Ten Polak gotował na planie wielkich hollywoodzkich hitów. "Leo DiCaprio uwielbiał mój tort!"
Nestor Grojewski w wieku 12 lat wyjechał z Polski do Rzymu i zrobił spektakularną karierę. Jego talent kulinarny docenił nawet Martin Scorsese i Leonardo DiCaprio. W rozmowie z WP Gwiazdy kucharz opowiedział o tym, jak rozkochał w swoich potrawach największe gwiazdy na świecie.
Michał Dziedzic, WP Gwiazdy: Dobrze od początku. Jak to się stało, że zacząłeś pracować przy hollywoodzkich produkcjach?
Nestor Grojewski: Jako młody chłopak pracowałem w jednej restauracji w Rzymie, ale menagerom nie zgadzały się rachunki i zdecydowali, że obetną mi pensję. Stwierdziłem, że skoro tak, to odchodzę od razu. Złożyło się tak, że niedługo później dostałem telefon, że szukają kucharza na planie filmowym. Nie miałem żadnych zobowiązań więc się zgodziłem. I tak dostałem pracę na planie pierwszego filmu. Później dostałem następną prace w słynnym studiu Cinecittà przy "Ubocie 571", tam gotowałem dla całej ekipy i gwiazd pracujących przy produkcji. Niedługo później przyjechał tam Martin Scorsese, by kręcić "Gangi Nowego Jorku".
Jak udało ci się go poznać?
Ludzie zajmujący się produkcją już mnie znali, a Martin Scorsese chciał kucharza, który będzie gotował mu w domu i na planie. Zadzwonili żebym przyjechał na rozmowę z nim. I z moim kiepskim angielskim i jego kiepskim włoskim jakoś bardzo dobrze się dogadywaliśmy, ponad godzinę to trwało. Rozmawialiśmy o wszystkim, minęło jak trzy minuty.
I co usłyszałeś?
Powiedział słuchaj, ja chce żebyś gotował dla mnie i dla mojej żony. Pracowałem z nim dziewięć miesięcy i gotowałem do ostatniego dnia. Przez pierwszy miesiąc gotowałem tylko dla niego śniadania, obiady i kolacje. I przez ten miesiąc gotowałem dla nich te dania, które tylko chciałem, nic mi nie zostało narzucone. Ale miał dwie sekretarki amerykanki, które czasem opróżniały mi lodówkę. Musiałem im wytłumaczyć, że nie dotyka się produktów szefa kuchni, bo czasem przyjeżdżałem i brakowało mi produktów (śmiech).
Przemycałeś Scorsese jakieś polskie smaki?
Co niektóre próbowałem. Robiłem mu gołąbki, krokieta, ale akurat za ty ostatnim nie przepadał. Prosił głównie o potrawy bez mąki. Bardziej gustował w rybach. Jednak inny klimat, inna temperatura. Zresztą siedział głównie za swoimi monitorami i się nie ruszał , dlatego jego dieta była dosyć light. Uwielbiał mojego dorsza z karmelizowaną cebulą z rodzynkami i orzeszkami. Nie raz mi mówił: Pamiętasz tę rybę? Mógłbyś mi ją zrobić jeszcze raz?
A później gotowałeś dla DiCaprio.
Pod koniec pierwszego miesiąca Scorsese powiedział mi, żebym jechał do studia Cinecittà i tam będzie Ricardo, który pokaże mi miejsce w którym będę gotować, w słynnym teatrze numer pięć. Powiedziałem ok, nie ma problemu. Kuchnia tam była dosyć mała, ale na dole był wolny pawilon i poprosiłem, żeby tam zorganizowano mi kuchnie. W tym samym miejscu zorganizowano też kuchnię dla DiCaprio, dla którego również zdarzyło mi się gotować. Przyrządzał mu dania bardzo miły pan Filipińczyk, który nie był jednak profesjonalnym kucharzem, dlatego gdy Leo zobaczył moje udekorowane potrawy był zachwycony.
Gwiazdorzył?
Był normalna sobą, nie stroił żadnych fochów. Mimo, że był już przecież pierwszoligową gwiazdą. Można było z nim porozmawiać, zawsze uśmiechnięty, przychodził do nas żeby się przywitać. Jest bardzo dobrze wychowany i widać kulturę w jego zachowaniu. Piekłem dla niego ogromny tort z okazji zakończenia zdjęć. Pysznie wyszło, bardzo mu smakowało!
Jak pracowało się na planie?
Nie było łatwo, bo nigdy nie było ustalonej konkretnej godziny, o której będzie obiad. Scorsese dbał o detale. Czasem czuwali godzinami kiedy zajdzie jedna chmura lub kiedy zajdzie słońce. Był w tym tak perfekcyjny, że jedną scenę potrafił kręcić 3, 4 dni. Czasem cały dzień aktorzy musieli czekać na odpowiedni moment. Ale to daje obraz jakim perfekcjonistą jest Scorsese. To był film, który on ponoć trzymał w szufladzie przed 20 lat i chciał go zrobić jak najlepiej. Gdy w końcu reżyser zarządzał przerwę, dzwoniła do mnie jego asystentka i mówiła: "Nestor now"! Miałem dosłownie kilka minut i jak najszybciej się uwijałem, po czym wynosiłem 4 dania dla Martina.
Którą z gwiazd miło wspominasz?
Cameron Diaz była świetna. Ma niesamowite ruchy, gdy widzimy jak w filmach gra, kopie, to wszystko jest ona. Za moją kuchnią był korytarz i siłownia i ona codziennie chodziła na tą siłownię. DiCaprio też codziennie tam trenował. Cameron był smakoszką i uwielbiała jedzenie, na szczęście miała dobrą przemianę materii i spalała intensywnie ćwicząc.
Pracowałeś też na innych planach filmowych.
Tak, gotowałem m.in. na planie "Utalentowanego Pana Ripley" z Mattem Damonem i Gwyneth Paltrow. Każdy jadał inne rzeczy. Matt Damon miał swoją specjalną dietę. Jadł owsiankę. To było okropne, bez odrobiny cukru. Jadł też jajecznicę na samym białku. Jeszcze nie był wtedy tak sławny, więc rozmawialiśmy zupełnie na luzie. Notabene byli aktorzy włoscy, którzy zdecydowanie bardziej zadzierali nosa niż on.
Z tymi znajomościami, doświadczeniem, nie chciałeś pracować jako kucharz w Hollywood?
Nigdy nie miałem ambicji żeby tam pracować, było mi dobrze we Włoszech. Miałem swój świat, gotowałem, ścigałem się na motorach. Lubię robić wiele rzeczy. A zamknąć się w Hollywood... to chyba nie dla mnie. Ale ostatnio znajoma wysłała mi artykuł z "La Republica", że Scorsese za rok ma odwiedzić Rzym. Mam nadzieję, że wpadnie do mojej restauracji.
Neastor Grojewski od 10 lat prowadzi jedną z najlepszych restauracji w Rzymie "CRU.DOP". - Jak to jest, że Polak wygryzł Włocha na jego podwórku? – zapytałem. - No bo ten Polak nigdy się nie obijał – przyznał kucharz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.