Siostra o Justynie Kowalczyk: nie chciałabym być w jej sytuacji
Przez 25 lat mistrzyni była skupiona tylko na karierze. Poświęciła czas, rodzinę, a nawet własne zdrowie. Teraz Justyna Kowalczyk przechodzi częściowo na sportową emeryturę, a rodzina nie szczędzi komentarzy w mediach.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Kowalczyk należy do ścisłego grona ulubionych sportowców Polaków. Trudno się dziwić: szereg sukcesów, mnóstwo medali, a do tego pozytywne nastawienie i uśmiech, którym obdzielała fanów. Ale życie sportsmenki nigdy nie należało do najłatwiejszych, o czym większość fanów mogła nie mieć pojęcia.
- Sport był całym moim życiem. Teraz pozostanie mi tylko chodzenie na nartach dla przyjemności – mówiła dziennikarzom Kowalczyk. Po tym sezonie Pucharu Świata ogłosiła zakończenie kariery zawodniczej, nie zamierza jednak całkowicie rezygnować ze startów. Przy okazji rodzina mistrzyni postanowiła wyjawić dziennikarzom kilka sekretów.
W rozmowie z "Rewią" wspominają, że Justyna nie miała roku, gdy lekarze powiedzieli, że prawdopodobnie nie będzie chodzić. Wszystko przez poważną infekcję wirusową układu pokarmowego. Diagnoza jednak się nie potwierdziła. - Córkę uratował ruch. Tylko ona wie, ile razy w ciągu swoich 35 lat pokonała drogę z nieba do piekła i z powrotem – mówi ojciec Kowalczyk. Swój komentarz dołożyła także siostra sportsmenki.
- Justyna powinna zacząć żyć – przyznaje z kolei Ilona Batko. – Życzę jej, żeby poukładała sobie życie. Mimo że jest sławna i ma pieniądze, to jej współczuję. Nie chciałabym być w jej sytuacji – dodaje.
Justyna Kowalczyk przeszła przez ostatnie lata przez wiele dramatów. W sporcie wygrała praktycznie wszystko, ale w życiu prywatnym walka była jeszcze trudniejsza. Kowalczyk w grudniu 2017 roku opowiedziała o swojej depresji.
Zachorowała na rok przed igrzyskami olimpijskimi w Soczi. Przyznała, że przyczyn było wiele, ale tą najważniejszą było poronienie wiosną 2013 roku. – Byłam wtedy naprawdę chuda. Jak tylko coś zjadłam, od razu poszłam do łazienki, by wszystko zwymiotować – opowiadała dziennikarzom fińskiego portalu "Ilta-Sanomat". – Ciężko trenowaliśmy, miałam szczęście w zawodach. Były dni, kiedy nie mogłam opuścić mojego pokoju, ale moje wyniki się nie zawaliły. (…) Byłam bezsilna i naprawdę chora. Nie chciałam żyć. Nie wstawałam z łóżka przez dwa tygodnie – zdradziła.
- Przez całe życie słuchałam smutków innych ludzi. Przyszła moja kolej, aby poprosić o pomoc i opowiedzieć o wszystkich moich problemach. To był ostatni sposób na ułatwienie mi życia. Nie musiałam się już uśmiechać, gdy nie chciałam - przyznała.
Z kolei w lipcu 2016 roku Kowalczyk opisała w felietonie dla „Gazety Wyborczej”, że jest prześladowana przez psychofana. Nie odstępował jej na krok. W końcu musiała zawiadomić policję. – Przyjeżdżał z drugiego końca Polski, gdy dowiadywał się, że mogę być z rodziną – pisała. Mężczyzna twierdził, że broni mistrzynię przez szatanem i jej życie zależy już tylko od niego. Fanatyk dręczył ją także w sieci.
"Rzeczy, które wypisywał do mnie na Facebooku, nie nadają się do publikacji. Bałam się go od dawna. Bo nikogo nie boję się tak bardzo jak fanatyków. Nie wiem, czy ingerencja policji coś w sprawie tego natręta zmieni. Choć mam nadzieję" - dodała.
Zobacz też: #dziejesiewsporcie: Kowalczyk odżyła. Jest w swoim żywiole
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.