Orlando Bloom skomentował nietypowe zaręczyny. Miał ambitny plan
Romantyczna kolacja przy świecach? Nie. Oświadczyny przy zachodzie słońca? Też nie. Orlando Bloom postanowił oświadczyć się Katy Perry w samolocie. Teraz wyjaśnia, skąd właśnie taki pomysł.
Orlando Bloom oświadczył się Katy Perry w lutym 2019 roku, o czym było bardzo głośno w internecie. Szczególnie dlatego że para już raz się rozstała. Mało kto spodziewał się, że w ogóle do siebie wrócą. Ot, show-biznes. Aktor zaskoczył jednak i fanów, i swoją wybrankę. Oświadczył się jej w Walentynki. Mało oryginalnie? Być może, dlatego pozostała część wieczoru miała być wyjątkowa.
Bloom poprosił Perry o rękę podczas lotu helikopterem. Dlaczego akurat tam? Romantycy powiedzieliby, że to po prostu nietypowa okoliczność, którą wybranka zapamięta na zawsze.
Zobacz: Kim są rodzice największych gwiazd w Hollywood? "Ojciec Katy Perry jest pastorem"
Bloom ma jednak bardziej... praktycznie podejście. - Jednym z argumentów było to, by zrobić to bardzo prywatnie, bez ludzi wokół. A gdzie można doświadczyć się bez udziału osób postronnych? - wspomina w rozmowie z "Sunday Today". My powiedzielibyśmy, że we własnym domu, ale to nie te standardy.
- Katy kocha wielkie wydarzenia. A ja chcę jej pokazać, że równie niesamowite są te drobne chwile. Najfajniejszą sprawą jest to, że możemy uczyć się robić takie małe kroki wspólnie. Myślę, że oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że małżeństwo to ciężka praca, która się nigdy nie kończy. Uwielbiam to, że będziemy się razem rozwijać - opowiada zakochany po uszy aktor.
Bloom przyznał, że najważniejsze dla niego jest bycie z stałym związku, z kimś, kto go rozumie. Już raz był żonaty. Związek z Mirandą Kerr skończył się po trzech latach, w 2013 roku. Podkreśla, że nie chce powtórki.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Więcej o zaręczynach mówiła już wcześniej Katy Perry. W programie Jimmy'ego Kimmela zdradziła, że Bloom był bardzo przejęty. Zaplanowali, że pójdą do teatru. Tymczasem ukochany zaprowadził ją do helikoptera. Gdy usiadła, wręczył jej list. Pisał w nim, co do niej czuje. To miała być jego zasłona dymna. Plan był taki, że gdy Katy będzie zaoferowana listem, on wyciągnie niepostrzeżenie pierścionek zaręczynowy i poprosi ją o rękę.
Ale coś nie wyszło. Aktor był tak przejęty, że nie był w stanie wyciągnąć pudełka z kieszeni marynarki. Podarł ją, a gdy w końcu uwolnił rękę, strącił łokciem butelkę szampana. Katy udawała, że nic się nie stało. Wylądowali na dachu jednego z budynków Los Angeles, gdzie na parę czekała rodzina i przyjaciele. Trzeba przyznać, miał chłopak rozmach.