Dziś najpierw sprawdzamy, kto jakie ma poglądy i czy podobne z naszymi, a potem dopiero ewentualnie nawiązujemy dialog. Zaznaliśmy już tego kiedyś, przed 1989 rokiem i mam wrażenie, że wróciliśmy do tego miejsca – mówi Adam Nowak.
Urszula Korąkiewicz: Album "Pół płyty" promuje singiel, w którym padają słowa "cokolwiek ujęte wymyka się". Im bardziej próbujemy zdefiniować świat, tym bardziej tracimy nad tym kontrolę?
Adam Nowak: To nieodzowna cecha ludzkiej rasy i sposobu myślenia. Gdy pojawia się jakiekolwiek nowe zjawisko, usiłuje się je nazwać, zdefiniować. Ale doszliśmy do takiego poziomu relatywizmu, że niepowtarzalne wartości - wydaje się jednoznaczne - dziś są używane do innych celów, czasem niegodnych. To spowodowało, że bardzo trudno coś nazwać, czegoś się uchwycić.
Wszystko się rozchodzi, również w języku. A język, którego się nie pilnuje, prowadzi tam, gdzie chce. To ryzykowna ścieżka. Musimy go kontrolować. Chociażby po to, by ani samego twórcy, ani nikogo innego nie krzywdzić.
A mimo wszystko język często staje się bronią.
Dlatego, że to, co mówimy, bardzo często jest wykorzystywane przez innych. By móc odwrócić znaczenie naszej wypowiedzi, byśmy musieli się tłumaczyć ze sposobu myślenia. A przecież mamy do niego prawo, jakikolwiek byłby. Bez względu na to, czy pochodzimy z jakiejś opcji politycznej, grupy społecznej, jaki mamy kolor skóry. Mamy nadane przez stwórcę prawo do wolności wypowiedzi.
A dziś zdarza się, że ktoś nie szanuje naszej przestrzeni, bo nie podoba mu się sposób w jaki myślimy. Uznaje, że skoro jakiś obywatel jest nieprawomyślny (a dawniej nielewomyślny), to nie zasługuje na akceptację, czy choćby tolerancję tych, którzy podejmują decyzje mające wpływ na nasze życie.
A kiedy różnią się poglądy, zanika umiejętność rozmowy.
Sprowokowane przez różne osoby okoliczności sprawiły, że najpierw sprawdzamy, kto, jakie ma poglądy i czy podobne z naszymi, a potem dopiero ewentualnie nawiązujemy dialog.
To niebezpieczne zjawisko. Zaznaliśmy już tego kiedyś, przed 1989 rokiem i mam wrażenie, że wróciliśmy do tego miejsca. Jeżeli ktoś wypowiada się niepochlebnie o decyzjach podejmowanych w kręgach rządzących i nie chodzi o krytykanctwo, ale o ich konfrontację, to nagle uważa się, że nie jest patriotą i nie popiera zmian.
Bo według osób, które uznają jakieś "normy patriotyczne", taka osoba nie zasługuje na miano prawdziwego Polaka. Że nie zasługuje na szacunek.
To absurd.
Absurd, bo różnorodność jest czymś najwspanialszym, co może nas spotkać i co może dostać społeczeństwo. Tylko z różnorodności tworzą się rzeczy i zjawiska niepowtarzalne.
To tak, jak w rodzinie. Inaczej relacje będą wyglądać w tej z jednym dzieckiem, a inaczej w wielodzietnej. W społeczeństwie, w którym akceptuje się różnorodność, relacje międzyludzkie są zupełnie inne niż w społeczeństwie zunifikowanym sposobem myślenia, postawą życiową czy ideami.
A poza tym, jak mówi papież Franciszek, szacunek dla drugiego człowieka jest czymś, co powinno być w kontaktach międzyludzkich nieodzownym.
Jaką piosenkę poleciłby pan w tych okolicznościach rządzącym?
"Który jestem z rzędu". Ponieważ oni tworzą meandry administracji, w której za chwilę wszyscy będziemy się gubić. Zastanawiać, czy osoba, która uważa się za promil, za którąś z kolei, którąś po przecinku jest godna zainteresowania czy też nie.
A więc jesteśmy numerkami w statystykach?
Jesteśmy cyframi, znakami. Ale nie mówię tego tylko i wyłącznie w kontekście naszego kraju. Ogólnemu rozwojowi świata towarzyszy to, że zmienia się nas w statystykę. Powinniśmy się przed tym bardzo mocno bronić. Nie jesteśmy częścią statystyki.
Możemy normalnie funkcjonować tylko wtedy, gdy każda inna osoba będzie wiedziała, że nie ma przed sobą obiektu statystycznego. Każdy jest ważny. Powinniśmy się łączyć, stawiać na bliskie relacje. Są niezastępowalne przez cokolwiek innego.
