Szlachetny jubileusz. Ørganek MTV Unplugged w Teatrze Szekspirowskim
- Dziś trudno o to, by szlachetne piosenki miały tak wyjątkową oprawę - mówił ze sceny Adam Nowak, zaproszony przez zespół Ørganek do projektu MTV Unplugged. Nie zgodzić się z nim byłoby faux pas. Bo jeśli jeden przymiotnik miałby krótko określić koncert w Teatrze Szekspirowskim, to jest nim właśnie szlachetny. Rzadko dziś spotyka się już takie widowiska, jakie muzycy zafundowali w Gdańsku.
Teatr Szeskpirowski nie był pierwszym przystankiem na akustycznej trasie zespołu, niemniej z pewnością był jednym z tych naprawdę szczególnych. Koncert, tak jak ten nagrany w Teatrze Sabat, od którego wszystko się zaczęło, wybrzmiał w osobliwym wnętrzu, które ze względu na swój charakter skłaniało do scenicznych improwizacji. I o ile w tym warszawskim koncert stał się rasową rewią, w gdańskim stał się pełnowymiarowym spektaklem. Był i czar, i wdzięk, i aktorskie popisy, było też mnóstwo humoru, ale przede wszystkim muzyka Ørganka w zupełnie nowych aranżacjach.
Bo chociaż MTV Unplugged to projekt kultowy, klasyczny, to inspiruje do poszukiwań niesztampowych brzmień. Zespół Ørganek podjął rzuconą rękawicę i zaoferował koncertowy wieczór rodem z lat 30. Wieczór z jazzowymi improwizacjami, bluesową, płaczącą melodią, ale i i tańcem, do którego zachęcało i tango (chociażby w "Italiano"), i "Pogo". A wszystko uszlachetnione popisem znakomitej sekcji dętej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tomasz Organek: brak kontaktów międzyludzkich wpływa na nas destrukcyjnie
Obecność "dęciaków" niewątpliwie skłaniała trzon barwnej trupy do jeszcze większej zabawy z wdzięczną materią piosenek z czterech płyt. Na szczególną uwagę podczas koncertu zasługuje Robert Markiewicz, który nie tylko wygrywa imponujące solówki na perkusji, ale w utworze "Wiosna" wraca do swojego pierwszego instrumentu i akompaniuje na skrzypcach. Walorem jest też sama koferansjerka, utrzymana w dość kabaretowym tonie, szczególnie za sprawą dialogów dwóch Tomaszów - Organka i Lewandowskiego. Ta forma, szczególnie starszej części publiczności (bo i tej nie brakuje), mogła zapewne przywieść na myśl "Podwieczorki przy mikrofonie", radiowe programy estradowe (które zresztą też powstały w latach 30.). Cała konwencja mimo retro sznytu, ujmuje świeżością. No i energią, która utrzymuje się na odpowiednio wysokim poziomie od początku do końca koncertu.
Publiczność nie jest tu tylko odbiorcą, ale pełnowymiarowym uczestnikiem spektaklu. I właściwie nie ma wyjścia, bo doprawdy trudno nie wtórować zespołowi we wspólnych śpiewach i wyklaskiwaniu rytmu. Wszystko to łączy się w spójną całość. I śpiewająca widownia, i światła, i kostiumy i stylowa scenografia. I trzeba tu przyznać, że niewiele tras koncertowych powstaje dziś z taką dbałością o każdy detal.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Tu nie ma żadnego przypadku. Od strony muzycznej zaś - dużo już improwizacji i szczególnego, cygańskiego jazzu. Bo wersja unplugged Ørganka jest mocno zanurzona w stylistyce manouche. Zanurzona na tyle, że czy to w teatrze, czy filharmonii nadal zespół wydaje się (dzięki dowcipnym rozmowom) tak blisko publiczności, że można się poczuć jak w zadymionym jazzowym klubie. Wyczarować ten klimat w dużej, nobilwej sali, to jednak sztuka. I znowu, ogromna zabawa.
Znowu, sporo tu wzruszeń, szczególnie przy bloku z płyty "Ocali nas miłość", ale jeszcze więcej dowcipu. W tekstach, w dźwiękach, w powietrzu. Tu "Ki Czort" przechodzi płynnie w temat z filmowych przygód Jamesa Bonda, "Kate Moss" ma puentę "Różowej Pantery", a grane na bis sycylijskie La Canzone del Ciuccio" (które miało, ale nie trafiło do "EO" Jerzego Skolimowskiego), kończy się, a jakże, tematem przewodnim z "Ojca chrzestnego".
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Organek pokazuje cały wachlarz brzmień - bo dziś to zespół z pokaźnym bagażem doświadczeń (trio Tomasz Organek – Robert Markiewicz – Adam Staszewski mają jeszcze na koncie dekadę w zespole Sofa). Dziesięć lat funkcjonowania tej grupy na scenie to jednocześnie sporo i niewiele. Sporo, bo muzycy dali się dobrze poznać słuchaczom i wyraźnie zarysować swój styl, a niewiele, bo to akurat idealny moment, by bez presji sięgać po jeszcze więcej. Chociaż ani Tomasz Organek ani jego zespół z nikim się już nie ściga. Zamiast przeskakiwać samych siebie i tworzyć co raz to bardziej chwytliwe przeboje, muzycy stawiają na eksperymentowanie i dają sobie dużo więcej swobody.
Ale z pewnością nie stoją w miejscu. Po płycie "Na razie stoję, na razie patrzę", na której dokonali swoistej wolty stylistycznej, zaskoczyli współpracą z Chórem Politechniki Szczecińskiej. Seria koncertów w szczególnej aranżacji dzisiaj wydaje się naturalną "ostatnią prostą" do hucznych, choć akustycznych obchodów dziesięciolecia. Znowu – w oprawie, na którą w regularnej formie zespołu nie byłoby miejsca. Wspaniale, że teraz się znalazło.
Zespół Ørganek nadal jest w wiosennej trasie MTV Unplugged. Trwa praktycznie do końca kwietnia. Muzycy odwiedzą jeszcze kilka miast, w tym Szczecin, Bydgoszcz, Lublin, Kraków i Katowice.
Trwa ładowanie wpisu: facebook