Syn Harry'ego i Meghan omal nie zginął w płomieniach. Został uratowany w ostatniej chwili

We wrześniu 2019 r. Harry i Meghan pełnili jeszcze obowiązki czlonków rodziny królewskiej, aczkolwiek już wtedy, jak wynika z ich produkcji dla Netflixa, byli przekonani o konieczności tzw. Megxitu. Przeważyła postępująca niechęć i ostracyzm na dworze, medialna nagonka oraz obawy o przyszłość syna w Wielkiej Brytanii, kraju, który według Harry'ego i Meghan jest o wiele bardziej rasistowski niż Stany Zjednoczone.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W jedną z ostatnich podróży para książęca udała się do Republiki Południowej Afryki. Archie miał wtedy cztery miesiące. Rodzina zamieszkała w willi udostępnionej przez miejscowe władze. Owego feralnego dnia chłopiec został w domu pod opieką niani, a Meghan i Harry wyjechali służbowo. Markle była na spotkaniu z mieszkankami Nyanga, gdy dowiedziała o pożarze domu, w którym pozostawiła syna.

- Był taki moment, że stoję na pniu drzewa i wygłaszam to przemówienie do kobiet, kończymy spotkanie, wsiadamy do samochodu, a oni mówią, że w rezydencji wybuchł pożar. Co? W pokoju dziecka wybuchł pożar. Co? - wspomina Meghan w swoim podcaście "Archetypes".

Okazało się, że w sypialni Archiego zapalił się grzejnik. Na szczęście małego nie było w pomieszczeniu, bo dosłownie chwilę wczesniej zabrała go stamtąd opiekunka.

- Coś mnie tknęło i zamiast położyć Archiego do łożeczka wzięłam go ze sobą do kuchni - opowiadała Lorren Khumalo.

Służba szybko wyczuła dym i ogień został ugaszony. Meghan długo nie mogła zapanować nad płaczem. Ponoć doszła do siebie dopiero po kilku dniach.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o rozdaniu Złotych Globów, przeżywamy aferę z rewelacjami księcia Harry’ego i z wypiekami na twarzach czekamy na nadchodzące w 2023 roku filmy i seriale. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.