Olena Leonenko: kim jest wdowa po Januszu Głowackim? To nie tylko gwiazda "Barw szczęścia"
Połączył ich teatr
- W dniu 19 sierpnia 2017 roku w wieku 79 lat odszedł mój najukochańszy mąż Janusz Głowacki – napisała w oświadczeniu Olena Leonenko-Głowacka, dzieląc się tragiczną i zaskakującą informacją. Kilka lat temu żona znanego scenarzysty i dramatopisarza przyznała, że jej życie dzieli się na dwa okresy: zanim poznała Janusza i życie z nim.
To właśnie z Głowackim udało jej się stworzyć bezpieczny, na ile to możliwe w przypadku pary artystów, związek. I dzięki niemu mogła powiedzieć, że wszystko, co kocha, jest w Polsce.
Uciekła z domu z wędrownym cyrkiem
Olena Leonenko urodziła się w 1966 roku w Kijowie, gdzie od najmłodszych lat przejawiała miłość do sztuki. Kiedy jednak nauczycielka muzyki powiedziała rodzicom małej Oleny, że dziewczynka powinna mieć w domu pianino, by móc rozwijać zauważalny talent, usłyszała: "Po naszym trupie".
- Nauczycielka plastyki rozkochała mnie w rysunku, a nauczycielka muzyki nauczyła rozumieć muzykę Czajkowskiego, Szostakowicza, Strawińskiego. Kochałam tych nauczycieli – mówiła w wywiadzie z "Vivą".
- Chodziłam w tajemnicy na lekcje muzyki, a ćwiczenia odrabiałam w domu na ręcznie namalowanej klawiaturze. Z czasem ukrywałam przed ojcem, że chodzę też na zajęcia z baletu, później z pantomimy itd. - mówiła Leonenko w rozmowie z "Newsweekiem". W wieku 15 lat uciekła z domu i dołączyła wędrownego cyrku.
Nowe życie w Polsce
Nie ma wątpliwości, że młodzieńcze decyzje Leonenko nie były przejawem bezpodstawnego buntu, ale wynikały z prawdziwej miłości do sztuki. Muzyka, śpiew, teatr towarzyszą jej przez całe życie i to dzięki artystycznej działalności Ukrainka trafiła na początku lat 90. do Polski na zaproszenie jednego z teatrów.
- Wzięłam ze sobą sandały, długą spódnicę, którą sama uszyłam, dżinsy, dwie bluzki i przyjechałam – mówiła w "Newsweeku".
- Dopiero w Polsce znalazłam dom i zatrzymałam się na dłużej. W Kijowie było mi wszystko jedno, gdzie mieszkam – czytamy w "Vivie".
Od teatru do wspólnego domu
Leonenko i Głowackiego połączyła wspólna praca w 1998 roku. Artystka wspominała, że po raz pierwszy zobaczyła przyszłego męża w Teatrze Polskim na próbie jego sztuki.
Janusz Głowacki przyleciał do Wrocławia z USA, gdzie żył i pracował od początku lat 80. Podczas wizyty w teatrze poznał ukraińską choreografkę i autorkę oprawy muzycznej swojego przedstawienia. Sztuka "Czwarta siostra" połączyła ich drogi zawodowe, jednak z czasem relacja między artystami przeistoczyła się w coś więcej.
- W życiu miałam kilka relacji z mężczyznami. Ktoś doceniał moją wrażliwość, ktoś inny urodę. Natomiast Janusz docenia i jedno, i drugie, i trzecie – mówiła żona Głowackiego w "Newsweeku".
28 lat różnicy
Leonenko w rozmowie z "Vivą" wyznała, że przed Januszem Głowackim, starszym od niej o 28 lat, przeżyła trzy wielkie miłości. On miał za sobą małżeństwo z dziennikarką i reżyserką Ewą Zadrzyńską, matką jego córki Zuzanny Głowackiej.
Olena i Janusz rozumieli się i wspierali w swoich działaniach artystycznych. Ona przed laty prowadziła dwa domy – jeden z mężem, drugi będący pracownią. Znała potrzeby i rytuały Głowckiego, który do pracy potrzebował "swojego krzesła, swojego okna, swojego kubka kawy, osłodzonej dwiema łyżeczkami cukru trzcinowego, i absolutnej ciszy."
Leonenko, nagrodzona medalem Gloria Artis od minstra kultury, mówiła przed laty, że Janusz Głowacki zasługuje na literackiego Nobla. - Uważam, że mu się należy. Niestety, Polacy lubią czcić, ale po śmierci. Jego warto docenić, póki żyje. Rosja uwielbia i ceni swoich artystów. W Polsce różnie to wygląda – mówiła w "Newsweeku".