Skoro o relacjach mowa, tworzycie zupełnie inny skład, z Karimem Martusewiczem ( z Voo Voo) i Jarkiem Trelińskim (z Raz Dwa Trzy). Od czego się zaczęło?
Motorem napędowym był Karim. A działalność naszego tria to chęć muzykowania trochę w innym, osobnym gronie. Zamysł powstał przeszło pięć lat temu przy biennale sztuki dziecięcej w Poznaniu.
Wtedy Karim skomponował kilkanaście utworów, w tym do tekstu mojego syna. Okazało się, że nie tylko się lubimy, ale zwyczajnie dobrze nam się razem gra. I tak powstało Akustyk Amigos, z którym koncertowaliśmy przez parę lat po kilkanaście koncertów rocznie.
W końcu m.in. pandemia spowodowała podjęcie u Karima męskiej decyzji. Powiedział: "panowie, mamy teraz dużo czasu i to jest moment, w którym możemy skończyć to, co było rozgrzebane przez lata". Nagrywaliśmy więc swoje partie po domach, przysyłaliśmy do siebie nagrania. Co ciekawe ani razu nie spotkaliśmy w pełnym składzie.
Wieloletnia przyjaźń zaowocowała także piosenką dla zmarłego Stopy, Piotra Żyżelewicza, perkusisty grającego m.in. z Voo Voo. Jego odejście poruszyło środowisko. Teraz możemy posłuchać jej na waszej płycie.
Piosenka dla Stopy powstała spontanicznie, po jego śmierci. Karim zadzwonił i powiedział, że ma jeszcze ślady perkusji, które nagrał Stopka i zrobił z tego kompozycję.
Poprosił, żebym napisał do niej tekst. Pomyślałem, że to będzie taki dobry, koleżeński hołd. Bardzo lubiłem Stopkę. Wprawdzie nie widywaliśmy się często, ale kiedy już spotykaliśmy się na trasach koncertowych, zawsze to były fajne, koleżeńskie spotkania.
Chcieliśmy, by pozostał po nim ślad zaznaczający nie tylko jego nieobecność na scenie, ale przejście jego duszy do innego świata. Bo wierzę w to, że teraz gdzieś tam jest, w innym świecie.
A dlaczego nagraliście "Pół płyty"?
Między innymi ze względu na moment, w którym się znajdujemy. To czas odchodzenia od różnych technologii i różnych nośników. Twórcy i odbiorcy są moim zdaniem trochę zdezorientowani. Na dobrą sprawę nie wiadomo, czy nagrywać całą płytę, skoro są możliwości, by kupić w sieci jeden czy dwa utwory, a platformy umożliwiają dostęp do muzyki z całego świata. Ale my płytę wydajemy po to, żeby zostawić po sobie fizyczny ślad. I prace nad drugą połówką już trwają.
Dla kogo są to piosenki?
Nie robię badań fokusowych. Nie wizualizuję sobie odbiorców. Jedyne co sobie wyobrażam, to osobę, do której kieruję słowa, kieruję opowieść. Ale nie wiem, w jakim jest wieku, nie wiem, czy to mężczyzna, czy kobieta.
Zdaję za to sobie sprawę z tego, że słuchacze często mają wyczulone ucho na tzw. inne brzmienia. Jest też duża ilość słuchaczy, która lubi być zaskakiwana czymś, czego nie słyszeli do tej pory. Lubi poszukiwać nowej muzyki. A najlepiej funkcjonujemy wtedy, kiedy sami dobieramy muzykę, którą sami chcemy usłyszeć. Wtedy rozwija nam się wyobraźnia.
Wspomniał pan, że graliście do jednego z tekstów syna. Odziedziczył talent i poszedł w pana ślady?
To nie do końca tak. Poprosiłem, by spróbował spisać swoje pierwsze wrażenie, jak się urodził. Napisał "Życie Janka" w bardzo krótkim czasie. Zachwycił Karima i mnie sposobem ujęcia tego, o co go poprosiliśmy. Nie przyłożyłem do tego palca, a jednak to historia trochę jego i trochę moja – to w końcu dziełko mojego dziecka. Jestem z niego dumny. Kiedy śpiewam jego tekst, porusza mnie każdorazowo.
Wspominaliśmy o tym, jak zmieniają się dziś wartości. U pana jedną z niezmiennych jest wiara. Jaki jest według pana Bóg?
Nie potrafię go sobie wyobrazić, choć podobno stworzył nas na swoje podobieństwo. Podobno jest taki sam jak my, tylko tyle że może mieć więcej cierpliwości, życzliwości. Ma nieograniczoną miłość w stosunku do każdego z nas, do którego przyłożył palec i pomógł się znaleźć na tym najlepszym ze światów.
