Pokonał depresję, teraz pomaga innym. Jared Padalecki ma wielkie serce
Polskie korzenie
Swojsko brzmiące nazwisko to nie przypadek – jego dziadkowie od strony ojca pochodzili z Polski, ale opuścili rodzinne Katowice i wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych. Aktor chętnie mówi o swoich korzeniach, zna kilka słów w naszym języku i zapewnia, że ma w planach wizytę w Polsce – kiedy tylko pozwolą mu na to zawodowe zobowiązania.
Dzieciństwo spędził w Teksasie; jego ojciec był księgowym, matka nauczycielką – oboje bardzo dbali o edukację swoich dzieci. Padalecki okazał się niezwykle utalentowanym uczniem, wygrywał rozmaite konkursy, a drzwi uniwersytetu stały przed nim otworem. On jednak zrezygnował z tej szansy, uznając, że woli poświęcić się aktorstwu.
Miłość na planie
Na ekranie zadebiutował w 1999 roku, w filmie "A Little Inside" – zaraz potem zaproponowano mu rolę Deana Forestera w "Kochanych kłopotach". W serialu występował przez pięć lat; odszedł, by zostać Samem Winchesterem w "Nie z tego świata".
Zdaje sobie sprawę, że tak bardzo zrósł się z tą postacią, iż będzie mu później trudno zaistnieć w innych rolach, jednak ani przez chwilę nie żałował przyjęcia angażu – dzięki serialowi zdobył wielką sławę, sympatię popularności i, przede wszystkim, poznał swoją ukochaną żonę.
Genevieve Cortese spotkał w 2009 roku; aktorka (która wcielała się w demona Ruby) od razu zawróciła mu w głowie – twierdził, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Pobrali się rok później i razem wychowują troje dzieci: dwóch synów, Thomasa i Austina, oraz córkę Odette.
Walka z depresją
Rok przed poznaniem Cortese, Padalecki nie był jednak w najlepszej formie – wyznawał, że na planie "Nie z tego świata" przeżył załamanie nerwowe, a wezwany do jego przyczepy lekarz zdiagnozował u niego depresję.
– W przeszłości nie czułem się ze sobą najlepiej, nie byłem zadowolony z tego, jak potoczyło się moje życie – wyznał. – Ta choroba to żaden powód do wstydu. Najważniejsze, żeby stawić jej czoła, walczyć z nią każdego dnia, wygrać tę wojnę.
Od kilku lat aktor wspiera rozmaite fundacje i angażuje się w akcje charytatywne (między innymi "Always Keep Fighting"), mające na celu niesienie pomocy osobom walczącym z depresją i uzależnieniami.
Maraton, nie wyścig
Padalecki stara się nie ograniczać wyłącznie do występów na małym ekranie, choć przyznaje, że nie ma wielkiego szczęścia do produkcji kinowych. "Dom woskowych ciał" z 2005 roku okazał się klapą; kiepskie recenzje zebrał też o cztery lata późniejszy remake "Piątek 13." Rozpaczał, gdy przegrał casting do roli Anakina Skywalkera w "Ataku klonów" i Conana w "Conanie Barbarzyńcy", choć bez wątpienia wyszło to jego karierze na dobre.
Miał za to już praktycznie w kieszeni rolę Supermana w planowanym przez studio McG reboocie - jednak ostatecznie z planów zrezygnowano. Bardzo zależało mu też na angażu w "G.I. Joe: Czas Kobry" (2009), ale musiał odmówić z powodu napiętego grafiku.
- To dziwne: nie mogłem wystąpić w "G.I. Joe", ponieważ grałem w "Nie z tego świata", ale gdybym nie grał w serialu, pewnie nigdy nie zaproponowano by mi roli w tym filmie. Byłoby świetnie, gdybym mógł tam wystąpić, ale trudno, zdarza się. Jeszcze przyjdzie na to czas. To nie wyścig, tylko maraton - kwitował.