Sprawa rozwodowa Katarzyny Figury może rozpocząć się od nowa. Dramat aktorki potrwa znacznie dłużej
[GALERIA]
Katarzyna Figura od pięciu lat nieskutecznie próbuje się rozwieść z Kaiem Schoenhalsem. Choć jeszcze niedawno wydawało się, że to kwestia czasu, okazuje się, że proces może się rozpocząć od nowa. Kto odpowiada za nagły zwrot w sprawie?
Koniec roku miał przynieść zmiany
- To naprawdę skomplikowana sprawa. Powoływanych jest mnóstwo świadków, składane są kolejne wnioski przez każdą ze stron. Wszyscy liczą jednak na to, że rozwód to kwestia kilku najbliższych rozpraw i że do rozstrzygnięcia dojdzie jeszcze w tym miesiącu - powiedział informator "Super Expressu".
Wszystko od początku
Choć na październik wyznaczono cztery rozprawy, wiele wskazuje na to, że żadna z nich się nie odbędzie. Jak ustalił tygodnik "Twoje Imperium", jedna ze stron złożyła wniosek, który może wpłynąć na dalszy przebieg sprawy.
- Wniosek dotyczy prośby o wyłączenie obecnego sędziego. Zgodnie z przepisami jeśli wniosek zostanie przyjęty, całe postępowanie ruszy od nowa – potwierdził rozmówca gazety.
Kto ma rację?
Obecnie między nimi toczy się największa walka o opiekę nad córkami, Koko i Kaszmir. Na ostatniej sprawie rozwodowej, która odbyła się na początku tego roku, Schoenhals udowadniał, że Figura jest złą matką i tylko on może zapewnić córkom lepsze warunki i chce, by zamieszkały z nim. Aktorka była obojętna na ataki męża i próbowała przekonać sąd, że jej dzieciom niczego nie brakuje.
Odważne wyznanie
Przypomnijmy, że Katarzyna Figura kilka lat temu przyznała publicznie, że padła ofiarą przemocy domowej.
- Na scenie czy przed kamerą idę na całość, jakby wyzwalam się. W życiu ulegam, poddaję się. Jestem ofiarą... To jakiś mój dramatyczny paradoks. I mój mąż to wykorzystał. Chciałam mieć dom, męża, dzieci, stabilizację (...) Ja naprawdę wierzyłam, że kiedyś będzie dobrze, że on się zmieni: po ślubie, po dziecku, po drugim dziecku - mówiła w "Vivie".
Piekło w domowym zaciszu
Aktorka opowiadała, że życie z Kaiem Schoenhalsem było bardzo trudne.
- Ale się nie zmieniał. I dziś największą pretensję mam do siebie, że pozwoliłam mu się upokarzać. Przez tyle lat. Że nie potrafiłam się otrząsnąć, pozbierać. Często myślałam: Na co czekam? By mnie pobił tak strasznie, żebym została kaleką?
Kto za tym stoi?
Na razie nie wiadomo kto złożył wniosek o zmianę sędziego. Jedno jest pewne, osobie tej zależy na przeciąganiu sprawy w nieskończoność. Jak myślicie, o kogo chodzi?