"Umarłam razem z nim". Jej życie rozpadło się na kawałki
Sylwia Peretti to celebrytka znana z "Królowych życia", która kilka miesięcy temu przeżyła potworną tragedię. Jej jedyny syn Patryk spowodował wypadek samochodowy, w którym zginął wraz z trzema kolegami. Po trzech miesiącach udzieliła bolesnego wywiadu.
"Umarłam razem z nim". Jej życie rozpadło się na kawałki
- Śmierć mojego syna Patryka wydarzyła się po nic i nie widzę w niej żadnego sensu - wyznała Sylwia Peretti w rozmowie z magazynem "Viva!".
Celebrytka nie kryje, że wciąż nie może się pozbierać po tragedii, bo Patryk był jej całym światem. - Dziś bycie Sylwią Peretti jest dla mnie przekleństwem - stwierdziła matka w żałobie.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o horrorach, które bawią, strasząc, wspominamy ekranizacje lektur, które chcielibyśmy zapomnieć, a także spoglądamy na Netfliksowego "Beckhama", bo jak tu na niego nie patrzeć? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.
"Nic nie ma już dla mnie znaczenia"
Peretti w rozmowie z "Vivą!" powiedziała wprost, że po śmierci syna jej świat się zawalił. I choć mówi się, że "wszystko dzieje się po coś", to dla niej ta tragedia nie miała żadnego sensu. I zamiast "życiowej lekcji" dla siebie odczuwa tylko ciągły ból.
- Teraz nic nie ma już dla mnie znaczenia. Strefa zawodowa, emocjonalna, psychiczna straciły dla mnie wartość, bo zabrakło kogoś, kto był w moim życiu najważniejszy - opowiadała celebrytka, która została matką w wieku 18 lat.
"Mnie nie ma"
Była uczestniczka "Królowych życia" wyznała, że dziś żałuje jednego - że nie ma więcej dzieci. - Wcześniej uważałam, że on i ja to jedność i nikt więcej nie jest nam potrzebny do szczęścia. Mężowie zmieniali się, a ja z synem byliśmy zawsze razem - opowiadała celebrytka.
- Ja umarłam razem z nim. Mnie nie ma. Nie istnieję. Nie jestem w stanie żyć, funkcjonować normalnie. To wydarzenie nie dociera jeszcze do mnie i chyba nigdy nie dotrze - stwierdziła w pierwszym wywiadzie udzielonym po lipcowej tragedii.
O wypadku słyszała cała Polska
Przypomnijmy, że Patryk Peretti siedział za kierownicą sportowego renault (miłość do szybkiej jazdy odziedziczył po matce), który w nocy z 14 na 15 lipca rozbił się przy jednym z mostów w Krakowie. Śledztwo wykazało, że 24-latek pędził ponad 160 km/h na drodze z ograniczeniem prędkości do 40 km/h. W pewnym momencie stracił kontrolę nad pojazdem, zjechał z ulicy i dachował.
W samochodzie oprócz 24-letniego kierowcy było trzech jego znajomych. Wszyscy zginęli na miejscu. Badania toksykologiczne wykazały, że tylko jeden pasażer nie był pod wpływem alkoholu. Peretti miał ponad 2 promila alkoholu we krwi.