad ziemią pozwala śledzić transformację poczwarki z motyla, by chwilę potem zadziwić akrobatycznym tańcem na konstrukcji przypominającej misterną łodygę liścia.
Każdy pokaz czy akrobacja z udziałem trzech i więcej osób, wydają się być pięknym przedstawieniem, tak miłym dla oka, a przecież jakże trudnym dla tego, kto je wykonuje. Myślę że właśnie ten "łagodny” odbiór ich sztuki i wrażenie, że wszystko "płynie” jest największym sukcesem grupy "Cirque du Soleil". Dopracowane jest tu nawet to jak się ze sobą porozumiewają owady. Niekiedy mamy bowiem wrażenie, że całość wypełnia brzęczenie i mruczenie tak przecież charakterystyczne dla mieszkańców łąk.
Czasem rozglądając się po hali widziałam rozbawione twarze widzów, które pełne były emocji. Czasem było to wzruszenie, niekiedy niedowierzanie a czasem zachwyt. Każda sztuka cyrkowców to powrót do przeszłości i chwila spotkania ze swoim wewnętrznym dzieckiem Cóż może być piękniejszego, niż takie chwile radości?
Za początek "Cirque du Soleil" uważa się rok 1980, choć nazywali się wówczas "Les Echassiers". Ta kanadyjska grupa składała się z zaledwie kilkunastu osób i występowała w Quebecu. Dopiero w 1984 r. artyści zmienili nazwę, na "Cirque du Soleil" i zaczęli podróżować po całym świecie. Dziś firma zatrudnia ponad 5000 osób z całego świata i każdego roku wystawia spektakle na każdym kontynencie (z wyjątkiem Antarktydy).* Rachuje się, że roczne zyski ze sprzedaży biletów wynoszą około 900 mln dolarów. *