TYLKO U NAS: Joanna Jabłczyńska: "Zostałam oskarżona o kradzież zdjęć, do których miałam prawo"
Ostatnio w show-biznesie atmosfera była wyjątkowo napięta. Fotoreporterzy zarzucili celebrytkom bezprawne wykorzystywanie ich zdjęć. Na liście gwiazd oskarżonych o kradzież znalazła się także Joanna Jabłczyńska. Gwiazda "Na Wspólnej", która na co dzień pracuje również jako adwokat - odpowiada na zarzuty.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Fotoreporterzy, którzy od lat stanowią nieodzowną część imprez celebryckich, są najlepszymi przyjaciółmi gwiazd. A już na pewno podczas każdorazowego wyjścia na event, kiedy te mają swoje 5 minut. Ten, kto nie ma Instagrama - zdjęcia ze ścianki ma zapewne w nosie, ale użytkownicy popularnego serwisu... Sypią hasztagami z częstotliwością fleszy rozbłyskujących na ściance. Niestety dodawane tagi lądują najcześniej pod zdjęciami, do których gwiazdy nie mają praw. O sprawie jako pierwszy napisał Pudelek
Jak się okazuje, część gwiazd o kradzież zdjęć została oskarżona niesłusznie. Przykładem takiej osoby jest Joanna Jabłczyńska, która w rozmowie z Wirtualną Polską zdradziła kulisy całej afery.
Oskar Netkowski, Wirtualna Polska: *Asiu, ostatnio głośno było o liście gwiazd, które naraziły się fotoreporterom. Znalazłaś się na tej czarnej liście. *
Joanna Jabłczyńska: Zostałam oskarżona o kradzież zdjęć, do których miałam prawo! To znaczy, TVN miał. Jeśli np. tak jak ostatnio, był press day "Na Wspólnej", to TVN udostępnia nam zdjęcia, które możemy wrzucać później na swoje social media. Poza tym część fotoreporterów po prostu wysyła mi zdjęcia w wiadomościach prywatnych, tak po przyjacielsku. Część z nich w ogóle nie widzi problemu. Jednak domyślam się, że teraz będą mówić jednym głosem i pewnie nie będą już tak chętni do dzielenia się ze mną swoimi zdjęciami.
Mają prawo oskarżać gwiazdy o kradzież?
Dostrzegam, że nasze social media stały się bardziej komercyjne i niejednokrotnie zaczynamy na nich zarabiać, bo po prostu stają się naszym miejscem pracy. Więc to przestaje być nasze prywatne archiwum, a zaczyna być zawodowe.
Oprócz tego, że jesteś aktorką, pracujesz też jako adwokat. Z prawnego punktu widzenia, dobrze, że powstała taka dyskusja?
Cieszę się, że ta dyskusja w ogóle jest. Oczywiście trochę żałuję, że kosztem mojego nazwiska, no ale trudno... Decydując się na ten zawód, czyli będąc "osobą powszechnie znaną", muszę - kolokwialnie mówiąc - brać na klatę takie rzeczy i później się z tego tłumaczyć.
W tej branży trzeba walczyć o swoje... Zresztą, gdzie nie trzeba...
Tak, dlatego tym bardziej rozumiem fotoreporterów. Jest też druga strona medalu. Śmieszy mnie to, że całą chwałę i dumę, że udało się osiągnąć ten cel wytknięcia gwiazd palcem biorą na siebie portale, które bardzo często bazują na naszych zdjęciach z social mediów. Można wykorzystywać nasz wizerunek, jeśli jest on związany z naszym życiem zawodowym. Jednak, jeśli ktoś robił te zdjęcia, nawet jeśli to mój brat, sąsiad czy mama, to oni mają prawa autorskie do tych zdjęć. Mogłabym bronić się tym samym.
O zdanie na temat celebryckiej afery zapytaliśmy fotoreportera - Marcina Wziontka, który z gwiazdami pracuje nie od dziś. Na swoim koncie ma min. zdjęcie Anji Rubik opublikowane w Vogue, a ostatnio jego obiektyw uchwycił jedną z najbardziej gorących par na świecie, czyli Księcia Harrego i Meghan Markle.
Oskar Netkowski, Wirtualna Polska: Czepiacie się gwiazd dla zasady, czy faktycznie dochodzi do kradzieży?
Marcin Wziontek: Niestety potwierdzam, jest tak, że gwiazdy kradną nasze zdjęcia. Niektóre nieświadomie ściągają je z portali internetowych, często razem ze znakiem wodnym. Skoro są na zdjęciu, to im się należy, prawda? Nie biorą pod uwagę, że to kogoś wartość intelektualna i ciężka praca. Nie mają pojęcia ile siedzimy nad tymi zdjęciami i że kosztuje nas to dużo pracy, żeby takie zdjęcie "pstryknąć". Te same fotki wrzucają później na Instagram czy Facebook i zarabiają na tym grube pieniądze. Zdarzają się gwiazdy wybitnie bezczelne, w Polsce jak i za granicą, które robią to notorycznie. Mają później pieniądze z tagowania produktów drogich marek.
Skoro są ambasadorkami drogich marek, to chyba stać je na posiadanie legalnych zdjęć?
Jak już wysępią takie zdjęcie, to twierdzą, że nie mają pieniędzy. Po czym, po kilku dniach widzę jak wrzucają na social media zdjęcia z wakacji w Dubaju. My jako paparazzi często ileś godzin dźwigamy sprzęt i marzniemy w nieludzkich warunkach. A gwiazdy biorą naszą pracę jak gdyby nigdy nic i zarabiają na tym, jeżdżąc po luksusowych hotelach. Ale na końcu to my nie mamy nawet na nowy obiektyw. Na szczęście są też gwiazdy, które uczciwie kupują ode mnie zdjęcia. Z takimi się trzymam. Dodatkowo zauważam, że to właśnie te ostatnie zachodzą najdalej. To jest biznes.
Wygląda na to, że sytuacja bezprawnie wykorzystywanych zdjęć przez celebrytów zejść może na tory prawne. Procesy sądowe mogą okazać się bardziej kosztowne, niż legalnie zakupione zdjęcia agencyjne. Ostatecznie liczy się współpraca, a jak to mówią, "bez was nie ma nas, a bez nas nie ma was". Może nie jest za późno, żeby się zreflektować i docenić czyjąś pracę. Pamiętajcie o tym, drogie gwiazdy.
ZOBACZ TAKŻE: Jabłczyńska się reklamuje: "Przytyłabym do roli. Jestem ambitna"
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.