Młynarska wsparła ofiary reżysera. Przypomniała, że też nią była
Do listy oskarżających Włodzimierza Staniewskiego kobiet dołączyło niedawno kolejne nazwisko - Elżbiety Podleśnej. Do jej wstrząsającego wyznania odniosła się Paulina Młynarska. W obszernym wpisie nie tylko ujęła się za ofiarami przemocy, ale i przypomniała, że w dzieciństwie sama nią była.
Na łamach portalu dwutygodnik.pl, poświęconego kulturze, ukazała się niedawno relacja Elżbiety Podleśnej, psycholożki i psychoterapeutki, która w latach 1990-95 pracowała w Ośrodku Praktyk Teatralnych "Gardzienice". Kobieta jest kolejną osobą, która zarzuca legendarnemu reżyserowi przemoc psychiczną i seksualną. Oskarżenia pod adresem Staniewskiego zapoczątkował niedawny tekst Witolda Mrozka w "Gazecie Wyborczej" opisującego historię aktorki, Mariany Sadovskiej.
Wyznanie Podleśnej niezwykle poruszyło Paulinę Młynarską, która w obszernym wpisie na Facebooku wróciła do tematu nadużyć seksualnych w świecie kultury i sztuki. Nawiązując do akcji #MeeToo, podkreśliła, że ofiarom się nie współczuje, są raczej napiętnowane, a ich sławni oprawcy rzadko kiedy poczuwają się do winy, czy tym bardziej ponoszą za swoje czyny konsekwencje prawne.
Paulina Młynarska dołącza do apelu Macieja Stuhra
Wspomniała w tym kontekście o głośnych sprawach Romana Polańskiego, Woody'ego Allena czy Harveya Weinsteina. Przypomniała, że w przypadku twórcy "Dziecka Rosemary" winę przypisywano Samancie Geimer i jej matce.
"Jako insiderka środowiska, wychowana wśród jego bliskich przyjaciół, zaświadczam, że osobiście słyszałam jak uwielbiani przez polską publiczność, poważani, dorośli ludzie mówili o 13-, 15-, 16-letniej Samancie, że to 'mała ku***ka'. I mówili, że 'biedny ten Romek'" - zdradziła dziennikarka, zaprzeczając tłumaczeniom od lat powtarzanym przez broniące Polańskiego środowisko filmowe.
"Nie ma racji Agnieszka Holland mówiąc, że 'wyciąganie Polańskiemu tej sprawy jest nieludzkie'. Nieludzkie jest wybielanie sprawców poprzez przerzucanie odpowiedzialności na ofiary. Zastraszanie ofiar, niszczenie im reputacji, odbieranie godności" - napisała Młynarska odnosząc się do niedawnych słów reżyserki.
Paulina Młynarska przypomniała też, że sama doświadczyła środowiskowego ostracyzmu, po tym, jak oskarżyła Andrzeja Wajdę o przekroczenie granic etycznych podczas pracy nad filmem "Kronika wypadków miłosnych". 14-letnia wówczas Młynarska została zmuszona do zagrania sceny seksu ze starszym od siebie Piotrem Wawrzyńczakiem. Ujawniła, że była wówczas pod wpływem alkoholu i środków odurzających podanych jej przez osoby pracujące na planie.
"Miliony plotek, insynuacji, komentarzy, w których nazywano mnie prostytutką, sugerowano, że grałam w filmach pornograficznych i ogólnie ogłaszano, jakim to jestem moralnym dnem. (...) Wracając do rzeczy, jeżeli chodzi o victim blaming, dostałam full option. Całe szczęście, że jestem po terapii i potrafię obsługiwać swoją tratwę ratunkową: matę do jogi. Inaczej byłoby cienko" - wyznała.
Trwa ładowanie wpisu: facebook