"Nie było takiej propozycji". Zwycięzca "The Voice" zabiera głos
Krystian Ochman, zwycięzca najnowszej edycji "The Voice of Poland", urodził się w USA, a do Polski przyjechał za namową słynnego dziadka. W rozmowie z WP zdradza, czy zostanie tu na dłużej, jakie ma plany oraz czy usłyszymy go niebawem podczas Sylwestra Marzeń z Dwójką.
Małgorzata Mach, Wirtualna Polska: Jak wygląda grafik twojego dnia po wygranej w "The Voice of Poland"?
Krystian Ochman: Wszystko planuję. Tak naprawdę już organizuję, co może odbyć się za rok. Nie mam momentu, w którym siedzę i nic nie robię. Jak mam przerwę od wywiadu albo od jakiejś pracy nad teledyskiem czy utworem, to sprawdzam, co mogę zrobić na uczelnię. W szkole długo mnie nie było i sporo mam zaległości.
Jak wykładowcy i koledzy z roku przyjęli informację o twojej wygranej?
(Śmiech) Oni są wszyscy mega zadowoleni i mnie wspierają. Dużo mi pomagają.
Czy ktoś ze szkoły chce pójść w twoje ślady i planuje udział w następnej edycji "The Voice of Poland"?
Jeszcze nie miałem szansy, żeby tak naprawdę usiąść z nimi i pogadać na tyle, żeby to wiedzieć.
Kiedy wróciłeś do Katowic, nie było imprezy z okazji twojej wygranej?
Mam bardzo specyficzne podejście do tego: zawsze będą okazje, żeby się pobawić i zrelaksować, ale teraz jeszcze nie jest ten czas. To jest oczywiste, że dostałem dużo propozycji, żeby gdzieś wyjść. Jest mi ogromnie miło… ale ja po prostu mam za dużo obowiązków na głowie i za dużo do roboty, żeby myśleć o jakiejkolwiek przyjemności.
Ochman - Światłocienie
Ale chodzi też o dbanie o głos. Chciałbym utrzymać jego jakość. Muszę być wyspany i ogarniać co się dzieje dookoła. Żeby się zrelaksować, nie będę wkładał w siebie jakichś substancji albo chodził spać bardzo późno. Bo to wręcz przeciwnie działa, następnego dnia nic bym chyba nie zrobił.
Twój głos jest twoim skarbem.
Głos jest też instrumentem. Tak samo jak ktoś dba o swoje skrzypce albo o swój saksofon, musisz dbać o swoje struny głosowe i gardło. Nie jem zimnych rzeczy, nie piję niczego z lodem. Wszystko co piję musi być letnie albo bardzo ciepłe.
Zanim zacząłeś śpiewać, uczyłeś się gry na trąbce i fortepianie. Często do tego wracasz?
Zawsze jak tylko mam okazję. Ostatnio trochę mniej, bo jestem cały czas w rozjazdach. Jak jestem w Katowicach, chodzę do Szafrana. To jest taki budynek, gdzie muzycy z akademii mogą ćwiczyć. Tam przy fortepianie piszę utwory albo uczę się swojego repertuaru na egzamin. Jak mam okazje, nadal gram na trąbce. Lubię też po prostu podejść do fortepianu i zagrać. Nie zaśpiewać, ale wymyślić jakąś melodię, fajne akordy i tyle.
Sam komponujesz. Jak zaczynasz pracę nad własnym utworem?
Myślę o temacie i klimacie, co chciałbym w danej chwili przekazać. Utwór zazwyczaj krąży dookoła ważnych dla mnie sytuacji.
Najpierw myślisz muzyką, czy najpierw myślisz słowem?
Zależy. Piszę teksty, jak jakiś fajny pomysł wpadnie mi do głowy. Piszę też wiersze dla zabawy i potem dopasowuję muzykę. Czasami bawię się na fortepianie, znajduję fajne akordy i dodaję później słowa.
Komponując, myślisz bardziej po polsku czy po angielsku?
Powiem szczerze, że "Światłocienie" są moim pierwszym utworem, który napisałem po polsku. Wcześniej pisałem tylko i wyłącznie po angielsku, nawet na studiach. Trochę krępuję się, pisząc po polsku.
Finałowa piosenka "The Voice of Poland" powstała w zespole: Tomasz Kulik, Adam Wiśniewski i Krystian Ochman. Ile w tym utworze jest ciebie?
Chciałem, aby to brzmiało jak ja, a nie jakby ktoś wszystko dla mnie napisał. Byłem bardzo szczęśliwy, że mogłem dać bardzo dużo od siebie. Tomek z Adamem również rzucali swoje pomysły i to się fajnie razem zgrało.
Kiedy patrzyłam na ciebie podczas występów w "The Voice of Poland", miałam wrażenie, że jesteś nieśmiały. Jak radzisz sobie z tremą?
Skupiam się na tym, co musi być zrobione. Inni uczestnicy programu mogliby to na pewno potwierdzić. Przed występami z nikim raczej nie gadam, wyglądam jakbym zamulał, jakbym był niezadowolony. Na scenie zazwyczaj czuję, jakbym był już gdzieś zupełnie indziej. Na te trzy minuty przenoszę się do innego świata. Wymaga to ode mnie dużo koncentracji, ale ja nie mogę zaśpiewać utworu bez wczuwania się w muzykę oraz tego, co ten utwór ma przekazać.
