Sprawa dilera gwiazd nie cichnie. "Gwiazdy lubią się zabawić"
GALERIA
Sprawa dilera gwiazd Cezarego P. nie cichnie ani na chwilę. W magazynie "Wprost" ukazał się wywiad z Piotrem Krysiakiem, autorem książki "Diler gwiazd". Pisarz potwierdził informacje, że klientami Cezarego P. byli bardzo wpływowi ludzie.
- To członkowie zarządów spółek Skarbu Państwa, biznesmeni, dziennikarze, pracownicy agencji PR czy banków. Sprzedawał wszystkim - od prezesów spółek po małolatów, robotników i taksówkarzy. Najbardziej zaskoczyła mnie obecność wród jego klientów byłego senatora PO, syna byłego premiera i prezesa TK, bo to środowisko uchodzi za najbardziej konserwatywne - powiedział Krysiak.
Wypadek Dariusza K.
Zła passa Cezarego P. rozpoczęła się po wypadku, który spowodował Dariusz K., były mąż Edyty Górniak. Od tego czasu policja obrała za cel namierzenie dilera, który sprzedaje narkotyki gwiazdom. Ostatecznie Cezary P. został zatrzymany w 2016 r. podczas transakcji ze stalym klientem. Dodatkowo pogrążyły go zeznania żony i córki.
- Z ich zeznań wynika, że wiedziały, czym zajmuje się Cezary, ale tego nie popierały, wręcz bały się o jego bezpieczństwo. (...) To nie był biznes rodzinny.
Gwiazdy też ludzie
Wiele pisało się o notatniku dilera, w którym miały być wypisane nazwiska klientów. Okazało się jednak, że nigdy takiego notatnika nie było. W aktach sprawy jest tylko odręcznie napisana karta z długami poszczególnych osób.
Piotr Krysiak przyznaje, że wiele gwiazd miało problemy finansowe, a mimo to zaopatrywali się w kokainę.
- To dowód, że tzw. gwiazdy to tacy sami ludzie jak wszyscy. Też lubią się zabawić, też chcą oszczędzić tam, gdzie mogą, nie zawsze ich na wszystko stać. Filip W. w pewnym momencie miał u Cezarego dług w wysokości 100 tys. zł. Ale jak ustaliła prokuratura, przez sześć lat wydał u dilera nawet 750 tys. zł. Kupił w sumie dwa i pół kilograma kokainy.
Pośrednicy
Wiele gwiazd nie kupowało o Cezarego P. bezpośrednio. Klienci dilera odbierali towar dzięki pośrednikom. Krysiak przyznaje, że wszyscy chcieli zachować pozory konspiracji, ale nieudolnie.
- Jeśli ktoś kupuje szampana i prosi, żeby go spakować do koperty lub do opakowania po lekach, to trudno nie rozszyfrować przekazu - mówi autor książki.