Nie żyje wokalista znanego boys bandu. Zabił go koronawirus. Miał tylko 34 lata
W wieku zaledwie 34 lat zmarł Chris Trousdale. Był członkiem popularnego boys bandu Dream Street. Przyczyną śmierci były powikłania po COVID-19, chorobie wywołanej koronawirusem.
Jak poinformował członek rodziny zmarłego piosenkarza, Chris Trousdale zmarł we wtorek wieczorem w szpitalu w Burbank w Kalifornii. W informacji przekazanej mediom rodzina zmarłego 34-latka podała, że odszedł w wyniku powikłań po COVID-19.
Chris Trousdale był członkiem popularnego boys bandu Dream Street, który uformował się na początku lat dwutysięcznych. Zespół wydał dwa albumy i wylansował takie hity, jak "It Happens Every Time" czy "I Say Yeah".
ZOBACZ TEŻ: Najgłupsze wypowiedzi gwiazd o koronawirusie
Drogi chłopców z Dream Street rozeszły się w 2002 r. na skutek nieporozumień między członkami zespołu, ich rodzicami i menedżerami chłopców.
W ubiegłym miesiącu jego kolega z zespołu Jesse McCartney w rozmowie z "Us Weekly" przyznał, że nie wyklucza reunionu. - Nigdy nie mów nigdy! Zdarzały się o wiele bardziej szalone rzeczy - mówił wokalista.
Chris Trousdale, podobnie jak jego koledzy, stawiał pierwsze kroki na Broadwayu. Po rozpadzie boys bandu nie zrezygnował z kariery w show-biznesie.
Nadal występował i śpiewał, pojawił się m.in. w serialu Disneya "Taniec rządzi", operze mydlanej "Days of Our Lives" czy serialu "Lucyfer". Na premierę czeka "New York Christmas Wedding", ostatni film zmarłego muzyka.
W zeszłym roku Trousdale wypuścił singiel "Summer". Można go posłuchać w serwisach strimingowych.