Lubisz śpiewać w duetach?
Kocham. Czasami wolę zrobić harmonię, niż śpiewać melodię. To jest fajne, że można z drugą osobą tak ładnie zgrać się w utworze.
Twoi fani zastanawiają się, czy będzie więcej wykonań z Michałem Szpakiem.
Bardzo bym chciał, ale nie wiem, jakie on ma plany. Sam jeszcze usiłuję poukładać to, co dzieje się dookoła mnie. Mam bardzo dużo planów, jeśli chodzi o współpracę z ludźmi z Voice'a, ale jeszcze nic nie jest ustalone. Chciałbym nagrać coś jeszcze z Michałem, z Weroniką…
Krystian Ochman i Michał Szpak - "A Mi Manera" - Finał - The Voice of Poland 11
Chciałbyś, żeby duety pojawiły się na twojej płycie?
Myślę, że tak. Ale wszystko jeszcze się okaże. Dopiero tworzymy materiał na debiutancką płytę.
W jakim stylu będzie ten materiał osadzony?
Chciałbym spróbować różnych gatunków. Dla mnie najważniejsze, żeby przygotować spójną płytę. Żeby utwory łączyły się w historię, a jednocześnie różniły się od siebie. Będę nad tym dużo pracował.
Twój rap jest zupełnie inny, wręcz liryczny.
(Śmiech) Nie oszukujmy się, ja nie umiem rapować, ale mogę w szybszym tempie coś zaśpiewać i to jest fajne. Choć teraz rap idzie w taką stronę, że flow raperskie jest połączone ze śpiewaniem.
Jak już jesteśmy po tej drugiej stronie muzycznej, powiedz, śpiewasz czasem z dziadkiem? Przypomnijmy, że jest nim Wiesław Ochman, słynny tenor.
Tak. Jak jestem u niego, to zasiadamy przy fortepianie. Pomaga mi, otwiera głos. Wcześniej miewaliśmy wspólne koncerty w kościołach, po mszach. Od momentu kwarantanny jest tego o wiele mniej.
Jeden z serwisów plotkarskich napisał, że ponoć Jackowi Kurskiemu marzył się występ Ochmanów podczas tegorocznego Sylwestra Marzeń z Dwójką. Czy to prawda?
Czekam na moment, żeby znów zaśpiewać z dziadkiem i na pewno będą ku temu okazje. Ale póki co nie było takiej propozycji ze strony TVP.
Będziesz u dziadków na święta. Jaka jest twoja babcia?
Babcia Ochman jest bardzo twardą kobietą. Myślę, że bez niej dziadek nie miałby takiej kariery. Jak jestem u niej, rozmawiamy o mojej przyszłości. Babcia mi zawsze daje rady.
Kto wprowadził cię do świata muzycznego?
Ludzie dookoła mogą dać ci narzędzia. Ale takie rzeczy się nie udają, jeśli osoba nie ma chęci. Ja miałem pasję. Grać na instrumentach zacząłem dzięki rodzicom. Na początku nie byłem jednak bardzo zaangażowany w muzykę. Nie doceniałem tego, bo jeszcze nie byłem dobry. Jednak rodzice mnie popychali i z czasem zrozumiałem jakie to jest wspaniałe.
Kiedy wkręciłeś się w muzykę?
Na początku liceum. Co roku robiliśmy przedstawienia musicalowe. Też byłem zaangażowany w acapella groups, nazywamy się Supertonic. Do dziś jesteśmy bardzo zżytą grupą. Na ostatnim roku liceum, jak już postanowiłem, że na pewno chcę iść w tę stronę, byłem zaangażowany w program miasta Waszyngton, nazywał się Act too. Wtedy grałem w przedstawieniu na podstawie muzyki Elvisa Presleya. Ciągle kocham musicale.
Wyczytałam, że dziadek zasugerował tobie studia wokalne w Polsce, po tym jak usłyszał cię w roli księcia w "Kopciuszku".
Zaproponował mi opcję wyjazdu na studia do Katowic. Decyzja była tego warta, nigdy w życiu bym tego nie zmienił.
Czytałam, że myślisz, żeby wrócić do Stanów i tam kontynuować karierę.
Raczej nie mówiłem czegoś takiego. Bardzo kocham Polskę i chciałbym tutaj jeszcze zostać. Na pewno będę tu przynajmniej jeszcze dwa lata. Mam tu szkołę, która jest dla mnie bardzo ważna i którą muszę skończyć. Chciałbym być w takim miejscu, aby czuć się swobodnie i być stabilnym finansowo. Znaleźć sobie pracę, albo po prostu rozwijać się w świecie muzycznym.
To może być trudny kawałek chleba.
Myślę, że tutaj są większe możliwości rozwoju warsztatu. A do sukcesu, warsztat jest niezbędny. I have special place in my hart for the US. Na pewno przyjdzie moment, kiedy tam wrócę. Ale teraz koncentruję się na rozwoju. Skupiam się na tym, co będę mógł przekazać ludziom za kilka lat.