Rodzina znów martwi się o Lewandowską. Duży stres przed porodem
GALERIA
Bliscy znów bardzo martwią się o bezpieczeństwo Anny Lewanowskiej. Nie chcą, by przebywała w miejscu, które dostarcza jej stresów. Monachium, w którym obecnie mieszkają, nie okazało się bezpiecznym miejscem. W zeszłe wakacje szaleniec zastrzelił w centrum handlowym, które Lewandowscy często odwiedzali, dziewięć przypadkowych osób. Oni na szczęście byli na wakacjach w Polsce. Zamachy sprawiły jednak, że drżeli o bezpieczeństwo niemieckich przyjaciół.
– W związku z ostatnimi wydarzeniami Ania i Robert na pewno będą bardziej ostrożni, czujni – zdradziła w rozmowie z "Na Żywo" mama sportowca, Iwona Lewandowska.
Zaraz po tych wydarzeniach Robert i Anna, jak podaje „Na żywo”, odebrali mnóstwo telefonów i smsów od zaniepokojonych krewnych i przyjaciół. Już wówczas teściowa nalegała podobno, by Anna zdecydowała się zostać na dłużej w Polsce i tutaj urodziła dziecko. Lewandowscy jednak chcieli postępować zgodnie ze swoimi planami.
Bliscy o nią drżą
Anna nie zmieniła nawet zdania w momencie, gdy wszystkich poruszyła tragedia w Berlinie, gdy zamachowiec wjechał w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym. Robert jednak wówczas postanowił zainterweniować.
- Historia dni uświadomiła mu, że nie jest tam bezpiecznie. Do tego cały czas przywołuje tragedię, jaka rozegrała się w sierpniu w Monachium, gdzie szaleniec strzelał do ludzi w centrum handlowym - zdradził informator "Faktu". Lewandowski namawiał w związku z tym ukochaną, by zmieniła najbliższe plany. Chce, żeby Ania urodziła w Polsce. - To tutaj mieszkają ich mamy, które na początku pomogą w opiece nad maleństwem - stwierdził rozmówca gazety. O tymczasowej przeprowadzce nie było jednak słychać.
Nie daje się zwariować
Nie minęło wiele czasu, a w Niemczech znów zrobiło się niebezpiecznie. Gdy zaatakowano autobus Borussi Dortmund, Lewandowscy niewątpliwie też byli przerażeni. W końcu w autobusie byli koledzy z byłego klubu Roberta. Co więcej, pojawiło się coraz więcej informacji, że terroryści wzięli na cel sportowców czy artystów, by atakować w trakcie ich występów, gdy zbiera się najwięcej ludzi.
Atmosfera jest coraz bardziej napięta, a w przypadku Anny Lewandowskiej, która jest w zaawansowanej ciąży, każdy dodatkowy stres może się skończyć przedwczesną akcją porodową. Nic dziwnego, że bliscy znów bardzo się o nią martwią. Ona jednak, w oczach bliskich, mocno ryzykuje. Ostatnio wybrała się na mecz Bayernu Monachium z Realem Madryt.
Namowy zadziałają
Z powodu kontuzji barku piłkarz nie wyszedł na murawę, ale kibicował kolegom z trybun. Na meczu towarzyszyła mu Anna. Przed wejściem na stadion przeszli szczegółową kontrolę, gdyż policja obawiała się, że terroryści znów uderzą. Sportowcy i widzowie musieli poddać się przeszukaniu. Służby sprawdzały, czy nie wnoszą na teren materiałów wybuchowych. Trzeba przyznać, że miała odwagę, by mimo takiej atmosfery zdecydowała się wybrać na masową imprezę.
- Mam Ani nie była zachwycona, że córka, będąc w zaawansowanej ciąży, ryzykowała idąc na mecz z mężem – powiedziała "Na żywo" znajoma rodziny.Czy ugnie się pod presją? Jedno jest pewne, cokolwiek zrobi, zrobi to dla dobra dziecka.