Sharon Stone o wylewie. Miała 1 proc. szans na przeżycie
- Ludzie traktowali mnie w brutalnie niemiły sposób – mówi Sharon Stone. I nie mówi tylko o mężczyznach, ale i o kobietach, w tym sędzi, która prowadziła sprawę o odebranie jej praw do opieki nad dzieckiem. – Mało kto zdaje sobie sprawę, jak niebezpieczny dla kobiety jest udar i jak długo się zdrowieje. Mi to zajęło 7 lat – przyznaje gwiazda.
We wrześniu 2001 roku Sharon Stone, skarżąca się na silne bóle głowy, trafiła do szpitala w San Francisco. Diagnoza nie była optymistyczna, podejrzewano u niej wylew krwi do mózgu. Po latach głośno mówi o tym, co przeszła. Podkreśla, że zbyt wiele kobiet ignoruje pierwsze objawy poważnych problemów ze zdrowiem. A co więcej, że to kobiety są najbardziej narażone na wylew.
- To właśnie dlatego o tym mówię. Moja miała udar. Moja babcia miała udar. I ja też miałam. A potem przez 9 dni kolejny krwotok – powiedziała w rozmowie z "Variety" podczas wydarzenia Women’s Brain Health Initiative.
Stone przyznaje, że przeżyła wyjątkowo trudne chwile. Musiała na nowo uczyć się mówić, straciła kilka propozycji zawodowych. – Od próby zachowania praw do opieki nad synem do walki o zwykłe funkcjonowanie, o utrzymanie pracy – mówi.
– Byłam tak bardzo wdzięczna Bernardowi Arnauld, który uratował mnie, podpisując ze mną kontrakt reklamowy dla Diora. Ale i tak musiałam zastawić dom. Straciłam wszystko, co miałam. Straciłam swoje miejsce w show-biznesie. Wiesz, byłam najgorętszą gwiazdą filmową – dodaje, porównując się do księżnej Diany. Lady Di zmarła, ona miała udar, ale o obu zapomniano. Co jest sporym nadużyciem. O Dianie głośno nawet w 2019 roku, lata po jej śmierci.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Stone trzeba oddać to, że wykorzystuje swoją sławę (i duże ego), by promować profilaktykę wśród kobiet. Gdzie może tam opowiada o tym, jak ważne jest to, by nie ignorować niepokojących objawów, bólu głowy. – Jeśli masz naprawdę potężny ból głowy, musisz udać się do szpitala. Ja to ignorowałam przez 3 czy 4 dni. Wiele osób w takiej sytuacji umiera. Miałam 1 procent szans, by przeżyć, gdy trafiłam na stół operacyjny. Przez miesiąc lekarze nie byli pewni, czy przeżyję to wszystko – opowiedziała aktorka
Dziennikarz zapytał, czy lekarze później powiedzieli jej o tym, jakie miała szanse na przeżycie. – Nie, nikt mi nie powiedział. Dowiedziałam się tego z kolorowego magazynu – przyznała.
W 2018 r. Sharon opowiedziała reporterom "Radio Times" o szczegółach jej powrotu ze szpitala. – Ledwo chodziłam. Miałam niestabilne biodro. Nie widziałam praktycznie na lewe oko, nie słyszałam na lewe ucho. Przez 3 lata nie byłam w stanie napisać swojego imienia i nazwiska. Tak jakby moja ręka nie słuchała mojego mózgu, więc musiałam się nauczyć pisać od nowa. Uczyłam się też na nowo mówić. Równie dużo czasu zajęło mi to, by ruszać normalnie lewą nogą. Ale w końcu wróciłam do formy – wspomniała.