Nikogo nie wyklucza bez względu na to, co kto w życiu popełnił złego i ile dobrego. Oferuje i proponuje siebie w pełni i pozwala nam na wybór w każdej dziedzinie życia. Po to dał nam bezwarunkowo wolną wolę. Jeśli nikt Nim nie straszy, to warto pamiętać, że bardziej może Go interesować, by być z nami na wieczność, niż strącać nas do piekieł.
Uznał chyba ten świat za najlepszy, skoro z jego stworzenia był zadowolony. Myślę, że pan Bóg jest dobry. Nawet jestem o tym przekonany, ponieważ na świecie są dzieci. Małe dzieci są absolutnym dowodem na bezkresną radość istnienia.
Mówię o zjawisku radości, kiedy rodzice powołują dziecko na świat albo opiekunowie adoptują dziecko. Ta radość i ciekawość świata, która jest w dziecku, jest dowodem na istnienie pana Boga. Nie szukam dowodów teologicznych, ale myślę, że nikt, kto miałby choć minimalną złą intencję, nie byłby w stanie stworzyć kogoś tak wspaniałego.
A gdzie dziś szukać tego dobrego Boga?
Wszędzie. Wszędzie, gdzie się da, jeśli tylko ktoś odczuje taką potrzebę. Najtrafniej chyba w drugim człowieku. Z szacunkiem dla odmienności, różnorodności, ułomności i godności. Nie potrafię być osobą, która mówi, w jaki sposób i gdzie poszukiwać jednostki transcendentnej. Myślę, że ten, kto radzi jak to zrobić, już trochę nadwyręża swoje kompetencje. To musi być indywidualna decyzja każdego.
Cofnijmy się znów w czasie. W latach 90. muzyka poetycka miała się bardzo dobrze, co niewątpliwie przyczyniło się do sukcesu Raz, Dwa, Trzy. A jak jest dziś?
Muszę powiedzieć, że jestem trochę przeciwnikiem określenia poezja śpiewana. Bo albo coś jest piosenką, albo nią nie jest. Jeśli piszesz wiersz i komponujesz do niego muzykę, to może wyjść z tego song, piosenka, pieśń. A poezja funkcjonuje samoistnie, bez żadnych dodatków. A ja, jeżeli jestem twórcą, to jestem twórcą piosenek. Jestem wdzięczny losowi, że przez 30 lat spotkałem dużą rzeszę słuchaczy, którzy byli zaciekawieni tym, co w piosenkach napisałem.
Zazwyczaj przygodę z nami zaczynali mniej więcej nasi rówieśnicy. Często przyprowadzali na koncerty swoich rodziców, żeby pokazać ulubiony zespół. A kiedy nagraliśmy płytę z piosenkami Agnieszki Osieckiej, było odwrotnie: to rodzice i dziadkowie przyprowadzali młodych, by pokazać, czego oni kiedyś słuchali. U naszych rówieśników z czasem pojawiały się dzieci – dziś ci 30-latkowie przychodzą do nas i mówią, że wychowali się na naszych piosenkach. Udało nam się na przestrzeni ok. 15 lat połączyć kilka pokoleń. Okazuje się, że łączy ich ta sama ciekawość, ten sam gust. To żywy przykład tego, że muzyka łączy pokolenia.
Na te obrazki, z liczną publiką, trzeba będzie jeszcze poczekać. Pandemia uniemożliwia pełnowymiarowe trasy koncertowe, a to z pewnością przeszkoda i dla Akustyk Amigos, i dla Raz Dwa Trzy świętującego w tym roku 30-lecie.
Tak, trzeba będzie poczekać na możliwość koncertowania. Liczę się z tym, że to może jeszcze potrwać. Także na obchody jubileuszu Raz Dwa Trzy. Być może 30. rok działalności będziemy świętować w 31. roku. Ale jako sceptyk pełny nadziei mam nadzieję, że nie będę musiał być sceptykiem.
Mimo wszystko widzę, że jednak jest sporo optymizmu.
Tak. Przekora nie jest mile widziana w środowiskach religijnych, ja nie należę do takich środowisk. Uważam, że czasem dobrze użyta przekora nie jest zła. Bo w sytuacji, w której wszyscy uznają coś za beznadziejne, to chociażby z czystej przekory można coś uznać, że wcale takie nie jest. Bo nie ma takiej złej sytuacji, która by nie uległa zmianie. Tak dowodzi historia ludzkości.
Nie należy popadać w skrajny pesymizm i nie należy się też egzaltować własną radością z powodu zbyt daleko idącej nadziei. Ale na pewno nie można dać się zepchnąć całkowicie w dół.
Album Akustyk Amigos, "Pół płyty", ukazał się 30 października, nakładem wydawnictwa Agora.