Tomasz Gudzowaty odpowiada na zarzuty byłej partnerki o uprowadzenie dzieci
Założył nową rodzinę, ale przeszłość go nie opuszcza
Światowej sławy fotograf i syn miliardera, Aleksandra Gudzowatego, na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" odpowiedział na zarzuty byłej partnerki. Judit Berekai oskarżyła go o uprowadzenie ich wspólnych dzieci: 8-letniej Zosi i 6-letniego Aleksandra.
W 2014 roku fotograf poślubił widoczną na zdjęciu Melody Mir. Z byłą Miss Dominikany i Trzecią Wicemiss Świata 2012 artysta ma dwie córki Audrey i Alaię. To Melody jest kobietą, którą Zosia i Antoś traktują jak własną mamę.
Ratował swoje dzieci?
Z Judit Berekai Tomasz Gudzowaty poznał się dekadę temu. Para doczekała się dwójki dzieci. Zosia i Antoni - po rozwodzie rodziców w 2012 roku - zamieszkali z mamą w Budapeszcie.
Gudzowaty zabrał dzieci od byłej partnerki po tym, jak okazało się, że nie zostały otoczone odpowiednią opieką, również zdrowotną. Zosia przestała rosnąć, prawdopodobnie z powodu stresu. Dziewczynka ma osiem lat i 120 cm wzrostu.
W międzyczasie Berakai nagłaśniała sprawę w mediach, sugerując, że Gudzowaty zabrał dzieci bez jej wiedzy. Postarała się także o orzeczenia polskiego oraz węgierskiego sądu nakazujące powrót dzieci do matki.
Odpowiedział na zarzuty byłej partnerki
W najnowszym wywiadzie z Gudzowatym dla "Dziennika Gazety Prawnej" Magdalena Rigamonti spytała wprost o sytuację rodzinną fotografa. Ten zdecydowanie zaprzeczył, jakoby wywiózł dzieci z Węgier bez wiedzy ich matki. Artysta ma pełnię praw rodzicielskich.
- Powiem pani, jak niby to porwanie wyglądało - powiedział Gudzowaty w wywiadzie. - Zadzwoniłem do ich mamy, powiedziałem, że chcę wziąć dzieci, usłyszałem, że mogę po nie przyjechać. Ale czułem, że może mi wyciąć jakiś numer. Poleciałem do Budapesztu, tam miałem samochód, dojechałem do domu, wziąłem dzieci i pojechaliśmy do Wiednia. A z Wiednia samolotem wróciliśmy do Warszawy.
Według fotografa, Zosia i Antoni nie tęsknią za matką.
- Gdybym je porwał, to po dwóch tygodniach one nie dałyby mi spokoju, bo tęskniłyby za mamą. A nie tęsknią. Nikt w sądach jednak z dziećmi nie rozmawiał, żaden sąd nie wnioskował o badania psychologiczne, żaden też nie wziął pod uwagę polskich i węgierskich opinii psychologicznych - wylicza fakty na swoją korzyść.
Melody Gudzowaty zostanie nową mamą Zosi i Antka?
Jak powiedział Gudzowaty, z opinii psychologicznych wynika, że starsza córka fotografa miała myśli samobójcze. - Od opiekunek dzieci dowiedziałem się, że Zosia mówi o śmierci, o tym, że jeśli zostanie w Budapeszcie, to się zabije.
O zaniedbaniach Gudzowaty poinformował Rzecznika Praw Dziecka w Polsce. Jednak sąd nie wziął pod uwagę zeznań przedstawicielek RPD, nie doszło także do przesłuchania dzieci.
Od wiosny 2017 roku Zosia i Antoni przebywają pod opieką Tomasza Gudzowatego oraz jego żony. Ostatni raz Judit Berekai widziała się z nimi w październiku.
- Dzieci w ogóle nie chciały się z mamą przywitać. Mogę to pani pokazać. Wtedy Judit powiedziała obecnej tłumaczce, że się nie martwi, bo ma już sprawę ustawioną, wygraną, wszystko jest pozałatwiane. I że w tej sprawie węgierski minister rozmawiał z polskim - powiedział oburzony fotograf.
Boi się o bezpieczeństwo najstarszych dzieci
Tomasz Gudzowaty stara się stworzyć bezpieczny dom dla czwórki swoich dzieci. Jednak sam żyje w ciągłym strachu:
- Nie wiem, co będzie dalej, czy policja będzie mi siłą odbierać dzieci, czy przyjdzie Interpol. Polski sąd odebrał paszporty dzieci, a to znaczy, że uznano, że jest poważne ryzyko, iż mogę zbiec z nimi za granicę. Nie zamierzam łamać prawa. Wiem, że mec. Szűcs zgłosiła sprawę do Interpolu, więc teoretycznie od wiosny dzieci są poszukiwane.
Kiedy dzieci przebywały w Budapeszcie pod opieką matki, fotograf otrzymał niepokojące sygnały, że w domu byłej partnetki dzieje się coś niedobrego.
- Opiekunki, dozorca, a nawet sąsiad zaczęli do mnie dzwonić i mówić, żebym pilnował dzieci, bo dzieje się coś złego, to uznałem, że muszę działać, że muszę dzieci ratować - wyznał.
Złożył doniesienie do prokuratury w Warszawie o możliwości popełnienie przestępstwa (znęcania psychicznego nad dziećmi, głodzenia, zamykania) przez byłą partnerkę. W tej sprawie jednak nic nie zrobiono:
- Nie uznano opinii biegłych, nie przesłuchano dzieci. Nie chcę myśleć, że nasze państwo nie chroni swoich obywateli, bo te dzieci mają na nazwisko Gudzowaty - podsumował sfrustrowany artysta.