Nowe fakty dotyczące śmierci Michaela Jacksona. "To nie był typowy pokój do leczenia"
Od śmierci Michaela Jacksona minęło 10 lat. Z tej okazji jedna z brytyjskich telewizji wyemituje dokument opowiadający o kulisach śmierci Króla Popu. Na jaw wchodzą nowe fakty.
W godzinnym filmie dokumentalnym detektywi Orlando Martinez, Dan Myers i Scott Smith starają się przybliżyć ostatnie godziny życia gwiazdora i uzgodnić, jak doszło do jego śmierci. Padają poważne oskarżenia. Śledczy twierdzą, że Conrad Murray - skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci w 2011 roku - jest w rzeczywistości winny morderstwa drugiego stopnia. Miał on podać śmiertelną dawkę propofolu znieczulającego, która doprowadziła do zatrzymania akcji serca Jacksona i czekać 25 minut przed wezwaniem policji po tym, gdy zdał sobie sprawę ze zgonu gwiazdy popu.
W filmie został też pokazany pokój Michaela Jacksona. Znaleziono w nim wiele igieł i pustych opakowań po lekach.
– W ciągu zaledwie 48 godzin okazało się, że to było coś więcej niż przedawkowanie. Mieliśmy świadomość, że dr Murray albo przestał udzielać resuscytacji krążeniowo-oddechowej, albo najpierw wszystko wyczyścił, a dopiero potem zaczął udzielać pomocy- powiedział jeden z detektywów.
Dużo emocji budzą też przedmioty, które znaleziono w pokoju, w których Jackson spędził ostatnie godziny życia.
– To nie był typowy pokój do leczenia, choć właśnie w tym miejscu miał go leczyć dr Conrad Murray. Wszędzie były przyklejone karteczki z wierszami czy fragmentami piosenek. Na łóżku leżał komputer, lalka, zdjęcia reklam z dziećmi - wyznał Orlando Martinez.