Ojciec Britney ma na sumieniu więcej grzeszków. Twórcy "Britney kontra Spears" docierają do sekretnych wiadomości
Sprawa kurateli Britney Spears od miesięcy rozgrzewa media, a kolejne filmy dokumentalne rzucają nowe światło na tę sprawę. "Britney kontra Spears" wyprodukowany przez Netflix obiecywał zdemaskować patologię niewoli, w której Jamie Spears trzyma swoją córkę od 13 lat. I obietnica ta została dotrzymana.
Dokument, który dziś został opublikowany na platformie streamingowej, miał dotyczyć jedynie długiej i bogatej kariery Britney - idolki nastolatek, ucieleśnienia amerykańskiego snu. Prace nad nim rozpoczęto już dwa lata temu, ale szybko okazało się, że to temat kurateli i nieprawidłowości, do których w jej trakcie dochodzi powinien być fokusem twórczyń materiału - reżyserki Erin Lee Carr i dziennikarki Jenny Eliscu.
Pierwsze minuty nie proponują nam nic nowego, jedynie krótkie nakreślenie życiorysu gwiazdy: wielki sukces w młodym wieku, nieudane małżeństwo, załamanie nerwowe i w efekcie trafienie pod kuratelę ojca w 2008 r.
"Britney kontra Spears" udało się jednak to, czego nie udało się innym twórcom, czyli sprowadzenie przed kamerę osób bezpośrednio związanych z artystką i szczegółowa, pedantyczna wręcz analiza dokumentów sądowych, które dają pełny i niepokojący obraz ostatnich trzynastu lat życia gwiazdy.
Britney vs Spears | Official Trailer | Netflix
Niektóre z zaproszeń są zaskakujące, bowiem oddano głos osobom uważanym do tej pory za czarnych bohaterów historii Britney i bezpośrednich sprawców jej publicznego załamania nerwowego z 2007 r. Mowa o Adnanie Ghalibie, paparazzo, z którym w tamtym czasie wokalistka miała romans oraz Samie Luftim, przyjacielu i przez moment menadżerze Britney.
Jak wszystkich mężczyzn pojawiających się wówczas u boku Britney, również i ich obwiniano za pogoń za pieniędzmi i wykorzystywanie nieświadomej celebrytki. Mężczyźni sugerują jednak, że to tylko sprytna zagrywka Jamiego Spearsa, który potrzebował symbolicznych "złych facetów", aby móc legalnie wnieść o kontrolę nad córką. W końcu jeśli w jej pobliżu kręcą się podejrzane typki, to Britney i jej fortuna potrzebują pomocy.
Tłumaczenia Ghaliba i Luftiego są momentami mocno naciągane, ale ostatecznie malują gwiazdę w dobrym świetle - zaprzeczają jakoby kiedykolwiek "zwariowała" czy była uzależniona od narkotyków, co było przecież jednym z koronnych argumentów, aby pozbawić ją w 2007 opieki nad dziećmi i później prawa do decydowania o sobie.
Z drugiej strony, próba znajomości, przyjaźni czy miłości z obcym fotografem czy nieznajomym poznanym z barem świadczą, że w tamtym okresie Britney rzeczywiście była pogubiona i zdesperowana, szukając wsparcia gdziekolwiek tylko mogła.
To nie skończyło się dla niej najlepiej, ale wsparcie, które przyszło ze strony ojca, okazało się po prostu więzieniem. Oświadczenie, które Britney złożyła przed sądem 13 lat później, w czerwcu 2021 r., wstrząsnęło opinią publiczną. Pojawiły się jednak głosy i pytania dlaczego artystka tak późno zdecydowała się poprosić o pomoc i ujawnić jak naprawdę kuratela wygląda za zamkniętymi drzwiami.
