Pokazała, jak kąpie się z synem. Tess Holliday nie ma granic
Modelka plus size chciała pokazać, jak wygląda macierzyństwo
Ponad sto tysięcy użytkowników zostawiło symboliczne serduszko pod ostatnim zdjęciem Tess Holliday na Instagramie. Modelka zrobiła wiele dobrego dla kobiet plus size i ogólnie ruchu body positivity. Pokazała, że można być pewną siebie, piękną kobietą bez względu na rozmiar ubrań. Mimo wszystko opublikowane przez nią ostatnio zdjęcie budzi kontrowersje.
Rzeczniczka kobiet
Tess Holliday to amerykańska fotomodelka, mama dwójki dzieci, a nieformalnie rzeczniczka kobiet, którym daleko do rozmiaru zero. W sieci pewnie wiele osób kojarzy jej odważne, nagie zdjęcia. Tess nie ukrywa, że jest otyła. Pokazuje jednak kobietom, że można czuć się pewnie siebie i szczęśliwie bez względu na to, ile się waży. Piękna to idea. Tess nieraz pokazała się nago. Jednak niektóre zdjęcia powinna zachować dla siebie.
Nago w wannie
Holliday opublikowała ostatnio zdjęcie, które mąż zrobił jej podczas kąpieli. Widać na nim nagą Tess w wannie razem z dzieckiem. Zadziera nogę na krawędź wanny, piersi zasłania ledwo co ręką. By nie pokazać więcej, Amerykanka użyła emotikony. Zdjęciu towarzyszy krótki komentarz: "Kiedy masz wiele spotkań i nagrań przez cały dzień i decydujesz się wziąć przyjemną, relaksującą kąpiel, zanim zacznie się chaos, ale twoje dziecko widzi cię i próbuje zakraść się do łazienki. Krzyczy, dopóki nie wpuścisz go do łazienki, i nie wsadzisz go do wanny". Tess dodała, że na nodze ma nowy tatuaż, więc nie może go moczyć. Dodała też, co równie ważne, że zdjęcie nie jest korzystne, ale nie ma zamiaru się tym przejmować, bo pokazuje, jak zabawne jest czasem życie matki.
Naturalność to podstawa
Tess zrobiła mnóstwo dobrego dla kobiet - to trzeba przyznać. W dobie kampanii społecznościowych walczących z seksizmem, z dyskryminacją ze względu na wygląd, dodatkowe kilogramy tu czy tam - jest prawdziwą królową naturalności. Na jej profilu idealnie widać to, o co walczy wiele kobiet: akceptację, pozbycie się sztuczności z mediów, promowanie naturalności. Pytanie, czy w tej walce o samoakceptację nie zaszliśmy jednak za daleko.
Kontrowersyjne czy normalne?
Pewnie nie brakuje osób zdziwionych faktem, że ktoś postanawia się podzielić takim zdjęciem z milionami internautów. Można zacytować Kayah: "Po co, po co, po co, po co". Dobrej odpowiedzi jednak nie ma. Z jednej strony o to walczyliśmy: żeby nie wciskać bzdur, że macierzyństwo zawsze wygląda jak z okładki; że kobiety całymi dniami prezentują się jak modelki po kilkugodzinnych zmaganiach grafików z Photoshopem. Bijemy brawo, gdy dziewczyny pokazują zdjęcia owłosionych pach i gdy w reklamach w końcu pojawiają się prawdziwe włosy na nogach. Tak, o to walczyliśmy. O naturalność. Z drugiej strony: czy ta naturalność oznacza kompletny brak granic? Może przynajmniej część zdjęć powinna pozostawać w prywatnych rodzinnych archiwach? Każdy już sam powinien sobie na to odpowiedzieć. I też na pytanie, czy dobrze czulibyśmy się z tym, gdyby nagle nasze mamy upubliczniły wszystkie nasze roznegliżowane zdjęcia z dzieciństwa.