Pospieszalski przeżył ogromną tragedię. Jego 4-letni syn zginął na jeziorze
[Galeria]
W swoim życiu przeszedł bardzo dużo. Rodzinna tragedia go nie złamała. Pospieszalski po stracie 4-letniego syna umocnił swoją wiarę i jeszcze bardziej zbliżył się do Boga. Udało mu się także uratować małżeństwo.
Brał z życia garściami
Pospieszalski zawsze był osobą wierzącą, co wyniósł z rodzinnego domu. W liceum plastycznym założył swój pierwszy zespół. Tam też poznał Marię, z którą kilka lat później wziął ślub. Jako muzyk Czerwonych Gitar i VooVoo dużo wyjeżdżał, co nie sprzyjało jego relacji z żoną. Nie narzekał też na brak powodzenia u kobiet.
Planował rozwód
Pospieszalski planował nawet rozwód. Przy żonie trzymały go jednak ukochane dzieci: Franek, Basia i Antoś. Wszystko zmieniło się po tragicznym wypadku w 1999 r. Co się stało?
Tragedia
W sierpniu cała rodzina wygrzewała się na motorówce na jeziorze Dadaj. Za sterami siedział przyjaciel rodziny, który na pokład wziął też swoją 5-letnią córkę.
Mężczyzna dodał gazu, aby przewentylować silnik. Opary benzyny zapaliły się i doszło do eksplozji w wyniku której zginęła 5-latka i Antoś. Po tej tragedii Pospieszalski przewartościował swoje życie i umocnił swoją więź z Bogiem.
- To było doświadczenie, które bardzo mnie do Niego zbliżyło. W doświadczeniu gigantycznego bólu doznałem jednocześnie jakiejś wielkiej mocy.
Głęboka wiara
Po wypadku, Pospieszalski rzucił narkotyki, alkohol i ciągłe imprezowanie. Tragiczna historia scaliła też jego związek z żoną. Muzyk postanowił też zająć się czymś poza karierą. Prowadzi m.in. scholę w jednej z warszawskich parafii, organizuje koncerty i warsztaty.
Znajomi Jana Pospieszalskiego podobno często powtarzają, że jest żywym dowodem na to, że co człowieka nie zabije, to go wzmocni.