Przerażające wyniki autopsji Whitney Houston. Nie było szans na jej powrót
Whitney Houston zmarła w lutym 2012 roku, znaleziono ją w wannie, w jej hotelowym pokoju. Teraz pojawiły się nowe, przerażające wyniki sekcji zwłok artystki.
Daily Star dotarło do raportu, z którego wynika, że pod koniec życia wielkiej piosenkarki nie było już szans na jej zapowiadany powrót. Jej ciało było po prostu wycieńczone latami brania narkotyków.
Jak czytamy na serwisie, na ciele Whitney znaleziono ślady po igłach. Ponoć miała perukę przyszytą do jej prawdziwych włosów i brak aż 11 zębów. Zamiast nich nosiła protezę.
To wyjątkowo przygnębiający koniec wielkiej diwy. Whitney Houston była legendą muzyki. Jako pierwsza afroamerykańska piosenkarka była pokazywana w MTV i zdobyła setki nagród. Popularność i sława nie uchroniły jej przed problemami. Gdyby nie tragiczna śmierć, gwiazda odchodziłaby w tym roku 57. urodziny.
Mając za matkę chrzestną Arethę Franklin, Whitney Houston była skazana na sukces. Wychowywała się w katolickiej rodzinie i jako dziecko śpiewała w kościelnym zespole gospel. Dopiero w filmie dokumentalnym z 2018 r. "Whitney" na światło dzienne wyszła sprawa molestowania seksualnego dziewczynki przez jedną z członkiń rodziny.
Przez traumę z dzieciństwa oraz toksyczny związek z Bobbym Brownem gwiazda wpadła w spiralę uzależnień i przemocy.
Mimo że para rozwiodła się w 2006 r., a gwiazda muzyki zapowiadała walkę z uzależnieniem, nałóg był od niej silniejszy. 11 lutego 2012 r. Whitney Hoston znaleziono martwą w wannie w hotelu w Beverly Hills. Artystka utonęła, będąc pod wpływem leków, narkotyków i alkoholu. Trzy lata później historia zatoczyła koło. W podobnych okolicznościach zginęła jej córka.