Olgierd Łukaszewicz po szczepieniu: "Lud zapłonął dzikim zapałem. Szybko wydano wyroki"
Aktor Olgierd Łukaszewicz, jeden z kilkunastu zaszczepionych 29 grudnia, w rozmowie z WP powiedział: - Mówią o mnie teraz "zgniła elita". Ale ja postąpiłem rozsądnie. Nie było czasu na rozważanie, kto będzie bardziej godny przyjęcia dawki.
Sebastian Łupak: Warszawska elita artystyczna szczepi się ponad głowami narodu. To trafny opis tego, co się stało?
Olgierd Łukaszewicz: Czy ja należę do elity? Tak!
Czyli przyznaje się pan?
Czuję się odpowiedzialny za poziom polskiej kultury i rozpowszechnianie wiedzy o powoli zapominanych polskich artystach: Zapasiewicz, Łomnicki, Holoubek. Mnie też kiedyś nagradzano, mnie kiedyś wyróżniano. Można zajrzeć do Wikipedii: ja mam Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, złoty medal Gloria Artis, Zasłużony dla Miasta Warszawy. Czy to ma mieć znaczenie dopiero, jak będę w trumnie?! A teraz ja jestem nieodpowiednią osobą do przyjęcia szczepionki?
Czy w związku z tym, że jest pan elitą intelektualną, ma pan lepszy dostęp do lekarzy niż przeciętny Kowalski?
Nie mam niczego na telefon. Ostatnio miałem problemy z tarczycą i załatwiałem je w szpitalu na Wolskiej, czekając w kolejce, jak wszyscy.
Młody lekarz mówi, że wszyscy powinni być równi, nieważne: artysta czy sprzątaczka. Na tym polega demokracja, prawda?
Młody lekarz też będzie kiedyś miał 74 lata i zrozumie, jak to jest. Swoją pracą, swoimi ambicjami, doszedłem do czegoś. Mam jakieś dokonania. W kulturalnych domach ludzie wiedzą, kto kim jest. Młody człowiek może to sobie sprawdzić w internecie. Oni mówią o mnie teraz "zgniła elita". Wraca urawniłowka – znane z komunizmu zrównywanie wszystkich. Ale powtarzam: ja sobie niczego nie załatwiałem. Zostałem na te szczepienia zaproszony.
Pisze się, między innymi o panu, że "wepchał się pan do kolejki życia".
To nieuczciwe i niesprawiedliwe. Lepiej byłoby napisać, że "wepchnięto" nas do kolejki życia. Myśmy się nigdzie sami nie wpychali. Ktoś nas zaprosił i to jest odpowiedzialność szpitala. Ja nie byłem organizatorem tego szczepienia. Ja miałem kilkadziesiąt minut na podjęcie decyzji – jechać czy nie.
Rozumiem, że komuś w WUM zależało, żeby nie zmarnowała się żadna dawka. Jak rozumiem, zatrudnione tam panie miały kilka godzin na znalezienie ludzi do szczepionki. Nie było czasu na rozważanie, kto będzie bardziej godny.
Właśnie dziś dotarło do mnie pismo NFZ z 29 grudnia, z którego wynika, że w związku z absencją urlopową personelu medycznego, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów i Ministerstwo Zdrowia wyrażają zgodę na "elastyczne podejście w kwalifikowaniu do szczepień" z wykorzystaniem dawek, które mogłyby się zmarnować.
I was zaszczepiono w ramach tego "elastycznego podejścia", zgodnie z zaleceniami NFZ?
Tak to rozumiem. NFZ zwraca uwagę, że w związku z urlopami lekarzy szczepionkę można dać komuś innemu na terenie szpitala, na przykład pacjentom. Tymczasem na święta wypuszcza się do domów ludzi lekko chorych. Poważnie chorzy zostają. A kto odważy się podać jeszcze niewypróbowaną szczepionkę ciężko chorym? Więc szuka się na zewnątrz szpitala.
Ja chylę czoła przed wszystkimi pracownikami służby zdrowia, którzy ryzykują życiem, by nas ratować. Naprawdę niczego nie zamierzałem im zabrać.
