Prince zmarł w swojej posiadłości Paisley Park w stanie Minnesota. Policja została wezwana do domu muzyka około 9:45 rano czasu lokalnego. Gdy funkcjonariusze i ratownicy medyczni dotarli na miejsce, artysta już nie żył.
Jak na razie, przyczyny śmierci nie są znane. W zeszłym tygodniu, kiedy wokalista leciał samolotem z koncertu w Atlancie, pilot podjął decyzję o awaryjnym lądowaniu. Powodem był fatalny stan zdrowia artysty. Prince trafił do szpitala, a jego menadżer powiedział wówczas, że wokalista walczył z groźną odmianą grypy.
Początkowo Informację podawało tylko TMZ. Źródła żadnych innych mediów nie potrafiły potwierdzić tej wiadomości. Portal ABC News napisał jedynie, że biuro szeryfa w hrabstwie Carver w Minnesocie rozpoczęło śledztwo w sprawie "śmierci jednej osoby w domu ikony muzyki". Chwilę później, menadżer piosenkarza potwierdził tę wiadomość agencji Associated Press.
Prince, a właściwie Prince Rogers Nelson Rogers, urodził się siódmego czerwca 1958 roku. Ze strony matki, wokalistki jazzowej Mattie, miał korzenie włoskie. Ojciec gwiazdora, John L. Nelson, był czarnoskórym jazzmanem, który grał z zespołem The Prince Roger's Band.
Wielką sławę zaczął zdobywać wraz z albumem "1999". Numer tytułowy, protest song przeciwko zbrojeniom nuklearnym, a także "Little Red Corvette", były przebojami nie tylko w Ameryce. Szczyt jego popularności przypadał na lata 80. Podczas swojej kariery sprzedał ponad sto milionów płyt.
Prince uważany jest za jedną z najbardziej wpływowych osób we przemyśle rozrywkowym. Artysta stworzył ponad 30 albumów studyjnych. Do jego najbardziej znanych płyt można zaliczyć m.in. "Purple Rain" z 1984 roku oraz "Sign O' the Times" z 1987. Na jego muzyce wychowały się całe pokolenia
Kora o legendarnym muzyku specjalnie dla WP Gwiazdy:
Fantastyczny, wspaniały muzyk, każda jego muzyczna odsłona była przepiękna. Ogromna strata dla muzyki. Właśnie czekaliśmy na jego nową płytę, to bardzo smutna wiadomość, odeszła kolejna wielka postać.
Anna Gacek o śmierci Prince'a:
_Geniusz, wizjoner, ekscentryk. Wybitny gitarzysta i wspaniały kompozytor. Tytan pracy, wulkan energii. Demon seksu, duch niespokojny, kolorowa postać. To wszystko Prince. Drobna postać z wielkim talentem. _
Krążyły o nim legendy. O trudnym charakterze - latami wojował ze swoją wytwórnią, walcząc o prawo do pełnej artystycznej niezależności. O wielkiej kreatywności - i ponoć imponujących rozmiarów archiwum niewykorzystanych utworów i pomysłów. O ekscentrycznych pomysłach na życie - erotyczne, duchowe, codzienne. Nie zawsze był na szczytach list przebojów, jego kariera miała wzloty i upadki. Ale zawsze był jednym z Wielkich współczesnej muzyki.
Prince to nie tylko wielkie przeboje, "Purple Rain", "Raspberry Beret", "When Doves Cry" czy spopularyzowane przez Sinead O' Connor "Nothing Compares 2U". To także płyty, które zmieniły muzykę, dodając jej nowej energii mieszanką soulu, funka, rocka, R&B i wszystkiego, na co miała ochotę jego niczym nie ograniczona wyobraźnia. Wychował pokolenia muzyków, czerpiących z tradycji "czarnego" grania, zafascynowanych tak samo wirtuozerią Prince'a - gitarzysty co melodyką Prince'a - kompozytora. A i tak najpewniej mu nie dorównujących. Drugiego takiego nie było.
Bo Prince to nie tylko wielki talent, słynne płyty i przeboje oraz zasłużone miejsce w historii muzyki. To też skandale, romanse, cała otoczka, która sprawia, że popkultura jest tak barwna i fascynująca. Zauroczony supermodelką Cindy Crawford napisał dla niej "Cindy C", o jego miłościach krążyły legendy, zawsze otoczony wianuszkiem pięknych kobiet, tancerek, chórzystek, wreszcie - towarzyszek życia, którego był królem.
_Jest jeszcze Prince artysta sceniczny. Każdy, kto był na jego koncercie potwierdzi, że to doświadczenie totalne, świetna zabawa, wielkie show i muzyka w roli głównej, zawsze najważniejsza. Zresztą, jeszcze kilka dni temu - mimo niepokojących plotek o stanie jego zdrowia - na scenie był, jak prawdziwy artysta, do końca. _
Najbliższe dni to będzie celebracja wspaniałego dorobku. Wielkiego, nie do opisania w kilku zdaniach, nie do zagrania w kilku audycjach. I nie do przeoczenia, nie do zapomnienia.