Monika Richardson
Domyślam się, że wiadomość o katastrofie była dla Pani wstrząsem, tak jak dla nas wszystkich...
– Natychmiast pomyślałam o załodze samolotu, przede wszystkim o pilotach. Pamiętam presję, jaką czuł mój mąż, gdy na pokładzie jego samolotu siedział premier Wielkiej Brytanii, albo ktoś z rodziny królewskiej. Trzeba być naprawdę wyjątkowym człowiekiem, żeby podjąć się wzięcia w swoje ręce losów najważniejszych osób w państwie. Wiedziałam, że cień oskarżeń padnie natychmiast na człowieka, który miał stery w rękach, na długo przedtem, nim zostaną wyjaśnione wszystkie okoliczności zdarzenia. Dzisiaj myślami jestem z rodzinami wszystkich poległych w katastrofie. Ich bólu nie da się wyrazić.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
[
]( http://www.fakt.pl )