Syn Krawczyka był zastraszany. Lichtman wskazuje winnych
Krzysztof Krawczyk Junior i Marian Lichtman spotkali się z Mają Rutkowską. Opowiedzieli o relacjach, jakie miał młody Krawczyk ze swoim ojcem. Przy okazji wyszły na jaw niewesołe historie.
Krzysztof Krawczyk zmarł pół roku temu. Po jego śmierci rozpętała się batalia medialna i sądowa o spadek między wdową a synem artysty. Jedyny potomek Krzysztofa Krawczyka utrzymuje się wyłącznie z renty, a według ostatniej z licznych wersji testamentu piosenkarza nie zostało mu nic zapisane w spadku. Przed laty był jednak uwzględniony w testamencie, dlatego zabiega o to, aby Ewa Krawczyk podzieliła się z nim majątkiem po gwieździe.
Po stronie Juniora stoi Marian Lichtman, lider zespołu Trubadurzy. Jak się okazuje, to nie pierwszy raz, kiedy pomaga synowi przyjaciela.
- O Krzysia walczyliśmy już 15 lat temu, kiedy wiedzieliśmy, że nie wiedzie mu się tak, jak powinno. Ojciec nie tyle, że go zaniedbywał, tylko zaczął być pod wpływem ludzi nieżyczliwych. Ale on nigdy nie zapomniał o swoim synu. Możliwe, że już zaczął być wtedy chory - powiedział Lichtman.
ZOBACZ TEŻ: Marian Lichtman - "Pan Kosmala całe życie bał się zespołu Trubadurzy"
A później wyjaśnił, dlaczego zaopiekował się synem Krawczyka. - Pamiętam, że zaczęli go wtedy straszyć telefonicznie…
- Kto straszył? – zapytała Maja Rutkowska.
- Nie możemy powiedzieć z imienia i nazwiska, ale wiemy, że to ktoś ze środowiska Ewy - odpowiedział Lichtman.
- Jak cię straszono? - dopytywała Rutkowska.
- To były bardzo brzydkie słowa… - odpowiedział Lichtman.
- Ja to wszystko nagrałem, ale wolę nie mówić pewnych rzeczy - powiedział syn Krawczyk i dodał: - Zasłoniłem okna ze strachu, bo osoba, która dzwoniła, to był taki człowiek, że mógłby futrynę rozwalić. Silny.
- Przyjechaliśmy w nocy i czekaliśmy, aż ten bandzior przyjdzie - kontynuował opowieść Lichtman. - Oczywiście nikt nie przyszedł i to się rozeszło ostatecznie. Zadzwoniłem do Krzysztofa, już wtedy byłem oczywiście persona non grata, bo jego żona sobie mnie nie życzyła. Wysyłano do mnie adwokatów, straszono, że jak się będziemy wtrącać do rodziny, to będzie sprawa. I mówię mu, że ja nie mogę tego zrozumieć, że jego własny syn nie ma do niego dostępu. A on mi na to, że on przecież ma kontakt z Krzysiem. Przed świętami poszliśmy od niego na obiad i Krzysztof mówi, że mi wybacza. Mówię do niego: "Mi wybaczasz, że ja broniłem twojego syna z moją żoną? Nie rozśmieszaj mnie". I on tylko spuścił głowę.
Sprawa rozeszła się wtedy po kościach, ale do dziś konflikt między wdową a synem nie został zażegnany.