Skaldowie cudem uszli z życiem: "Z aut w takim stanie zwykle wyciąga się zwłoki"
Skaldowie
Jubileuszowa trasa grupy Skaldowie mogła się zakończyć tragicznie. Muzycy cudem uszli z życiem. 20 czerwca samochód, którym podróżowało sześciu członków grupy Skaldowie, dachował na A1 w okolicach Włocławka. Pojazd prowadził zawodowy kierowca.
Przypomnijmy, że to nie pierwszy tak poważny wypadek w historii grupy. W 1968 roku samochód Skaldów rozbił się w drodze na sopocki festiwal. Jacek Zieliński miał wówczas złamaną nogę, a jego brat Andrzej doznał m.in. wstrząsu mózgu.
W jakim stanie są muzycy po ostatnim wypadku? Co mówią o całym zdarzeniu?
Dachowanie na A4
Skaldowie
Samochód nadaje się do kasacji. Muzycy są poobijani. Najbardziej ucierpiał Andrzej Zieliński, klawiszowiec i główny kompozytor grupy.
Ma połamane żebra, łopatkę, przesunięty kręg. Leży, ale na szczęście nie doszło do takiego uszkodzenia kręgosłupa, które unieruchomiłoby go całkowicie. Może ruszać rękami i nogami - podsumował młodszy brat artysty.
Skaldowie
Przy poszkodowanym, który przebywa w jednym z wrocławskich szpitali niemal cały czas obecna jest córka. Rodzina chciała go przetransportować do rodzinnego Krakowa, jednak jak na razie lekarze dla dobra pacjenta nie wyrazili na to zgody.
Skaldowie
Trasa koncertowa Skaldów z okazji 50-lecia istnienia zespołu nie została jednak odwołana. Nie odbędzie się tylko jeden z występów - w Zakopanem.
Mamy drugiego klawiszowca i dużo osób do śpiewania. Jakoś sobie poradzimy - zapewnił fanów Jacek Zieliński.