Ma pan pretensje do mediów?
Tak. Komentatorzy i publicyści wznieśli się nagle na bardzo wysoką płaszczyznę egzaltacji moralno-etycznej. Za szybko wydają wyroki. Trzeba było przyjrzeć się sprawie i używać ostrożnych słów. Tymczasem nieważne, prawica czy lewica, wszyscy są podobni. A tu potrzeba pokazać racje dwóch stron. Komentatorom jednak nasze wyjaśnienia wydają się niewiarygodne i oni snują własne interpretacje. A gdzie domniemanie niewinności?!
Publicyści nie mają prawa was oceniać?
Mają. To jest ich rola. A ja mam prawo skomentować ich komentarze.
Krąży także teoria, że to mógł być plan PiS, żeby was zdyskredytować. Wierzy pan w to?
Nie wchodzę w rozważania, czy to była misterna układanka PiS-owska, która miała nas zdyskredytować jako przeciwników aktualnej władzy. Nie mam żadnych argumentów ani dowodów na to.
Cezary Pazura o szczepieniach gwiazd na WUM-ie: "Zastanawiam się, co ja bym zrobił na ich miejscu"
Czy pan wie coś o akcji promocyjnej, która miała towarzyszyć waszym szczepieniom?
Strategia promocyjna szczepień to nie moja działka. Powiedziano mi, że jak się zacznie promocja, to się dowiem szczegółów.
Kto panu to powiedział?
Tak się mówiło między nami aktorami. Nikomu nie przyszło do głowy żądać dokumentów.
Jest pan w kontakcie z panią Krystyną Jandą? Jak ona znosi ataki na siebie i teatr?
Ona bardzo przeżywa ataki na siebie, bo rzeczywiście boi się tych gróźb. Przez lata była wystawiana na ataki, szyderstwa i mowę nienawiści. Widziała, jak próbowano niszczyć Andrzeja Wajdę. Ja też to widziałem. Mi też w 1985 roku grożono po występach u Andrzeja Wajdy, że już nigdy nie wystąpię w TVP i że nie zagram już nigdy w żadnym filmie.
A dziś takie wyroki wydaje nie władza ludowa, ale opinia społeczna. Wygląda na to, że lud płonie dzikim zapałem i bierze sprawiedliwość w swoje ręce. Zaręczam, że nie wszyscy tak myślą. Otrzymuję też wiele sms-ów wsparcia.
Takie są czasy, że sądy wydają forumowicze w mediach społecznościowych. Może czas się z tym pogodzić?
Ja pozostaję przy swoim: postąpiłem rozsądnie, nikomu niczego nie zabierałem, nie przekroczyłem żadnego regulaminu. Tam nie było informacji: "tutaj się szczepi wyłącznie grupę zerową". Nie było tam takiego ostrzeżenia.
Boi się pan o swoją przyszłość zawodową, skoro wasza grupa została tak mocno potępiona?
Byłbym infantylny, gdyby to opinia publiczna miała zadecydować o sensie mojego życia i mojej pracy. Nie przesadzajmy. Już nigdy nie zagram Romea, ale może zagram jeszcze role dziadków. Ja mam w plecaku sporo ról. Dla ludzi pozostanę pewnie Albercikiem z "Seksmisji". Ale będę się też upominał o "Gorączkę”"Agnieszki Holland, "Brzezinę" Wajdy, "Lekcję martwego języka" Janusza Majewskiego czy "Generała Nila" Ryszarda Bugajskiego.
Ja jestem obywatelem i czuję się współodpowiedzialny za to, jak te szczepienia będą przebiegały i czy będą akceptowane. Ja mam spore wyczulenie społeczne. Uratowałem 40 rodzin od eksmisji. Poświęciłem na to wiele czasu i swoich oszczędności. Ja mam na koncie odruchy solidarności z pokrzywdzonymi. Ileś moich działań obywatelskich, w tym moja fundacja My Obywatele Unii Europejskiej, daje dowody mojej wrażliwości obywatelskiej.
A teraz odsądza się mnie od czci i wiary.