Irena Santor rzadko się zakochiwała, ale jeśli już, to na zabój. Była mężatką tylko raz. Drugą wielką miłość, Zbigniewa Korpolewskiego, spotkała po 50-tce. Po jego śmierci nie chciała wrócić do ich miłosnego gniazda w Nadarzynie. Rezydencja stała się własnością rodziny ukochanego.