Frycz była z dzieckiem w kinie. "Dzieci źrenice mają jak po dopalaczach"
Olga Frycz w długi weekend wybrała się z córką do kina, a swoimi refleksjami na temat obejrzanego filmu podzieliła się w mediach społecznościowych. Co skłoniło aktorkę do tak ostrych słów?
Gwiazdy dużego i małego ekranu bardzo różnorodnie spędzają długi weekend sierpniowy. Nie zabrakło też tych, którzy aktywnie spędzili te dni w domu. Olga Frycz robiła ogórkowe zapasy na zimę, ale znalazła też czas, żeby wybrać się z córką Helenką do kina. Aktorka wyszła z kina mocno rozczarowana. Zamiast relaksować, filmy atakują dźwiękiem i akcją, a dzieci, zamiast w dobrym humorze, są przebodźcowane i poddenerwowane.
"Byłam wczoraj z Helenką w kinie na DC LIga Super Pets - cały czas jakieś lasery, roboty, ksz ksz, wrrrr, transformersi, agresja, nawiedzony łysy chomik, jeden wielki hałas i jazgot. Minionki podobno jeszcze gorsze. Się nie dziwię, że dzieci później po ścianach chodzą, a źrenice mają jak po dopalaczach" - wyznała gorzko Frycz.
Pod jej postem rozgorzała dyskusja, w której głos zabrało wielu rodziców. Okazało się, że problem ten ma więcej rodzin, a dochodziło nawet do sytuacji, kiedy dzieci prosiły, aby mogły opuścić salę, bo nie mogły wytrzymać panującego tam hałasu.
"Takie filmy powinny być od 7 lat. Takie większe dzieci już jednak są bardziej odporne na tyle bodźców. Moim chłopcom się podobało. Ale fakt... hałas straszny", "Byłam dzisiaj na minionkach z dzieciaczkami i miałam właśnie takie odczucie, że to żadna bajka familijna, tylko powinna mieć jakiś przedział wiekowy", "Mój synek po 10-15 minutach tej bajki zaczął mówić 'niech mnie ktoś stąd zabierze!', no i zabraliśmy... Na lody".
Trwa ładowanie wpisu: instagram