Robbie Williams zdobył się na wyznanie o walce z chorobą. "Jest w mojej głowie i chce mnie zabić"
Problemy zdrowotne księcia popu mocno zaniepokoiły fanów na całym świecie. Piosenkarz zdobył się na szczere wyznanie i opowiedział, jak żyje ze swoją dolegliwością. Wyznał, że codzienność z nią zamienia się w "rollercoaster" i obawia się o własne życie.
Od kilku miesięcy w mediach pojawiają się niepokojące doniesienia o stanie zdrowia Williamsa, które mimo jego rzekomo dobrej formy, doprowadziły do pobytu w szpitalu. Piosenkarz w końcu postanowił ujawnić więcej szczegółów swojej dolegliwości. Williams wyznał, że walczy z problemami natury psychicznej, które nie tylko zmieniły jego życie w rollercoaster, ale sprawiają, że zaczyna obawiać się o swoje życie. - Mam chorobę, która chce mnie zabić i jest w mojej głowie, więc muszę się przed tym uchronić - mówił w "The Sun" - Czasami to wszystko mnie przytłacza. Innym razem żyję w rozkoszy i jest cudownie - dodał.
Przypomnijmy, że we wrześniu Robbie Williams odwołał trasę koncertową, po tym jak lekarze odkryli anomalię w jego mózgu i wysłali do szpitala na badania. Wokalista spędził 7 dni na oddziale intensywnej terapii. - Czułem drętwienie ręki, nie mogłem opanować drżenia z boku moich ust. Nie mogłem oddychać i miałem bóle głowy. Chciałem walczyć i najpierw dokończyć ostatnie dwa koncerty w Rosji - powiedział Williams w jednym z ostatnich wywiadów.
Okazało się, że w mózgu artysty znaleziono krew. - Miałem wykonane badania krwi i miałem różne skany, w tym te z mojego serca i mózgu. Wykryto pewne anomalie, w tym coś na moim mózgu, wyglądało to jak krew - wspominał piosenkarz.
Żona artysty, Ayda Field wraz z dwójką ich dzieci, była w Stanach, gdy Robbie trafił do szpitala. Piosenkarz przyznał, że to ona uratowała mu życie i pomaga mu funkcjonować bez narkotyków. Dlatego zdawał sobie sprawę, ze wieści o jego stanie zdrowia są dla niej druzgocące. - Ayda nie widziała mnie, a ja byłem w małym łóżku, przymocowanym do rur. Ale na OIOM-ie otaczali mnie ludzie, którzy opiekowali się mną w każdym znaczeniu tego słowa, 24 godziny na dobę - dodał.
Artysta przyznaje, że jego problemy nie są kwestią ostatnich miesięcy czy nawet lat. Pierwszy raz uświadomił sobie, że coś jest nie tak, mając 19 lat. Wtedy brał leki, nie stronił od narkotyków, jednak jeszcze wtedy nie było to dla niego chorobą. Dopiero w 2007 r. poszedł na odwyk (w dniu 33. urodzin twierdził, że "24 godziny dzielą go od śmierci"). Williams wyjawił wcześniej, że ostatnio w powrocie do zdrowia pomogła mu m.in. joga. Zrozumiał też, że nie może pozwolić sobie na dawny tryb życia, musi teraz dużo bardziej dbać o siebie. - Kiedy jesteś na tej planecie od 43 lat, zdajesz sobie sprawę, że nawet jeśli masz wszystko, nie jesteś niepokonany - ocenił na łamach "The Sun".