Skandal w "Masterchefie": obrońcy praw zwierząt oburzeni!
Brutalna kuchnia Masterchefa: wkładają żywe zwierzęta do wrzątku!
W ostatnim odcinku "MasterChefa" uczestnicy oraz widzowie stanęli przed nie lada wyzwaniem. Musieli przygotować homara, gotując go żywego we wrzącej wodzie. Pomijamy kwestię jedzenia lub niejedzenia mięsa, bycia mięsożercą czy wegetarianinem. To sprawa osobista i nie nam ją oceniać. Chodzi nam o aspekt zwykłego współczucia dla drugiej istoty.
W ostatnim odcinku "MasterChefa" uczestnicy oraz widzowie stanęli przed nie lada wyzwaniem. Musieli przygotować homara, gotując go żywego we wrzącej wodzie. Pomijamy kwestię jedzenia lub niejedzenia mięsa, bycia mięsożercą czy wegetarianinem. To sprawa osobista i nie nam ją oceniać. Chodzi nam o aspekt zwykłego współczucia dla drugiej istoty. Jeśli od miesięcy w polskich mediach wałkuje się temat uboju rytualnego, nie dalej niż dwa tygodnie temu Polacy oburzyli się całymi prosiakami pakowanymi w jednym z hipermarketów, co roku w grudniu powraca problem żywych karpi, wesoło niesionych w reklamówce na wigilijną kolację, to dlaczego nie pochylić się nad homarami, które żywcem wkładane są do wrzątku, ku uciesze gawiedzi przed telewizorami? Rozumiemy konwencję programu, szanujemy jego zasady, wiemy, że to współczesne telewizyjne igrzyska, lecz zabijanie zwierząt w bulgoczącej wodzie, bez uprzedniego zabicia lub ogłuszenia skorupiaka, wydaje nam się wielkim brakiem, delikatnie mówiąc, wyczucia i empatii. Wyobraźmy sobie, jaka afera by wybuchła, gdyby uczestnicy show musieli żywe kilkudniowe kurczaczki wsadzić do rosołu. Albo zarżnęli na wizji cielaka. Też przeszłoby to bez echa? Szczerze w to wątpimy.
KŻ/AOS