"Britney kontra Spears", dzięki drobiazgowemu prześwietleniu oficjalnych dokumentów, pozwala odpowiedzieć na te pytania. Artystka już od samego początku trwania kurateli była przeciwna temu, aby obejmowała ona ją jako osobę. Nie miała nic przeciwko temu, aby ktoś, byle nie jej ojciec, zajmował się kwestiami zawodowymi i biznesowymi - tak zresztą zostało do dzisiaj. W ujawnionych w dokumencie wiadomości tekstowych i głosowych, które Britney wysyłała do prawników, wynika, że już na początku 2009 r. wnosiła o zakończenie kurateli, niestety bezskutecznie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Na drodze stanęły ewaluacje psychiatryczne, które miały wykazywać, że piosenkarka nie jest w stanie podejmować samodzielnie najprostszych decyzji. Cytowany w dokumentach sądowych lekarz James Edward Spar, pojawia się przed kamerą i pytany o tę diagnozę nie chce przyznać, że jest jej autorem. Mało tego - sugeruje, że nigdy nie spotkał Britney…
Szokujące wyznanie zestawione jest z faktem, iż ta sama Britney, która zdaniem sądowych ekspertów nie jest w stanie sama się nakarmić i ubrać, kilka miesięcy później wyruszyła w światową trasę koncertową, dając kilkadziesiąt występów.
W tle przewija się wątek niejakiej Lou Taylor, menadżerki biznesowej Britney, którą gwiazda oskarża o nadużycia i trwonienie jej fortuny. To szara eminencja - nikt z bohaterów dokumentu nie chce się o niej wypowiadać, a jego twórczynie jeszcze przed publikacją otrzymały oficjalne pismo nawołujące do usunięcia wątków związanych z Taylor.
Desperackich prób odzyskania kontroli nad swoim życiem w wykonaniu piosenkarki było więcej, a niektóre z opisanych w dokumencie sytuacje wyglądają jak żywcem wyjęte z filmu.
Wyobraźcie sobie Britney Spears, która po kryjomy spotyka się w hotelowej toalecie z zaprzyjaźnioną dziennikarką, aby móc podpisać dokument wnioskujący o przyznanie niezależnego prawnika i to tak, żeby pilnujący jej ochroniarz nie zorientował się, że cokolwiek takiego ma miejsce. Ostatecznie udaje się złożyć podpis. Gdy ojciec wokalistki odkrywa co zrobiła i że grozi to całej kurateli, w magiczny sposób tydzień później Britney ze wszystkiego się wycofuje.
W niewielu prywatnych wiadomościach tekstowych, które udaje jej się wysłać dzięki uprzejmości nieznajomych użyczających telefonu, wyznaje, że ojciec ją szantażuje całkowitym pozbawieniem praw rodzicielskich.
Bezpośrednie zeznania i dokumenty, w których cytowany jest m.in. Jason Trawick, były narzeczony Britney już za czasów kurateli, obnażają świat totalnego zniewolenia. Artystka musiała poprosić o zgodę na m.in. wyjście poza zamknięte osiedle, na którym mieszkała, wizytę w fast foodzie czy pieniądze. Czasami pozwolenie było udzielane w ciągu 20 minut, innym razem musiała czekać na nie kilka dni. Chyba nie tak wyobrażamy sobie życie wielkich gwiazd?
Wstrząsający zapis patologii kurateli, którą Jamie Spears sprawuje nad córką nie mógł ukazać się w lepszym momencie. Ojciec gwiazdy zapewnił kilka tygodni temu, że ustąpi ze sprawowanej funkcji, ale obawiano się, że może to być tylko zasłona dymna.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
W świetle ujawnionych informacji, m.in. o podsłuchach zamontowanych w sypialni córki, skompromitowany mężczyzna w zasadzie nie może już liczyć na jakąkolwiek sympatię ze strony opinii publicznej, bo ta stoi murem za Britney. A przecież amerykańskie sądy to nie tylko prawo, ale i show - często wygrywają tam ci, którzy mogą liczyć na wsparcie publiki.
Osobom postronnym może się wydawać, że Britney jest już na ostatniej prostej po wolność. Wkrótce odbędą się kolejne przesłuchania w kalifornijskim sądzie, a jej prawnik optymistycznie patrzy w przyszłość. Biorąc jednak pod uwagę ujawnione przez Netflix rewelacje, piosenkarkę czeka coś trudniejszego niż samodzielne życie - uporanie się z traumą, którą zafundował jej własny ojciec.