Piotr Kraśko uczestniczył w narodzinach dzieci. "To obezwładniające uczucie zobaczyć, jak kobieta, którą kochasz, zostaje matką"
Dziennikarz z synami
Piotr Kraśko to jeden z najpopularniejszych polskich dziennikarzy. Nieczęsto zdarza się, by w mediach opowiadał o życiu prywatnym. Tym razem jednak mąż Karoliny Ferenstein-Kraśko, którą bliscy nazywają Maliną, oraz ojciec trójki dzieci, dziesięcioletniego Konstantego, ośmioletniego Aleksandra oraz rocznej Lary, zdecydował się otworzyć na tematy dotyczące jego rodziny. Jak narodziny synów i córki zmieniły jego życie? - Żadne inne wydarzenie nie zmienia nas tak jak chwila, gdy zostajemy rodzicami. Na początku niczego nie jest się pewnym - przyznał w wywiadzie z "Galą". - Czy teraz położyć spać? Czy położyć na plecach, czy na boku? Czy może nakarmić? Wszystko to są wyzwania na poziomie ostatniego roku fizyki kwantowej - dodał. A jak wspomina swoją obecność przy porodach?
"Za trzecim razem czułem się tak, jakbym był kierownikiem oddziału położniczego"
Lara była dla nich największym darem od losu
Podjęcie decyzji o trzecim dziecku nie było łatwe dla małżonków. Kilka lat temu ich małżeństwo przeszło poważny kryzys. Dali sobie jednak jeszcze jedną szansę. Wygląda na to, że nie żałują. Kraśko przyznał, że wraz z narodzinami każdego kolejnego dziecka "dostał w prezencie drugie, trzecie i czwarte życie".
"Moment narodzin ma w sobie coś energetycznego"
- To wspaniałe, obezwładniające wręcz uczucie zobaczyć, jak kobieta, którą kochasz i podziwiasz, zostaje matką twoich dzieci. I co najbardziej w tym niezwykłe - właściwie od samego początku wie, co robić. To niesamowite widzieć, jak Malina, nawet jeśli nie do końca miała pewność, wspaniale sobie ze wszystkim radziła. Jak w najmądrzejszy na świecie sposób była opiekuńcza - wiedziała, kiedy nakarmić, położyć spać, obudzić. Narodziny dziecka i narodziny kobiety jako jego matki to jedne z największych cudów, których mężczyzna może doświadczyć - oświadczył w "Gali".
"Możesz się załamywać i mieć depresję póki nie masz dzieci"
Odkąd dziennikarz stracił pracę w Telewizji Polskiej i przeszedł do TVN, okazało się, że ma więcej czasu dla rodziny. W rozmowie z dwutygodnikiem zdradził, że ponieważ jego zwolnienie zbiegło się w czasie z narodzinami Lary, nie odczuł boleśnie tego, że zakończył współprace z firmą, którą tworzył przez 25 lat.
Rodzina daje mu wsparcie
- Możesz się załamywać i mieć depresję póki nie masz dzieci. Potem po prostu brak na to czasu. 11 stycznia zakończyłem pracę w firmie, w której pracowałem przez 25 lat. To mogło być dość traumatycznym doświadczeniem. Nigdy wcześniej nie byłem bezrobotny. Odejście z pracy nie napawało mnie entuzjazmem, ani zbytnią wiarą w przyszłość. Nawet przy moim - uważam - przesadnym optymizmie był to dość koszmarny dzień. Ale tylko dzień. Jeden. Los chciał, że trzy dni później przyszła na świat nasza córka i to okazało się o wiele ważniejsze. Teoretycznie mógłbym się załamać, że stanę się ojcem trójki dzieci w chwili, gdy tracę pracę. Jednocześnie moment narodzin ma w sobie coś tak niezwykłego, energetycznego, że wiesz, że ze wszystkim dasz sobie radę. Lara była wtedy największym darem od losu. To, co wydarzyło się 14 stycznia było o stokroć ważniejsze od tego, co stało się 11 stycznia. Larze i Malinie zawsze będę za to wdzięczny - podsumował Piotr Kraśko.