Pussy Riot w Gdańsku. Kontrowersje? U nich są na porządku dziennym
- W Rosji nie ma kobiet kapłanek. W Rosji jest Pussy Riot – krzyczeli na scenie członkowie pewnie najbardziej kontrowersyjnego zespołu w tej części świata. Na scenie zobaczyliśmy wielki spektakl uderzający wprost w Putina i kościelnych hierarchów.
- Pokażcie wolność złości obywatelskiej. Wystarczy już kultury męskiej histerii. Dziki kult liderów pożera wasz mózg. Prawosławna religia twardych ku…ów zgodnie przekazuje pacjentów do zakładów – nawoływało Pussy Riot na scenie w gdańskim B90, w ramach festiwalu Solidarity of Arts.
Zespół przyjechał do Polski z programem "Riot Days". To połączenie muzyki, teatru, filmów wideo z wplecionymi w to fragmentami książki Marii Alochiny. Opowiadają o najtrudniejszych momentach w historii grupy. Od przygotowań do występu w soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie i jego tragicznych konsekwencjach – zesłaniu do łagru.
Zobacz fragment koncertu
Chuligaństwo, bandytyzm?
Na ile można sobie pozwolić, by zwrócić uwagę polityków, Kościoła i reszty społeczeństwa na łamanie praw człowieka? Na ile można sobie pozwolić, jeśli chcemy pokazać, że władza przekracza wszelkie dopuszczalne granice w stosunku do obywateli? Pussy Riot testuje to od 2011 roku. Z różnymi skutkami, o których opowiedzieli w swoim stylu w Gdańsku.
Można śmiało powiedzieć, że są najbardziej kontrowersyjną grupą w tej części świata. Od początku ich działalności było wiadomo, że ich bunt przeciwko władzy, Kościołowi i ogólnie patriarchatowi nie przejdzie bez echa. Rosja i punkowe feministki, które nie bały się krzyczeć, co sądzą na temat Putina?
- Zamieszki w Rosji – znak protestu. Zamieszki w Rosji – Putin posikał się w spodnie – to tylko jeden z tekstów na temat prezydenta, który padł w nocy na scenie.
- Maryjo zawsze dziewico, przegnaj Putina – śpiewali niemal anielskim głosem.
Koncert w Gdańsku był – jakkolwiek to brzmi – ciekawym wydarzeniem. Publika z rozdziawionymi ustami oglądała to, co działo się na scenie. Nie był to typowy koncert. Największą uwagę przyciągał film wyświetlany za występującymi, który pokazywał archiwalne materiały Pussy Riot.
Maria śpiewała i opowiadała o akcji z lutego 2012 roku. Wszyscy o tym słyszeliście. Pięć członkiń Pussy Riot w praktycznie pustym soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie wykonała piosenkę "Bogurodzico, przegoń Putina". To był ich protest przeciwko prezydentowi, którego w kampanii wyborczej wspierał zwierzchnik Cerkwi prawosławnej, Cyryl.
Nie wszyscy wiedzą jednak, że Pussy Riot zostało wtedy wyprowadzone ze świątyni i puszczone wolno. Skandal wybuchł dopiero wtedy, gdy zespół opublikował w sieci film z występu.
Niewiele jest źródeł, z których można się dowiedzieć, co dokładnie śpiewały. Wikipedia podaje jeden cytat: "Wszyscy wierni pokornie się czołgają (...) Sranie, sranie, boskie sranie. (...) Patriarcha Gundiaj wierzy w Putina/ Lepiej, żeby ta s..a wierzyła w Boga"
Podniosły się głosy oburzenia. Pussy Riot oskarżono o sprofanowanie świątyni, obrazę uczuć religijnych i szerzenie nienawiści. Prokuratura nie widziała w wykrzykiwaniu "Holy shit" wartości artystycznych. Oskarżone tłumaczyły za to, że chciały jedynie skrytykować władzę, ale nie wiernych.
Pussy Riot – najwięksi buntownicy
Pokazowy proces zakończył się wyrokiem dla Marii Alochiny i Nadieżdy Tołokonnikowej. Dwa lata w kolonii karnej. Tylko i aż. Tylko, bo prokuratura wnioskowała o 7 lat pozbawienia wolności. Gdy kobiety siedziały w areszcie, na świecie przetoczyła się fala protestów. W końcu okazało się, że po zrobieniu sondażu w Rosji, połowa społeczeństwa jest za wypuszczeniem Pussy Riot na wolność. Jedynie 36 proc. zapytanych Rosjan kategorycznie opowiedziało się przeciwko nim. Putin zmiękł.
Ale to nie znaczy, że życie Marii i Nadieżdy było lżejsze. Pussy Riot pokazało, jak dramatyczne warunki panowały w kolonii karnej. O strażnikach nadużywających władzy, o ośmieszaniu kobiet i pozbawianiu ich resztek godności, o strajku głodowym, który zaczęła Maria… Nam nie mieści się w głowach taka walka o wolność.
Pussy Riot ostro jak brzytwa tną wizerunek Putina. Nie oszczędzają go ani przez chwilę. Chyba najmocniejszym fragmentem programu "Riot Days" jest ten, w którym opowiadają o jego związkach z Aleksandrem Łukaszenko. "Romans" Putina z białoruskim politykiem odegrali na scenie dosłownie. Jeden z członków Pussy Riot symulował nawet masturbację.
Sporo też było o "romansie" Putina z kościelnymi hierarchami.
- Patriarcha pływa łodzią wartą 600 tys. dolarów. Instytucje władzy, partia rządząca oraz Kościół są pachołkami cara – krzyczeli.
- Po spotkaniu Putina z patriarchą stało się jasne, że patriarcha zdecydował o włączeniu się Kościoła do uczynienia Putina półbogiem, a nie tylko przedstawicielem rządu. Ostatnie 12 lat ciepłych stosunków pomiędzy nimi określił mianem "cudu” – padło na scenie.
Maria i Nadieżda wyszły na wolność w 2013 roku. Od tamtego czasu nie ustają w krytykowaniu Putina. Ba, zyskały potężne grono odbiorców. Teraz ze swoim przekazem trafiają za granicę. Trzeba przyznać, że to koncert, którego się nie zapomina. W Gdańsku robiło to szczególne wrażenie. Na terenie Stoczni Gdańskiej, gdzie rodziła się nasza wolność, opowiadali o tym, jak sami jej pragną w swoim kraju.