Śmierć Lisy Martinek. Nowe fakty w sprawie
Tajemnicza śmierć Lisy Martinek wstrząsnęła fanami na całym świecie. Teraz lekarze ustalają przyczynę zgonu aktorki.
Lisa Martinek była jedną z największych gwiazd niemieckiej telewizji. Aktorka "Miejsca zbrodni" zmarła podczas wakacji we Włoszech.
Jak doniósł niemiecki dziennik "Bild", Martinek wypłynęła łódką na morze razem ze swoim mężem, gdzie planowali wspólnie nurkować i pływać. W pewnym momencie reżyser zauważył, że z jego żoną, która pływała w wodzie, dzieje się coś dziwnego. Natychmiast wciągnął ją na pokład i udzielił jej pierwszej pomocy.
Na miejsce zostały wezwane służby ratunkowe. 47-letnia aktorka została przetransportowana helikopterem do szpitala w Grosseto, mieście oddalonym o 70 km od miejsca zdarzenia. Podjęto wiele prób reanimacji, ale nie udało się uratować niemieckiej gwiazdy.
ZOBACZ TAKŻE: Beata Tadla nie miała łatwo. Jej zawodowe historie zapierają dech w piersi
"Bild" ustalił nowe szczegóły w sprawie. Okazuje się, że Lisę Martinek reanimowano 3 godziny.
Kardiolog dr Ugo Limbruno zdradził, co stało się podczas tragicznego wypadku.
- Lisa najpierw została przeiesiona na plażę, gdzie czekała na nią pielęgniarka z defibrylatorem. Spędziliśmy ponad trzy godziny próbując ją ożywić, ale nie byliśmy w stanie przywrócić akcji serca.
Przyczyna śmierci nadal pozostaje niejasna.
Niemiecka aktorka osierociła troje dzieci w wieku ośmiu, siedmiu i czterech lat. Lisa Martinek w lipcu miała rozpocząć prace nad kolejnym sezonem serialu "Die Heiland" dla telewizji ARD, gdzie wcielała się w rolę niewidomej prawniczki.
Data pogrzebu zostanie ustalona po przeprowadzeniu sekcji zwłok.