To on przegrał najwięcej na aferze z Opolem? Rinke Rooyens musi przełknąć gorzką pigułkę
Festiwal w Opolu, a właściwie burza wokół niego, która ostatecznie doprowadziła do odwołania koncertów, uderzył w wiele osób. W Jacka Kurskiego, w artystów, którzy nie wystąpili i w tych, którzy wystąpić dla prezesa chcieli, pracowników TVP, urzędników Opola, fanów muzyki, a nawet polityków PiS i ministra kultury. Ale kto ma, tak po ludzku, najgorszą sytuację? Znamy odpowiedź.
Ten facet jest reżyserem największych widowisk kulturalnych w tym kraju, absolutnym królem polskich programów rozrywkowych, a przez lata w telewizji mówiło się, że ma monopol na komercyjny sukces. O kim mowa? Chodzi, oczywiście, o Rinke Rooyensa.
Nikt dziś sobie nie wyobraża telewizji rozrywkowej bez takich programów jak "Taniec z gwiazdami", "The Voice of Poland", "Top Model", "Kocham Cię, Polsko!", "Jak Oni Śpiewają?" i wielu, wielu innych. To ten człowiek i jego firma stoją za nimi wszystkimi. 48-letni reżyser, scenarzysta i producent holenderskiego pochodzenia (swoją drogą to zabawne, że taki gość naszej narodowej, na wskroś polskiej telewizji nie uwiera) przez lata pracy opanował do perfekcji lawirowanie między wielką trójcą stacji telewizyjnych - TVN, TVP i Polsatu. Chyba jest jedynym człowiekiem w show-bizie, któremu uchodzi na sucho równoległa praca dla tych trzech zaciętych wrogów.
Zobacz także: Festiwal w Opolu odwołany. Gwiazdy zbojkotowały imprezę
Dlaczego Rinke ma najgorszą sytuację w związku z aferą opolską? Otóż po pierwsze, jak udało nam się dowiedzieć od źródeł w Telewizji Polskiej, Rinke jako jeden nielicznych podpisał umowę. A to znaczy, że nie mógł się wykręcić tak jak większość zaangażowanych w projekt, zawczasu. Po drugie, Rinke nie chce stracić mocnego partnera biznesowego, jakim jest TVP. Czyli wydawałoby się, że wszystko jasne i powinien stać z prezesem Kurskim ramię w ramię? Błąd.
Rinke jest związany z większością skonfliktowanych z TVP gwiazd zarówno towarzysko, jak i biznesowo. Nie chce, żeby odmawiały udziału w jego programach, bo bez nich nie istnieje. Co więcej - nie jest dobrze być kojarzonym z "telewizją narodową". Na warszawskich salonach to łatka kompletnie dyskryminująca. Dziś wygrywają ci, co bohatersko wypinają się na Opole, choćby nawet nie byli zaproszeni. A Rinke nie może.
No i jest też ostatnia sprawa, chyba najbardziej dla biedaka krępująca. Kayah, od której cała ta afera się zaczęła, prywatnie jest byłą żoną Rinke, matką jego syna i - co oboje często podkreślają - dobrą przyjaciółką i partnerką biznesową, która często bierze udział w jego projektach medialnych. To dopiero nietakt. Nie chciałabym być w skórze biedaka, który znalazł się w aż tak niewygodnym położeniu. Powiedzieć między młotem a kowadłem, to mało.
Pozostaje mieć nadzieję, że Rinke, mając lata praktyki w polskim show-bizie, opracował sobie jakąś drogę ucieczki i taktowny plan B, dzięki któremu nikomu nie podpadnie. W końcu bez niego zostanie już tylko paździerz.
Zobacz, co o sytuacji Rinke i Opola powiedziała nam jego była dziewczyna: