Tłumy na pogrzebie Zofii Czerwińskiej. "Była młoda do samego końca"
Przyjaciele i rodzina Zofii Czerwińskiej przygotowali poruszające pożegnanie. Zaśpiewał Stachursky, była też różowa urna. Wszystko zgodnie z życzeniem aktorki, którą wszyscy będą jeszcze długo pamiętać.
Zofia Czerwińska zmarła 13 marca 2019 r. w wieku 85 lat. Smutną wiadomość ogłosił jej przyjaciel, Mariusz Szczygieł. W kościele Środowisk Twórczych na placu Teatralnym pojawiła się najbliższa rodzina artystki oraz znajomi aktorzy. W tym szczególnym dniu nie mogło zabraknąć Mariusza Szczygła. Podczas uroczystości pogrzebowych to właśnie on zadbał o każdy najmniejszy szczegół ceremonii. W czasie mszy żałobnej wystąpił z utworami liturgicznymi światowej sławy śpiewak, baryton Marcin Bronikowski. Na organach zagrał zaś Emanuel Bączkowski.
W trakcie mszy Mariusz Szczygieł wygłosił wzruszającą przemowę, w której wspomniał przyjaciółkę.
- "Mariusz, starość jest czymś okropnym, niedopuszczalnym, oburzającym... Jestem dowcipna i radosna" - tłumaczyłaś. Chorowałaś krótko. Zapowiedziałaś, że jeśli tylko przejmie nad Tobą władze choroba, nie pozwolisz jej nad sobą panować. Bardzo ważne było dla ciebie prawo stanowienia o sobie. Umarłaś na swoich warunkach, bez dyskusji ze światem. Zosiu, twierdziłaś, że Bóg istnieje. Nie wiem, jak on poradzi sobie z twoją niezależnością - powiedział dziennikarz.
W kościele poniosły się brawa. Przemowa Szczygła wywołała dużo emocji. Ludzie zareagowali łzami i śmiechem.
Aktorka za życia zażyczyła sobie, aby na jej pogrzebie zaśpiewał Jacek Łaszczok-Stachursky. Zgodnie z ostatnią wolą Czerwińskiej na pogrzebie wystąpił z utworem Franka Sinatry "My Way".
Zresztą zobaczcie sami fragment wykonu utworu nad grobem artystki.
Pogrzeb Zofii Czerwińskiej. Wybrzmiał głos Stachursky'ego
Kazanie księdza odprawiającego mszę żałobną także zmusiło do refleksji. Kilka prostych zdań wzruszyło do łez.
- Ta msza jest w imieniu Zofii. Czyli w imieniu osoby wolnej, radosnej i towarzyskiej. Dzięki niej nasza rzeczywistość była szalona. Kochała życie w całej jego dynamice. Lubiła ludzi, zwłaszcza tych młodszych. Ona sama zresztą była młoda do samego końca. Dla niej miłość oznaczała radość z czyjegoś szczęścia - usłyszeli żałobnicy z ambony.
Przed śmiercią Zofia Czerwińska poprosiła przyjaciół także, by zadbali o jej pochówek. Chciała spocząć w różowej urnie. Tę wolę aktorki również udało się spełnić.
- A urna, pamiętaj Mariuszek, ma być różowa, bo do twarzy mi w różowym - powiedziała Czerwińska tuż przed śmiercią do przyjaciela.
Jedną z osób, które przyszły towarzyszyć Zofii Czerwińskiej w jej ostatniej drodze, była Joanna Kurowska. Kilka lat temu obie panie wspierały akcję, która miała na celu pomoc Andrzejowi Kopiczyńskiemu, serialowemu "Czterdziestolatkowi". Podczas ceremonii pogrzebowej aktorka przeczytała fragment z księgi św. Hioba.
Na pogrzebie aktorki nie zabrakło także innych znanych osób. W tłumie żałobników dostrzegliśmy m.in. Andrzeja Grabowskiego.
Jeden z bliskich przyjaciół Czerwińskiej pożegnał ją, opowiadając wspomnienia z ostatnich chwil jej życia.
- Zofia wiedziała, że umrze. Ona miała odwagę umrzeć na własnych zasadach. Tuż przed śmiercią spotkaliśmy się tak naprawdę na jej stypie. Sama ją zaplanowała. Zaprosiła przyjaciół i aktorów. Żartowała ze śmierci i śmiała się z niej, ale ja widziałem te jej smutne oczy - wspominał mężczyzna.
Została pochowana na Cmentarzu Północnym w grobie rodzinnym (Kwatera S-IV-7) obok rodziców - Anny Urszuli Czerwińskiej i Mariana Czerwińskiego.
Zofia Czerwińska odeszła 6 dni przed swoimi 86. urodzinami. Uchodziła za królową epizodów, a widzowie pokochali ją za kultowe role w "Misiu" czy "40-latku".